Premier Tusk na podsłuchu

0
0
0
/

Pan Michał Tusk, syn pana premiera Donalda Tuska zwierzył się dziennikarzom, że jego ojciec, to znaczy – pan premier Tusk podejrzewa, że jest podsłuchiwany.


To na pewno prawda, bo przecież niedawno sam pan premier Tusk zapewnił nas, że pan Michał Tusk jest uczciwy, jak mało kto. Czy taki uczciwy człowiek mógłby mówić nieprawdę? To jest absolutnie wykluczone!

Ciekawe, że podobne podejrzenia w latach 40. żywił ówczesny wicepremier Stanisław Mikołajczyk i kiedy ktoś przychodził do jego gabinetu na rozmowę, dla utrudnienia podsłuchu puszczał radio na cały regulator.

No ale wtedy wiadomo – były czasy stalinowskie, kiedy nasz nieszczęśliwy kraj był okupowany przez NKWD, a nawet tubylczy Urząd Bezpieczeństwa co chciał, to robił. Wprawdzie powściągliwie, na zasadzie „nie trzeba głośno mówić”, niemniej jednak sobiepaństwo UB zostało udokumentowane już w połowie lat 50. przez tzw. „komisję Mazura”, a niektórzy ubowcy zostali nawet skazani – na przykład Anatol Fejgin, który nawet skomentował skazujący go wyrok, że to niby „parch pro toto”.

O ile jednak wtedy było to bardziej zrozumiałe, bo wiadomo; „państwo totalitarne” i tak dalej – o tyle premier Tusk obawiający się podsłuchów w 22 roku sławnej transformacji ustrojowej, kiedy nawet konstytucja głosi, że nasz nieszczęśliwy kraj jest „demokratycznym państwem prawnym” w dodatku „urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”.

Jakże w takim państwie premier może podejrzewać, że jest podstępnie podsłuchiwany i to nie przez jakichś „agentów obcego obiadu”, tylko przez własne, rodzone służby, w dodatku osobiście przezeń przecież „nadzorowane”?

W tej sytuacji – jedno z dwojga: albo pan Michał Tusk kłamie w żywe oczy, albo ta cała konstytucja, podobnie jak osobisty „nadzór” pana premiera nad tajnym służbami, to tylko takie makagigi, rodzaj dekoracji, mających ukryć fakt okupowania naszego nieszczęśliwego kraju przez bezpieczniackie watahy.

Jeśli chodzi o pana Michała Tuska, to wiadomo, że jako człowiek uczciwy, kłamać nie może, a nawet pewnie i nie umie. Zatem nie mamy innego wyjścia, jak przyjąć do wiadomości, że nasz nieszczęśliwy kraj nie jest żadnym „państwem prawnym”, tylko żerowiskiem bezpieczniackich watah, które najwyraźniej nic sobie nie robią z osobistego „nadzoru”, jaki pan premier miałby rzekomo nad nimi roztaczać. Bo co tu mówić o jakimś „nadzorze”, kiedy premier rządu nawet nie wie, kto właściwie i na czyj rozkaz go podsłuchuje?
 
Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną