Schematy ataków Gazety Wyborczej nie zmieniły się od ćwierć wieku

0
0
0
/

Ataki na PiS i prezydenta Andrzeja Dudę prowadzone są według tych samych schematów, jakimi Gazeta Wyborcza zwalczała środowiska patriotyczne w latach dziewięćdziesiątych.

 

Lewicowi i pseudoliberalni oficerowie frontu medialnego oraz wodzireje antyrządowych demonstracji w swojej kampanii nienawiści wykorzystują te same schematy i hasła, jakie przez lata w ramach pacyfikacji środowisk patriotycznych w III RP po transformacji ustrojowej wykorzystywała „Gazeta Wyborcza”. O tym jak zbieżna jest dzisiejsza kampania nienawiści z kampanią sprzed dwudziestu lat świadczy najlepiej świetne opracowanie myśli politycznej „Gazety Wyborczej” z początków III RP, autorstwa Grzegorza Kucharczyka „Strachy z gazety”, jakie przed laty zostało wydane przez wydawnictwo Fronda.

 

Charyzmatyczny lider środowiska „Gazety Wyborczej” Adam Michnik, według Grzegorza Kucharczyka, zagrożenie widział nie w recydywie komunizmu, a w recydywie antykomunizmu. Przełomowym dla środowiska Adama Michnika wydarzeniem był marzec 1968 roku kiedy to środowisko z którego wyrosła „Gazeta Wyborcza” zbuntowało się wobec ortodoksyjnego komunizmu, ale również przeciw antykomunizmowi (komandosi negowali fakt sowieckiej okupacji Polski). Zdaniem byłego redaktora „Gazety Wyborczej” Michała Cichego, Michnikiem wstrząsnęło to, że jego państwo, państwo bliskiej mu ideologii, odwołało się do środowisk wrogiej Armii Krajowej. Nienawiść do polskiej tradycji patriotycznej była widoczna po latach w tekstach Konstantego Geberta alias Dawid Warszawski, który na łamach „Gazety Wyborczej” twierdził, że Narodowe Siły Zbrojne były zbrojnym ramieniem polskiego faszyzmu. „Gazeta Wyborcza” uznawała też generała Hallera za haniebną postać.

 

Jedną z idei przewodnich środowiska „Gazety Wyborczej”, zdaniem Grzegorza Kucharczyka, było przeświadczenie, że należy ograniczyć demokrację, by do władzy w Polsce nie doszli katolicy i prawica (kontynuacją myśli „Gazety Wyborczej” sprzed lat jest to, że dziennik w sporze o to, kto ma rządzić w Polsce, czy Trybunał Konstytucyjny, czy reprezentanci narodu „Gazeta Wyborcza” stawia wbrew konstytucji na Trybunał).

 

Według „Gazety Wyborczej” podział na lewicę i prawicę był anachroniczny, zaściankowy i nieeuropejski. Realnym zagrożeniem miała być recydywa nacjonalizmu. W 1990 „Gazeta Wyborcza” podkreślała anachronizm nacjonalizmu, i postępowość kosmopolityzmu. „Gazeta Wyborcza” dzieliła Polaków na europejskich i na nacjonalistycznych (populistycznych, szowinistycznych).

 

Nacjonalizm „Gazeta Wyborcza” definiowała jako mieszaninę rasizmu, zaburzeń psychicznych, dewocji katolickiej, antysemityzmu, nienawiści do inteligencji, ciągot antydemokratycznych. Wyrazem nacjonalizmu miała być pamięć o polskości Kresów i zbrodniach UPA na Wołyniu.

 

Wyzwolony demon nacjonalizmu, według pisma, miał doprowadzić do nazizmu. Dodatkowo nacjonalizm miał być dziedzictwem komunizmu. Zdaniem „Gazety Wyborczej” PRL na 40 lat zamroził demona nacjonalizmu, który został uwolniony w 1989 upadkiem systemu komunistycznego. Zdaniem „Gazety Wyborczej” utajony i niewidoczny nacjonalizm miała by rozpalić do pożaru jedna iskra. Dodatkowo według „Gazety Wyborczej” konserwatyzm Polaków uniemożliwia modernizację Polski.

 

Według „Gazety Wyborczej” polska prawica była: ksenofobiczna, antysemicka, antyniemiecka, prymitywna, antydemokratyczna, populistyczna, anachroniczna, sprzeczna z chrześcijaństwem i rozbudzała jedynie fobie. Prawicę miał wspierać prymitywny faszyzujący kler. Prawica była patologią systemu politycznego III RP. Zdaniem „Gazety Wyborczej” prawicowcy to „frustraci, pieczeniarze, ludzie obsesyjnie potrzebujący wroga, wyznawcy spiskowej teorii dziejów”. „Gazeta Wyborcza” w swoich tekstach o prawicy przestrzegała przed widmem faszyzmu.

 

W latach 90 największą nienawiścią „Gazeta Wyborcza” darzyła Wojciecha Cejrowskiego. Wojciech Cejrowski i jego widzowie zostali przez „Gazetę Wyborczą” uznani za: spadkobierców gestapo i bezpieki, faszystów i prostaków. „Gazeta Wyborcza” zwalczała też Zbigniewa Herberta, którego antykomunizm był dla „Gazety Wyborczej” nieodpowiedzialny, prostacki i agresywny. Twórczość Zbigniewa Herberta miała wskrzeszać demony polskiego nacjonalizmu.

 

„Gazeta Wyborcza” kreowała negatywny wizerunek Zjednoczenia Chrześcijańsko Narodowego. Dla ZChN zdaniem „Gazety Wyborczej” nie było miejsca w polskim życiu politycznym. „Gazeta Wyborcza” potępiała ZChN za: nawiązywanie do nacjonalizmu, katolicyzmu, zbrodniczej endecji, prymitywizm i prostactwo. „Gazeta Wyborcza” uznawała ZChN za spadkobiercę ONR i Eligiusza Niewiadomskiego. Z czasem, gdy ZChN zaczął wspierać system „Gazeta Wyborcza” uznała, że działacze Zjednoczenia mogą być sympatycznymi ludźmi (co oczywiście nie przeszkadza w tym, że ich poglądy prowadzą do nazizmu). Do walki z ZChN „Gazeta Wyborcza” wykorzystywała swoich publicystów określanych mianem „katolickich”.

 

„Gazeta Wyborcza” zwalczała też. Konfederacje Polski Niepodległej i Porozumienie Centrum Jarosława Kaczyńskiego (szczególnie za postulaty dekomunizacji i lustracji). Równocześnie „Gazeta Wyborcza” głosiła, że postkomuniści z Sojuszu Lewicy Demokratycznej swoją wygraną w 1994 roku obronili demokrację przed prawicą (AWS, ROP, i klerem).

 

Już od lat dziewięćdziesiątych „Gazeta Wyborcza” zwalczała Jarosława Kaczyńskiego, oskarżając go o chęć wprowadzenia dyktatury. W 2007 „Gazeta Wyborcza” głosiła, że walka z patologiami gospodarczymi i politycznymi III RP to przejaw choroby psychicznej, slogan rządnego władzy PIS i Kaczyńskiego. „Gazeta Wyborcza” uznawała, że rządy Prawa i Sprawiedliwości chciały wykorzystać prokuraturę, służby specjalne i Instytut Pamięci Narodowej do wprowadzenia w Polsce dyktatury. Rządy PIS miały być porażką demokracji, zagrożeniem demokracji ze strony nacjonalizmu. Oparciem dla rządów PIS miał być prostacki, prymitywny i prowincjonalny motłoch. Niezwykle schizofreniczne były argumenty „wyborczej” mówiące, że rządy PIS jednocześnie dezorganizowały państwo i budowały sprawną dyktaturę. Celem „Gazety Wyborczej” było rozliczenie rzekomej dyktatury PIS.

 

W czasie transformacji ustrojowej „Gazeta Wyborcza” odczuwała strach przed demokracją i tworzeniem się partii politycznych. W 1989 „Gazeta Wyborcza” nawoływała do budowy jednej monopartii (zgodnej z ideologią „Gazety Wyborczej”), tworzenia ruchu obywatelskiego, lub powołania sejmu złożonego z grup interesu. W 1990 „Gazetę Wyborczą” napełniała obrzydzeniem i przerażeniem ilość partii politycznych. Równocześnie „Gazeta Wyborcza” nieustannie podkreślała, że jest emanacją demokracji.Dla środowiska „Gazety Wyborczej” demokracja była dobra o ile była zgodna z ideologią forsowaną przez ich pismo, gdy jednak lud miał inne zdanie, to demokrację „Gazeta Wyborcza” odrzucała.

 

Od samego początku swego istnienia „Gazeta Wyborcza” walczyła z postulatami lustracji i dekomunizacji. Konfident bezpieki Leszek Maleszka na łamach „Gazety Wyborczej” twierdził, że dekomunizacja i lustracja doprowadzą do „stanu wyjątkowego i zawieszenia swobód obywatelskich”. Zdaniem „Gazety Wyborczej” lustracja miała doprowadzić do wielu nieszczęść, w tym i do kryzysu oraz upadku gospodarczego Polski (tezę taką forsował Dawid Warszawski), zbrodni, dyskryminacji, walki, dyktatury, bolszewizmu, ograniczenia demokracji. Lustracja miała być owocem nienawiści i zemsty, pomysłem absurdalnym. „Gazeta Wyborcza” głosiła, że antykomunizm i lustracja nie są do pogodzenia z demokracją. Równocześnie „Gazeta Wyborcza” odmawiała prawomocności demokratycznie uchwalonej lustracji. Adam Michnik twierdził, że lustracja ma na celu dręczenie „Polaków którzy nic złego nie zrobili, a tylko chcieli jakoś w miarę normalnie w tej Polsce żyć”.

 

Dla „Gazety Wyborczej” zwolennicy lustracji niczym się nie różnili od bolszewików, byli wariatami, antysemitami, prostakami i chamami. Adam Michnik zwolenników lustracji porównywał do targowiczan, twierdził również, że lustracja może doprowadzić do masowych mordów, anarchii a potem dyktatury.

 

W 1994 roku „Gazeta Wyborcza” twierdziła, że hasła lustracji głoszą ludzie rządni władzy i posad, ludzie chorzy psychicznie. Po latach okazało się, że wielu publicystów „Gazety Wyborczej”, którzy zwalczali lustracje było w PRL tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa.

 

„Gazeta Wyborcza” była równie przerażona lustracją w Niemczech i Czechosłowacji. Również i w tych krajach zdaniem „Gazety Wyborczej” lustracja miała doprowadzić do prześladowań, terroru, psychozy podejrzliwości, krzywdzenia niewinnych osób.

 

„Gazeta Wyborcza” była zachwycona tym, że Lech Wałęsa zablokował lustrację. Karol Modzelewski na łamach „Gazety Wyborczej” twierdził, że lustracja była gorsza od antysemickich prześladowań w 1968 roku, a sam proces lustrowania doprowadzi do „zdziesiątkowania elit naukowych polskich uniwersytetów”, uznania Polski za kraj nie cywilizowany. Dodatkowo według „Gazety Wyborczej” i Karola Modzelewskiego lustracja „groziła destrukcją kadry naukowej szkolnictwa wyższego, głęboką dezorganizacją państwowych przedsiębiorstw i obniżką poziomu zawodowego instytucji niezbędnych dla funkcjonowania państwa”. Również i Leszek Kołakowski na łamach „wyborczej” głosił, że lustracja doprowadzi do powszechnej nienawiści, kłamstw i krzywd.

 

W 1990 „Gazeta Wyborcza” protestowała przeciw pomysłom nacjonalizacji majątku Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Adam Michnik pomysły nacjonalizacji majątku PZPR określał mianem bolszewickich. Tak jakby mienie PZPR nie pochodziło z kradzieży mienia milionów Polaków.

 

W 1992 Adam Michnik również projekty dekomunizacji nazwał bolszewickimi i uznał, że prowadzą one do rasizmu i nazizmu. Leszek Kołakowski na łamach „Gazety Wyborczej”, uznał, że dekomunizacja doprowadzi do apartheidu.

 

Za równie prymitywne i szkodliwe, według publikacji Grzegorza Kucharczyka, jak lustracja, „Gazeta Wyborcza” uważała tropienie afer gospodarczych. Zdaniem publicystów pisma tropienie afer gospodarczych miało też prowadzić do ksenofobii, antysemityzmu, dyktatury i mordów politycznych. W 1989 roku „Gazeta Wyborcza” popierała uwłaszczenie nomenklatury, odrzucała wolny rynek i chciała pośredniego między socjalizmem a kapitalizmem modelu gospodarki.

 

Zdaniem Kucharczyka liczne procesy, jakie Michnik wytaczał swoim krytykom, miały na celu zablokowanie debaty o roli „Gazety Wyborczej” w Polsce. Celem „Gazety Wyborczej” było „przeorientowanie mentalności” Polaków we wszystkich dziedzinach, tak by Polacy: uznali oprawców za bohaterów (Jaruzelskiego, Kiszczaka i innych zbrodniarzy komunistycznych), ludzi sprawiedliwych (domagających się ukarania komunistycznych zbrodniarzy) za bandytów. „Wyborcza” dążyła do wykorzenienia Polaków z polskości, tożsamości, kultury i historii. „Gazeta” demoralizowała Polaków, narzucając nową tożsamość, której elementem była afirmacja onanizmu, pornografii, aborcji i deprawacji w szkołach.

 

Jan Bodakowski

 

WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną