Rząd ściąga 120 tys. uchodźców a Polaków wykańcza podatkami

0
0
0
/

Polska przyjmie uchodźców w ramach relokacji doniosła korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska – Borginon. Rząd postawił warunek, że będzie znana ich tożsamość oraz sprawdzą ich polskie służby.

 

Jako pierwsi mają do Polski przybyć mieszkańcy Libanu, chrześcijanie. RMF zauważa: „W miarę możliwości uchodźcy powinni pochodzić z krajów bliskich nam kulturowo” i w pierwszej kolejności będą pojawiały się m. in. „wdowy z dziećmi”. Przybyją w turach po 150 osób.

 

Przyjeliśmy do tej pory 200 osób z planowanych 120 tysięcy.

 

Program wyborczy PiS z 2014 akcentuje, że religia katolicka ma znaczenie dla Polaków, naszej tożsamości. Jednocześnie odwołuje się do idei „Europy silnej różnorodnością”, co wyjaśnia: „Jedyną drogą, która może zapewnić siłę i rozwój Europie jest podtrzymywanie tej różnorodności jako trwałej cechy przestrzeni kulturowej.

 

Unifikacja, czy radykalne zubożenie tej różnorodności, zastępowanie dziedzictwa kulturowego prymitywnymi eksperymentami cywilizacyjnymi oznacza osłabienie naszego kontynentu”. Przyjmowanie do kraju uchodźców zwiększa różnorodność ludności Polski, ale po co?

 

Odnośnie do gospodarki program wyborczy PiS zaakcentował role środków unijnych. Na pieniądzach z UE mają być budowane zmiany strukturalne. Plany mają być finansowane też z „nadpłynności banków”. Rodzi się pytanie, czy ustępstwa względem przyjmowania uchodźców to nie jest cena za dopływ euro?

 

Program 500 zł na dziecko może być realizowany na dwa sposoby: socjalistyczny – opodatkujmy i dajmy pieniądze z powrotem oraz wolnego rynku – ograniczmy daniny na rzecz państwa. Model pierwszy oznacza marnotrawstwo, co wyliczył Tomasz Cukiernik. Wedle jego ustaleń w latach 2007-2013 statystyczny Polak wydał 1606 zł na rzecz Unii a otrzymał 1368 złotych.

 

Drugi model zakłada ulgę. Beneficjent zatrzymuje w kieszeni pieniądze, bo nie zapłacił podatku. Rodzice dzieciom kupują zabawki obciążone 23% VAT i ubranka. To znaczy tyle, że realnie wydają 77 zł a płacą 100 zł. Za tą różnice – 23 zł – mogą wspomóc polskiego producenta. Tych środków nie ma. Dostał je rząd.

 

Na bajki dla dzieci rodzice mają tylko 95 zł ze stówki. Resztę zjada 5% podatku. Za te 5 zł są już do kupienia bajeczki w supermarketach. Rodzic kupuje sok i płaci 8% haraczu. Na 100 zł ten podatek oznacza to tyle, że stracił około 11 pampersów. Swoją drogą na pieluchy obowiązuje także ta sama stawka VAT.

 

Kto chce, aby jego syn zagrał w piłkę nożną ten zapłaci 23% podatku za piłkę. Tyle samo mama zapłaci więcej jeśli kupi córce baletki. Przy zakupie jedzenia rodzice stracą 8% w ramach podatku od owoców, dżemów, mięsa i ciastek. Do kurczaka, makaronu i ryb dopłacą tylko 5%. Państwo dba również o dostęp do papieru toaletowego, bo wskutek VAT rodzice będą mieli go mniej o 22%.

 

Pojawia się tu pytanie w jaki sposób te podatki służą rodzicom?

 

Mapka do indeksu wolności gospodarczej za 2015 ukazuje jasno, że Polacy wyjeżdżają i rodzą dzieci tam, gdzie jest więcej wolności ekonomicznej. Na poziomie zielonym, czyli między 70 a 79,9% są Niemcy, Francuzi, Holandia, Irlandia, czy cała Skandynawia. Polska znajduje się z wynikiem 68,6% przed Urugwajem, ale dała się wyprzedzic Botswanie. My mamy 42. miejsce w rankingu, a Wielka Brytania 13., tuż po USA, Niemcy zajmują 16., Finowie 19., a dla porównania Gruzja 22.

 

W interesie Unii leży, aby Polska czerpała od niej pieniądze. W ten sposób Komisja Europejska ma możliwość podrzucania nam własnych problemów za wspieranie socjalizmu. Rząd znajduje się w pułapce, bo główne źródło finansowania leży w VAT.

 

Jego redukcja wymaga zmiany myślenia z gospodarki planowej, co „pobudza”, „stymuluje” na rzecz wolnego rynki, czyli „nie wtrąca się”. Za tym idzie rozpoczęcie walki z biurokracją, aby w miejsce regulacji pojawił się człowiek.

 

Przeciętnie Polak w ramach klina podatkowego, czyli różnicy między tym ile na papierze a ile do kieszeni, płaci około 40% haraczu. Po dołożeniu mu podatkiem VAT, od powietrza w górach, od deszczu (w Koszalinie), od psa, akcyzą, reprograficznym (od nagrywalnych płyt DVD i skanerów) realnie przekracza on 60%.

 

Wedle krzywej Artura Laffera przez obniżkę podatków zyskuje też rząd, bo ludzie kombinują z fiskusem, jak płacą za wysokie daniny na rzecz państwa. Aby w Polsce rodziły się dzieci potrzeba bezpieczeństwa rodziców. Według CBOS 32% kobiet między 18 a 33 rokiem życia nie chcą mieć dzieci z powodu braku pieniędzy.

 

Rząd obniżył już o 1% podatek od soczewek kontaktowych, stymulatorów serca, czy herbaty. Polska wymaga, aby to była norma, a nie wyjątek.

 

Zamiast podatków na rzecz sfinansowania 500 zł na dziecko potrzebujemy, aby państwo nam te pół tysiąca zostawiło w kieszeni. Wszystkim. Czas, abyśmy zaczęli odcinanie pępowiny łączącej nas z Unią Europejską. Rozwiązaniem jest gospodarka w której Polak założy firmę w pięć minut, a podatki będą niezauważalne dla rodzinnego budżetu. Wtedy dopiero wrócą do kraju nasi rodacy.

 

Jacek Skrzypacz


WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną