Premieru Tusku na nosie

0
0
0
/

- Polacy lekceważą Rosjan – ale czy słusznie? Przyjrzyjmy się co właściwie uczynili Rosjanie w Warszawie, składając hołd ofiarom katastrofy smoleńskiej - pyta w cotygodniowym felietonie dla Prawy.pl Stanisław Michalkiewicz.


Wielokrotnie mówiłem, że fala naturalnego lekceważenia przetacza się przez świat z zachodu na wschód.
 
Amerykanie lekceważą Anglików, Anglicy – Francuzów, Francuzi – Niemców, Niemcy – Polaków, Polacy – Rosjan (oczywiście nie wszyscy Polacy, uchowaj Boże; niektórzy Polacy Rosjan uwielbiają do tego stopnia, że tylko poczucie pełnienia obowiązku Polaka powstrzymuje ich przed przepoczwarzeniem się w Rosjan), Rosjanie – Czukczów, a potem jest Ocean Spokojny („I na Tichim Okieanie swoj akończyli pachod”) i nie ma już kogo lekceważyć, zwłaszcza, że Chńczycy wszystkich uważają za zamorskich diabłów, a Japończyków leceważyć nie można ze względu na pewną zagadkowa przyczynę, o której wspomina Stanisław Lem w „Doskonałej próżni”.

Polacy lekceważą Rosjan – ale czy słusznie? Przyjrzyjmy się co właściwie uczynili Rosjanie w Warszawie, składając hołd ofiarom katastrofy smoleńskiej.
 
W odróżnieniu od tubylczej hołoty, której się wydaje, że im bardziej będzie udawała cudzoziemców, tym bardziej cudzoziemcy będą ją podziwiali, Rosjanie bywają niekiedy bardzo wyrafinowani.
 
Zwróćmy uwagę, że oficjalna linia suflowana hołocie przez wynajętych przez razwiedkę klakierów basujących Platformie Obywatelskiej sprowadza się do tego, iż Smoleńsk to obciach.

Tymczasem Rosjanie, składając hołd ofiarom smoleńskiej katastrofy pokazali, że wcale tak nie uważają – i w ten subtelny sposób sobie z premiera Tuska i jego komandy zakpili.
 
Przypuszczam nawet, iż chcieli pokazać więcej – że mianowicie nawet w taki wyrafinowany sposób będą testowali Polskę na podatność na „bliską zagranicę”.

No bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że wprawdzie „koko, koko, euro, spoko” – ale polityka nie została odwołana?

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną