Atmosfera była podgrzewana do czerwoności. Baliśmy się miażdżącej merytorycznej debaty. A co wyszło? Kilku europosłów liberałów i socjalistów atakowało Polskę za bezład konstytucyjny. Konserwatyści stawali w naszej obronie. Verhofstadt pluł jadem i na koniec za nieudzielenie mu dodatkowego głosu groził pięścią Przewodniczącemu PE.

Europosłowie byli źle przygotowani. Nawet ich riposty sprawiały wrażenie, że nie słuchali słów Beaty Szydło, wygłaszając tezy pod wcześniej przygotowane własne przemówienia.

Premier polskiego rządu wypadła bardzo dobrze. Była spokojna, merytoryczna, nie dała się sprowokować pomówieniami o nacjonalizm, gotowa na odpowiedzi na wnikliwe pytania. Niestety, takich się nie doczekała. Mogła za to wysłuchać połajanek o wymigiwaniu się z azylu dla uchodźców w Polsce, o niepodpisaniu Karty Praw Podstawowych.

Dowiedzieliśmy się, że wobec Słowenii państwa, które w sposób znaczący łamie prawo, Unia nie wszczyna debaty w PE. Widocznie na Słowenię nikt nie donosi, tak jak to się dzieje w Polsce.

Wtorek był ciekawy również dzięki wydarzeniom kulisowym. Otóż KOD, na czele z bezrobotnym Kijowskim (ciekawe kto mu opłacił podróż), był bardzo aktywny. Między innymi KOD w PE rozdawał ulotki, informujące, że „PiS szkaluje dokonania Polaków”. O swoje ulotki zadbał także PiS, informując eurodeputowanych o akcji poprzednich władz w redakcji „Wprost”.

Można było zobaczyć zdjęcie Latkowskiego broniącego laptopa. Ulotka tej treści tak rozsierdziła PO, że część europosłów wyszło ostentacyjnie ze spotkania z Beatą Szydło. Ich wściekłość przybrała na sile w chwili zakończenia przemówienia pani premier. Padały bezsensowne argumenty. Zarzucano Beacie Szydło niewywiązanie się z umowy i atakowanie poprzedniego rządu. Ciekawe, jak można było wytłumaczyć perturbacje wokół Trybunału Konstytucyjnego, bez naświetlenia jego genezy.

Nic nie zapowiada, aby opozycja zmieniła swoje stanowisko. Żyją jakby w matrixie i albo jak Petru marzą o jak najwcześniejszych wyborach, albo ustami Grzegorza Schetyny bajdurzą coś o eurosceptycyzmie Beaty Szydło i o skręcaniu Polski na Wschód w stronę finansowania przez służby Putina. Retoryka zapożyczona od Przewodniczącego UE Martina Schulza, który za słowa o putinizacji w Polsce nie przeprosił.

Reasumując: polska opozycja pozostanie nadal w natarciu, działając bez żadnych zahamowań - powrót do Polski Beaty Szydło na tarczy dają nikłą nadzieje, że jej słowa odniosą na brukselskiej arenie jakikolwiek skutek. UE nie zaprzestanie stosowania podwójnych standardów. Są równi i równiejsi, którzy na wszystko mogą sobie pozwolić.

Jesteśmy i chyba pozostaniemy nielubianym chłopcem do bicia. A Unia pod hegemonią Niemiec nie zaprzestanie szukać u nas dziury w całym. Trafnie to wyraził europoseł niemiecki Hans-Olaf Henkel, mówiąc: „To nie debata, ale inkwizycja. Podziwiam premier Beatę Szydło za to, że ma odwagę stawić czoła tym atakom”. Niemcy to jego zdaniem uzurpatorskie moralnie mocarstwo. „Ratowali klimat i Grecję, uchodźców, a teraz demokrację w Polsce. Wtrącają się w nie swoje sprawy.”

A Polska znalazła się na celowniku unii, bo zdaniem europosła z Wielkiej Brytanii Andrew Lewara „Rząd PiS odważył się wyłamać z szeregu i pójść własną droga. Stąd zmasowany atak unijnych instytucji. To, że doszło do debaty pokazuje, że unia ma zbyt dużą władzę”.

Nic dodać, nic ująć. Unia wtrąca się w nie swoje sprawy, szukając konfliktów tam gdzie ich nie ma, a nie skupiając się na najważniejszych kwestiach.

Dlatego zachodzi obawa, że Polska jeszcze nie raz stanie się celem ataków. Chyba żeby zboczyła z obecnej drogi i przyjęła dawną politykę płynięcia w głównym nurcie europejskim. Ale to już niestety przerabialiśmy i nie chcemy do tego wracać.

Iwona Galińska

WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.