Minister Kunert zapomniał o polskich żołnierzach na Zachodzie

0
0
0
/

Dwa i pół roku przed 70. rocznicą desantu zwróciłem się bezpośrednio do pana Krzysztofa Kunerta, Sekretarza ROPWiM (…) Miałem nadzieję, że coś się zadzieje i we wrześniu 2014 roku kilku żołnierzy odzyska tożsamość, a rodziny będą mogły położyć kwiaty na grobach bliskich. Niestety przez ten czas nic się nie stało, a pan Kunert nie kiwnął palcem w tej sprawie – mówi Prawy.pl Mateusz Mroz, który zajmuje się przywracaniem pamięci o polskich żołnierzach w Holandii i przyczynia się do identyfikacji bezimiennych mogił. 

 

 

Jak rozpoczęła się Twoja praca z nie tylko przywracaniem pamięci o Polakach poległych na Zachodzie, ale też przywracaniu im tożsamości, stawianiu imion i nazwisk na bezimiennym grobach w Holandii…?

 

- W zasadzie to zacząłem od przywrócenia tożsamości mojemu dziadkowi, w 1944 roku porucznikowi w sztabie 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Nie znałem go. Po wojnie nie wrócił do Polski i zmarł w Londynie, kiedy miałem 4 lata. Ojciec niewiele mi mógł o nim powiedzieć. Po wojnie widział się z nim tylko raz, właśnie w Londynie. Postanowiłem pojechać na 60. rocznicę desantu do Holandii, żeby zobaczyć, gdzie walczył i stracił nogę; być może spotkać ludzi, których znał. I tak trafiłem na pole bitwy, na którym do dzisiaj byłem już kilka razy. Wtedy wszystko się zaczęło.

 

Co było dalej?

 

- Zamieszkałem w Oosterbeek zupełnie przypadkowo w Hotelu Dreyeroord, razem z brytyjskimi weteranami z 7 batalionu KOSB (Kings Own Scottish Borderers), którzy bronili tej placówki w 1944 roku. To właściwie nie hotel, a pensjonat z początku ubiegłego wieku. Była tam biblioteka, w której wypatrzyłem holenderską książkę z 1989 roku "De Polen van Driel"- "Polacy z Driel". Dużo ciekawych i nieznanych zdjęć z 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Niestety, po holendersku. Jedynym zaskoczeniem był autor - George F. Cholewczynski. Po powrocie do Polski, poprzez nr ISBN książki odkryłem, że wyszła też w 1994 roku po angielsku w rozszerzonej wersji. Po dłuższych poszukiwaniach, udało mi się ją kupić na francuskim Ebay'u, zresztą od jak się okazało później, córki żołnierza Dywizji gen. Maczka. Po przeczytaniu jej, uznałem, że musi zostać wydana w Polsce. Przez poznanego Holendra, zajmującego się m.in. historią Brygady i przywracaniem jej pamięci, Eric'a Tilbeurgh'a, dostałem adres autora. I tak w 2006 roku w Muzeum Powstania Warszawskiego pod Liberatorem odbyła się jej oficjalna premiera w obecności autora.

 

Zanim zapytam o to co zrobiłeś później, o samo poszukiwanie mogił, rodzin… Przypomnij w dwóch słowach kontekst historyczny dotyczący „Orłów spod Arnhem”.

 

- Wrzesień 1944 to czas największej operacji wojsk spadochronowych o kryptonimie Market Garden. O tym opowiada znana książka i jeszcze bardziej znany film „O jeden most za daleko. W trakcie zrzutu 32 tysięcy żołnierzy na tyły wroga w celu opanowania przepraw mostowych na dolnym Renie i zajęcia Zagłębia Ruhry, niepoślednią rolę odegrali nasi chłopcy z Samodzielnej Brygady Spadochronowej pod dowództwem generała Stanisława Sosabowskiego. Polskie rzuty szybowcowe lądowały 18 i 19 września na północnym brzegu Renu, a 21 września 1944 r. w miejscowości Driel na południowym brzegu lądował rzut spadochronowy. Wspierali Brytyjczyków z 1 Dywizji Powietrznodesantowej. Alianci ponieśli w tej operacji olbrzymie straty. Nasi żołnierze także pozostali tam na obczyźnie. Często pochowani jako NN.

Jak więc doszło do tego, że zacząłeś polskim żołnierzom pogrzebanym bezimiennie przywracać tożsamość?

 

- Wspomniany George Cholewczynski zaczął się do mnie zwracać z prośbą o pomoc przy odczytywaniu polskich rękopiśmiennych dokumentów z czasów wojny. Z drugiej strony pojechałem dwa czy trzy razy do Londynu i Instytutu gen. Sikorskiego by poszukać czegoś o moim dziadku. Przy tej okazji natknąłem się na dokumenty z czasów bitwy arnhemskiej oraz zaraz powojenne, dotyczące strat i pochówków. Przeglądając te dokumenty zauważyłem, że kilku poległych żołnierzy, mających swoje polowe groby po wojnie, nie ma ich obecnie na cmentarzu wojennym w Oosterbeek. W jednym przypadku z dwóch poległych w tym samym miejscu i czasie żołnierzy, dodatkowo pochowanych przez tych samych ludzi, jeden ma grób, a drugi uznany jest za zaginionego. Coś się nie zgadzało. Spisałem wszystkie moje ówczesne uwagi i wątpliwości i przesłałem do Georg'a Cholewczynski'ego z pytaniami. Ten przekierował mnie na Holendra, Geert'a Massen'a, który właśnie przygotowywał piąte wydanie "Battle of Arnhem - Roll of Honour", czyli księgi poległych w bitwie.

 

Dzięki niemu i jego przyjaciołom siedzącym „w temacie” poległych i zaginionych mogłem poszerzyć swoją wiedzę. Dostałem bowiem dodatkowe źródło informacji, brytyjskie dokumenty z okresu ekshumacji i tworzenia cmentarza wojennego. W Warszawie dotarłem także do depozytów żołnierskich poległych pod Arnhem, zdeponowanych w Archiwum Akt Nowych. Były w nich również ciekawe dokumenty z 1944 i 1945 roku dotyczące pochówków. Połączenie faktów z dokumentów polskich i brytyjskich, pozwoliło mi na ustalenie pięciu bezimiennych pochówków na cmentarzu. Dodatkowo ustaliłem miejsce, gdzie do tej pory nadal pochowani są w polowych grobach dwaj polscy żołnierze. W zasadzie wszystkie moje ówczesne ustalenia znalazły się w rozdziale poświęconym Polakom.

 

Jesteś takim samozwańczym bezimiennym IPN-em, Delegatura Holandia?…

 

- Nie można powiedzieć, że jestem na Zachodzie jednoosobowym IPN-em. Jeśli, to tylko arnhemskim. Właściwie to jestem jednoosobowym arnhemskim Sekretarzem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. To zresztą smutne skojarzenie.

 

Dlaczego? Rada kierowana przez Krzysztofa Kunerta Cię nie wspiera?

 

- Czasami myślę, że Rada zajmuje się głównie budową pomników dla bolszewików jak ten pod Ossowem… Próbowałem oczywiście prosić o pomoc i tu. Dwa i pół roku przed 70. rocznicą desantu zwróciłem się bezpośrednio do pana Krzysztofa Kunerta, Sekretarza ROPWiM. Spotkaliśmy się u niego. Wyglądał na zainteresowanego. Nawet ściągnął naczelnika Wydziału Zagranicznego. Przedstawiłem im wszystkie swoje ustalenia oraz wskazałem gdzie jako instytucja i po jakie dokumenty powinni się zwrócić; dokumenty, do których nie dotarłem, z przyczyn finansowych (Brytyjczycy każą sobie płacić za dostęp do pewnych źródeł całkiem niemałe pieniądze). Dla nich zwrócenie się do bliźniaczej organizacji nie byłoby problemem, a pozwoliłoby na upewnienie się co do moich ustaleń. Ponadto, by zmienić cokolwiek na cmentarzu wojennym Wspólnoty Brytyjskiej, a na takowym pochowani są Polacy, musi wyrazić zgodę CWGC, czyli brytyjska ROPWiM. Miałem nadzieję, że coś się zadzieje i we wrześniu 2014 roku kilku żołnierzy odzyska tożsamość, a rodziny będą mogły położyć kwiaty na grobach bliskich. Niestety przez ten czas nic się nie stało, a pan Kunert nie kiwnął palcem w tej sprawie.

 

Pojechałem więc z wykonanymi przez siebie zafoliowanym kartami A4, ze zdjęciem i informacjami po polsku i angielsku, do Holandii. Z kolegą Pawłem Mosznerem, również wnukiem żołnierza Brygady i byłym żołnierzem GROM, która to jednostka nosi szare berety, tego samego koloru co 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa, w obecności grupy polskich rekonstruktorów i entuzjastów 1 SBS, oznaczyliśmy te pięć bezimiennych grobów i miejsce polowego pochówku. Tyle mogłem zrobić dla nich…

 

Ale na tym nie koniec. Sekretarz Kunert nie był zapalony do przywracania tożsamości polskim żołnierzom, ale zdaje się pomogli sami Holendrzy.

 

- Tak, w tym roku powtórzyłem swoje działania z roku 2014. W Polsce na razie wsparcie było słabe, a dla sprawy pamięci Rada kierowana przez Kunerta przyczyniła się głównie budując panteon na „Łączce” dla ofiar komunizmu, panteon w kształcie przechowalni bagaży na dworcu kolejowym… Ale na szczęście na Zachodzie ludzie nadal szanują polskich bohaterów. Światełkiem w tunelu jest zainteresowanie jakie wyraziła nawet Armia Holenderska i jej specjalna jednostka, przeznaczona do poszukiwania zaginionych. Przez holenderskich przyjaciół zostałem do nich skierowany. W tej chwili rozpatrują trzy z siedmiu zgłoszonych przeze mnie przypadków. Ponadto drążę temat dwóch kolejnych mogił ze szczątkami bezimiennych Polaków. Trochę się zablokowałem. Brakuje mi właśnie informacji ze strony brytyjskiej. Nie udaje mi się na razie dotrzeć do pewnych dokumentów, również ze względu na koszty.

 

Ilu naszych chłopców czeka na Zachodzie na identyfikację?

 

- Niestety nie wiem ilu polskich żołnierzy czeka na identyfikację pochówków „NN” na terenach Europy Zachodniej. Pod Arnhem jest ich dziewiętnastu. Bodaj w zeszłym roku Holendrom udało się zidentyfikować jeden czy kilka grobów żołnierzy Dywizji Pancernej gen. Maczka. Ten proces trwa cały czas od wojny. Częściej udaje się odnaleźć i zidentyfikować Brytyjczyków. Ale oni za tym chodzą jako Państwo i jego instytucje. Życzyłbym sobie takiego podejścia Polski. Moim wsparciem są głównie obcokrajowcy, będący „zakręceni” tymi sprawami, oraz kilkoro Polaków nie interesujących się bezpośrednio tym, ale rozumiejących potrzebę takich działań i wspomagających mnie np. udostępnianiem niedostępnych archiwów. A ja nadal poza obowiązkami rodzinnymi, zawodowymi, szukam rodzin poległych polskich żołnierzy. Udało mi się kilka znaleźć, kilka też znalazło mnie.

 

Dzięki Senatorowi Władysławowi Ortylowi z PiS, moje nazwisko zaistniało w Internecie w kontekście poszukiwań i identyfikacji Poległych. Stało się to po jego oświadczeniu, które wysłał do ministra Bogdana Zdrojewskiego (czytaj pod wywiadem – dop. Prawy.pl). Zdrojewski nie zrobił nic, ale dzięki opublikowaniu zaczęli się do mnie zgłaszać bliżsi i dalsi członkowie rodzin Poległych. Największym zaskoczeniem był dla mnie telefon od konsula polskiego w Rydze. Odnalazł mnie przez stronę Senatu dalszy krewny, Łotysz. Okazało się, że mama strzelca Bolesława Paulskiego była Łotyszką. Mieszkali w Dzisnej w obecnej Białorusi. Potem okazało się, że jeden z jego braci mieszkał w Zielonogórskiem. Zmarł dwa lata temu, a drugi brat i siostra pozostali na ojcowiźnie. Całą rodzina myślała, że Bolesław zginął po aresztowaniu w Sowiecie. Dopiero łotewska gałąź w osobie Felix’a Vaivods’a odnalazła w Internecie w 2013 roku, że przeżył, trafił do Armii Polskiej na zachodzie i poległ pod Arnhem. Niestety, nie potrafię powiedzieć gdzie został pochowany. Był ciężko rany i odwieziony został do szpitala po niemieckiej stronie, gdzie zmarł. Być może jest pochowany w bezimiennym grobie przeniesionym z terenu szpitala w Apeldoorn. Bez ekshumacji i identyfikacji DNA nie mogę tego potwierdzić, gdyż przynajmniej jeszcze jeden żołnierz może być brany pod uwagę z tej lokalizacji. Takie telefony, a było ich już kilka dają kopa do dalszych poszukiwań. To wzruszające chwile, kiedy słyszy się w słuchawce głos kogoś, kto do dzisiaj szuka brata babci, wujka czy innego krewnego. Znaczy się jest sens to robić.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Mateusz Mroz, były burmistrz Pragi Południe, wnuk porucznika Adolfa Mroza ze sztabu 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, członek Mazowieckiego Stowarzyszenia Historycznego „Exploratorzy.pl” 

 

Rozmawiał Robert Wit Wyrostkiewicz

 

 

Oświadczenie złożone przez senatora Władysława Ortyla na 17. posiedzeniu Senatu w dniu 3 sierpnia 2012 r.

 

Oświadczenie skierowane do ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego

 

Szanowny Panie Ministrze, W dniu 8 maja br. Senat przyjął uchwałę okolicznościową w sprawie uczczenia 120. rocznicy urodzin generała Stanisława Sosabowskiego oraz ustanowienia września 2012 r. miesiącem jego pamięci. Senat oddał hołd generałowi i jego podkomendnym – żołnierzom 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej oraz wywodzącym się z niej Cichociemnym. Już po zakończeniu prac Senatu nad uchwałą wnuk oficera 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej Mateusz Mroz dostarczył mi opracowanie poświęcone nierozpoznanym dotychczas miejscom pochówku siedemnastu polskich ofiar operacji Market Garden. Autor analizy posłużył się zbiorami instytutu imienia generała Władysława Sikorskiego w Londynie oraz dokumentacją zgromadzoną przez stronę holenderską. Lektura opracowania przygotowanego przez wnuka porucznika Adolfa Mroza przekonała mnie o możliwości wyja- śnienia nierozpoznanych dotąd szczegółów pochówku polskich żołnierzy.

 

Myślę, że fakt ustanowienia przez Senat września 2012 r. miesiącem pamięci generała Stanisława Sosabowskiego jest dla państwa polskiego również zobowiązaniem do podjęcia starań o godne upamiętnienie miejsc pochówku wszystkich żołnierzy 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej poległych w operacji Market Garden. Jak wynika z przekazanej mi analizy, tuż po zakończeniu bitwy w 1. SBS przygotowano bardzo staranny raport o stratach poniesionych pod Arnhem. Ostateczne ustalenie liczby poległych i zmarłych w wyniku odniesionych ran żołnierzy 1. SBS było możliwe dopiero po powrocie polskich żołnierzy z niemieckiej niewoli. Ostatecznie ustalono, że pod Arnhem zginęło bądź zmarło w wyniku odniesionych ran dziewięćdziesięciu siedmiu polskich spadochroniarzy. Zgodnie z opracowaniem pana Mateusza Mroza osiemdziesięciu żołnierzy posiada swoje imienne groby, sześciu żołnierzy spoczywa w bezimiennych grobach zidentyfikowanych jako polskie mogiły, jedenastu żołnierzy nie posiada zidentyfikowanych jako polskie grobów lub nie posiada ich w ogóle. Mogiły te znajdują się głównie na cmentarzu wojennym w Oosterbeek.

 

Pragnę wyrazić uznanie za niezmierną staranność i rzetelność dokumentowania oraz determinację towarzyszącą autorowi w jego staraniach w dochodzeniu do prawdy. Wyjaśnienia wymagają również okoliczności związane z przeniesieniem zwłok żołnierzy na cmentarz wojenny w Oosterbeek. Cmentarz ten jest brytyjską nekropolią będącą w pieczy Commonwealth War Grave Commision, czyli Komisji Grobów Wojennych Wspólnoty. Wszystkie pochówki, prace ekshumacyjne i przeniesienie szczątków prowadzone były wspólnie przez Brytyjczyków i Holendrów. Polacy nie brali w tym udziału. Niektóre z ustaleń mogą być obarczone błędami wynikającymi na przykład z bariery językowej. Jestem przekonany, że wykorzystanie szczegółów z ekshumacji z miejsc polowego pochówku, uzupełnione wiedzą zawartą w zbiorach instytutu imienia generała Władysława Sikorskiego oraz całym zasobem informacji o terenie posiadanym przez Holendrów, może być bardzo pomocne w ponownym ustalaniu tożsamości poległych żołnierzy.

 

Wydaje się również, że wnikliwa analiza tych dokumentów umożliwi ograniczenie liczby niezbędnych ekshumacji oraz specjalistycznych badań. Jako reprezentanci państwa jesteśmy winni polskim ofiarom operacji Market Garden podjęcia starań o godnie upamiętnienie miejsc ich pochówku. W związku z tym zwracam się do Pana Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, aby we współpracy z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Ministerstwem Obrony Narodowej wystąpił do Commonwealth War Grave Commision i odpowiednich władz brytyjskich o wznowienie działań mających na celu ustalenie nierozpoznanych miejsc pochówku siedemnastu żołnierzy 1. SBS oraz ewentualną korektę dotychczasowych ustaleń w oparciu o wymienione źródła i brytyjskie zasoby archiwalne. Do tekstu oświadczenia dołączam listę żołnierzy poległych lub zmarłych w wyniku odniesionych ran w operacji Market Garden, których miejsce pochówku wymaga wyjaśnienia. Kwatera główna 1) plutonowy Tomasz Lepalczyk, ur. 31.10.1913 w Warszawie Batalion Spadochronowy 2) starszy strzelec Stanisław Kopeć, ur. 29.05.1916 w Nowinach, pow. Brasław, woj. wileńskie 3) strzelec Piotr Kanda, ur. 22.05.1919 w Hodowicy, woj. lwowskie 4) plutonowy Edward Morchonowicz, ur. 22.05.1915 w Żółkiewce, pow. Krasnystaw, woj. lubelskie 5) strzelec Dymitr Abramiuk, ur. 20.02.1921 w Zarzeczu, pow. Nadworna, woj. stanisławowskie 6) strzelec Stanisław Burdach, ur. 31.03.1914 w Kolonii Stok, pow. Łuków, woj. lubelskie 7) strzelec Franciszek Beker, ur. 28.05.1912 w Kącikach, pow. Brodnica, Pomorze 8) porucznik Mieczysław Pudełko, ur. 14.12.1912 w Lesku, woj. lwowskie Dywizjon Artylerii Przeciwpancernej 9) plutonowy Stanisław Pawłowski, ur. 10.09.1903 w Klicach, gm. Regimin, pow. Ciechanów, woj. warszawskie 10) bombardier Alojzy Wawroś, ur. 19.06.1915 w Piasecznie, pow. Tarnowskie Góry, Śląsk 11) kanonier Wiktor Chmielewski, ur. 7.02.1923 w Wilnie 12) kanonier Piotr Kocaj, ur. 9.07.1920 w Prusieku, pow. Sanok, woj. lwowskie 13) kapral Edward Trochim, ur. 22.12.1922 w Kamionce, pow. Sokółka, woj. białostockie 14) bombardier Kazimierz Chartonowicz, ur. 30.07.1922 w Baranowiczach, pow. Augustów, woj. białostockie 15) kapral Józef Gieniec, ur. 1.01.1919 w Mystkowie, pow. Nowy Sącz, woj. krakowskie 16) kapral Stefan Zawistowski, ur. 17.05.1916 w Petersburgu, Rosja 17) podporucznik Walenty Grabowski, ur. 21.05.1918 w Kijowie, Ukraina 17a) strzelec Łukasz Kozak Kompania Łączności 18) kapral podchorąży Wacław Picheta, ur. 24.06.1924 w Siedlcach, woj. białostockie 19) strzelec Bolesław Paulski, ur. 2.09.1919 w Tuszynie, pow. Dzisna, woj. wileńskie Wszystkie dane dotyczące miejsc urodzenia zostały podane według przedwojennego podziału administracyjnego Polski. Bardzo proszę o podjęcie tych działań i przekazanie informacji w tej sprawie.

 

Z poważaniem

 

Władysław Ortyl

 

 

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną