TVP emituje proukraińską propagandę

0
0
0
/

Telewizja Polska prezentuje wątek ukraiński za pomocą reportaży i filmów fabularnych.

 

7 marca 2009 TVP rozpoczęła emisję cyklu dokumentalnego "Telenowyny" (sic!). Prezenterka Jana Stęniewicz prowadziła audycję o sytuacji robotników z Ukrainy w Polsce, po ukraińsku, z polskimi napisami.

 

Tytuł cyklu jest dwujęzyczny. Polski zapis jest transliteracją grażdanki, tj. słowa Теленовини. Ostatni odcinek miał emisję 29 czerwca 2013 i dotyczył rzezi wołyńskiej. Wypowiadał się tu m. in. Miron Sycz oraz Piotr Tyma, obaj działający w Związku Ukraińców w Polsce. W programie w miejsce historii pojawiły się pokazy kultury takie jak kozacka sztuka walki bojowy hokap, czy rzeźby Grzegorza Pecucha.

 

Dla porównania w TVP ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, autor książki "Przemilczane ludobójstwo na Kresach", pojawił się m. in. w "Zapomnianych zbrodniach na Wołyniu" (2009),  "Świadkowie nieznanych historii. Bandera na Kresach" (2010), "Sporze o historię. Ludobójstwo na Wołyniu" (2011) i promował prawdę historyczną, jednakże głos ten został zmarginalizowany. Program "Telenowiny" z kolei w kwietniu 2011 promował m. in. książkę Grzegorza Motyki, autora Gazety Wyborczej, Polityki i Newsweeka, o konflikcie wołyńskim i akcji Wisła.

 

Pozycje dokumentalne TVP uzupełniają "Pani z Ukrainy" (2002) i "Miłość bez wizy" (2001). Należą do dokumentów ukazujących Ukrainę przez pryzmat zwykłych ludzi. "Sprawa dla reporterta. Dramaty imigrantów ze Wschodu" w lutym 2009 przedstawiła jak polscy lekarze ratowali poparzoną Oksanę Prots i chorego na raka Witalija Snigura. "Reporter Polski" we wrześniu 2014 doniósł o pomocy ciężarnej i chorej na białaczce Swietłanie Demediuk. Ten sam program w maju 2013 zaprezentował postać Oleny Leopenko, "ambasadorki sprzątających w Polsce Ukrainek". Wątek ukraiński pojawiał się także przy okazji innych materiałów. Dla przykładu w "Telewizji objazdowej" z 2007 przy materiale o Złoceńcu mowa jest o przewozie Ukrainek.

 

Obok tego w TVP pojawia się wzrost zainteresowania tematyką związany z konfliktem na Wschodzie. Jan Pospieszalski w programie autorskim "Bliżej" z marcia 2014 podjął się oceny świadomości narodowej na Ukrainie. Podniósł kwestię zmian politycznych rządu we Lwowie i protestów społecznych.

 

Sezon 2 "Hali Odlotów" w odcinku 13 pokazał kwestię Euromajdanu. Prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma wypowiedział się wtedy: "Z jednej strony mamy problem rzeczywistej skali tego zjawiska, to znaczy mordów na ludności polskiej, a z drugiej strony jest współczesne zjawisko grania Wołyniem ze względów politycznych. I tutaj ta obecność tych pseudofotografii, gdzie są te dzieci przywiązane drutem kolczastym, wypowiedzi publiczne osób, które mówią o historii, ale używają tej historii, jak kija bejsbolowego we współczesnym kontekście". To jeden z przykładów zacierania przez TVP świadomości działań UPA oraz ich znaczenia.

 

Polskie filmy fabularne pomijają motyw Wołynia i zarazem wprowadzają wątki Ukraińskie. Trzeci odcinek serialu "Aida" przestawia szarmanckiego Ukraińca z baru. W 64 odcinku "Na sygnale" pogotowie przyjeżdża do Polki. Kobieta udaje, że ma problem z kciukiem. Po drodze ratownicy z pogotowia pozbywają się symulantki i zabierają ciężko ranną Ukrainkę. W trzecim odcinku "Ojca Mateusza" tytułowy ksiądz zajmuje się rabunkiem. Żoną właściciela obrobionego sklepu jest Ukrainka. Mykoło Szewczenko w odcinku 18 jest wyzyskiwany przez Polaka. Pracował w polu trzy tygodnie a dostał zapłatę za tydzień. Szewczenko w serialu jest ojcem czwórki dzieci oraz darzy szacunkiem ziemię. Jego wypowiedź nawiązuję do mentalność obecnej m. in. w Galicji, że miejsce pod uprawę jest święte. Znowu w "Komisarzu Alexie" w odcinku 81 Ukrainka szuka porwanego dziecka.

 

Od 6 września 2015 wraz z emisją serialu "Dziewczyny ze Lwowa" rozpoczął się kolejny krok w edukacji Polaków. Od poprzednich produkcji emitowanych przez TVP wyróżnia się umiejscowieniem Ukrainek. Polina, Olyia, Uliana i Swietłana są osią fabuły. Do tej pory motyw ukraiński uzupełniał seriale, bądź historie opowiadane w filmach, jak klaustrofob Mitro z "Boiska bezdomnych" (2008) w reżyserii Katarzyny Adamik.

 

Główne bohaterki serialu TVP mówią z ukraińskim akcentem. Stawia to pod znakiem zapytania wartość dydaktyczną produkcji. Misja telewizji publicznej sprowadza się tutaj do reklamy obcego języka i kultury. Na tle "Ojca Mateusza", czy "Komisarza Alexa" widoczna jest zmiana akcentu. W cytowanych serialach wątek Polaków oraz ich przygód był wiodący. Obcokrajowcy go uzupełniali.

 

Ukrainki w "Dziewczynach ze Lwowa" są w wieku między dwadzieścia kilka a trzydziestu lat. Tym samym stanowią atrakcyjny przekaz dla osób młodych. Zastosowanie starszego pana Henryka Pućko powoduje, że przesłanie filmu dociera również do widowni w średnim wieku.

 

Pojawia się tu dysonans. Główne bohaterki szukają miłości, pracy i sposobu na pomoc rodzinie. Pierwszoplanowy Polak Pućko zaś jest kombinatorem i przestępcą. Siłą rzeczy taki układ łamie dumę narodową u odbiorcy. Pućko budzi sympatię i zarazem odpycha zachęcaniem kilkuletniego sąsiada do hazardu.

 

Kwestie tożsamości są pomijane. Bohaterzy są pozbawieni przekonań i poglądów politycznych. W efekcie serial milczy na temat uwarunkowań rodzinnych Ukrainek. Brak informacji, jak odnoszą się do historii. Jest to wada scenariusza. Twórcy skorzystali z konsultacji w sprawie języka ukraińskiego u Nadii Safonovej, Olhi Yershovej, Jany Stępniewicz i Igora Horkowa. Tym samym dziwi fakt, że Andrzej Grembowicz, znany ze scenariusza "Operacji Samum", "Rodziny zastępczej" i "Rancza" odrzucił kwestię zmian społecznych na Ukrainie. Zwłaszcza, że miał możliwość zaciągnięcia języka z pierwszej ręki. W efekcie brak informacji, jak bohaterki odnoszą się do Stefana Bandery a to rzecz istotna w kwestii relacji między Polską a Ukrainą.

 

Schemat "Dziewczyn ze Lwowa" wpisuje się w kino antyintelektualne. Dialogi oraz treść sprowadzają się do banalizacji relacji. Popęd biologiczny bywa wiodącym motywem. Obraz rodziny sprowadza się do rozwodu, samotnej matki z dziećmi.

 

Poziom intelektualny zaniża pomijanie wątków i motywów zmuszających odbiorcę do wysiłku umysłowego. Brak odniesień do sztuki, hobby, czy literatury. Przykładowo podczas sceny z teatrem wiodącą rolę ma bankiet po przedstawieniu a kwestie co obejrzeli bohaterowie jest ignorowane. Sytuację ratuje wątek gry na skrzypcach. Tu jednak profesor akademicki jest ukazany jako alkoholik a Ukrainka jako głos jego sumienia.

 

Równocześnie serial przedstawia w chwale policyjnych komandosów z Warszawy, tych samych, co obstawiali w zeszłych latach "Marsz Niepodległości".

 

Patriotyzm w "Dziewczynach ze Lwowa" jest tabu. Skutkiem tego ujawnia się problem w odróżnieniu Polaków od Ukraińców. Całość przypomina amerykański program włączania czarnoskórych do telewizji. Pojawienie się tam Ethela Watersa w latach 50. utarło drogę do stałej obecności tzw. "magicznego murzyna" w dzisiejszym kinie, jak to ujął Max Kolonko. Termin ten oznacza postawę w której czarnoskóry aktor wciela się w rolę mędrca, pomocnika, bądź "ostatniej deski ratunku" dla reszty bohaterów. Ten mechanizm uległ adaptacji i po zmianie został powielony w TVP.

 

Cykle dokumentalne i fabularne TVP prezentują obraz Ukraińców z wykluczaniem odniesień do kultu Bandery, UPA, Wołynia, SS-Galizien itp. Za to koncentrują się na tworzeniu wspólnoty podobieństw tj. pokazywania Ukraińców jako matek, ojców, czy pracowników. Różnice kulturowe są ukrywane. Przeważa obraz "szlachetnego obcokrajowca", co przekłada się na działania polityczne.

 

Kurier Galicyjski podaje, że w pierwszej połowie 2015 roku polskie konsulaty wydały 434 tys. wiz. W tym 232,5 tys. pozwala Ukraińcom na wjazd do Polski, to więcej o 12,5% niż w roku ubiegłym.

 

Kwestie wizerunku Ukrainy zyskują na znaczeniu, odkąd we wrześniu 2015 czerpaliśmy od nich prąd. Pokryli około 1% krajowego zapotrzebowania na energię. Ukraina udostępniła nam od 60 do 135 megawatów mocy. Janusz Piechociński 2 lutego 2015 poinformował, że Polska da 100 milionów euro kredytu Ukrainie m. in. na modernizację ich elektrowni, o czym doniosło Polskie Radio.

 

Pojawianie się "Dziewczyn ze Lwowa" w polskim kinie służy budowaniu akceptacji. Twórcy pozbawiają odbiorcę możliwości oceny, co nas łączy a co różni. Bez tego brak możliwości określenia granic oraz kosztów współpracy. Finansowanie rodzimej kinomatografii przez polskiego podatnika staje pod znakiem zapytania. Czy jeszcze służy naszym interesom narodowym? Jaki bowiem jest ostateczny cel budowania wizerunku dobrego mieszkańca Ukraińcy?

 

Jacek Skrzypacz

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną