Pozytywni hakerzy z Torunia

0
0
0
/

Dwadzieścia siedem lat temu w Toruniu milicja zatrzymała grupę astronomów, fizyków i techników. Pierwszych polskich hakerów-patriotów. Czego dokonali i czym rozwścieczyli władzę ludową?   


Kilka dni przed zatrzymaniem 14 września 1985 roku miało miejsce nietypowe, jak na szarość czasów PRL, zdarzenie. Przez cztery minuty na ekranach telewizorów mieszkańców toruńskiej starówki widniało logo, zakazanej przez ówczesne władze komunistyczne „Solidarności”. Pod nim zaś dodatkowo napisy o treści  „Dość podwyżek cen, kłamstw i represji. Solidarność Toruń” oraz „Bojkot wyborów naszym obowiązkiem. Solidarność Toruń”.    

Akcja z jednego z mieszkań na Starym Mieście, została wykonana w tzw. prime time, czyli w czasie emisji popularnego serialu „07 zgłoś się” z porucznikiem Borewiczem w roli głównej. Z całą pewnością śledząc losy bohatera tego serialu z „dodatkiem treści opozycyjnych” mogli zapoznać się też, pozostający w zasięgu ich oddziaływania, skoszarowani żołnierze oraz pracownicy Urzędu Spraw Wewnętrznych.    

Partyjnym dygnitarzom i służącym im wiernie funkcjonariuszom organów bezpieczeństwa krwi napsuło bardzo proste urządzenie. Składało się ono ze zwykłego telewizora, współpracującego z komputerem ZX Spectrum. Emisja sygnału (obrazu z napisami) nakładała się na emitowany sygnał nadajnika państwowej telewizji. Test sprawności, poprzedzający właściwą akcję, odbywał się poprzez nakładanie na obraz prostych figur geometrycznych.    

Konstruktorami tego „hakerskiego urządzenia” byli: profesor astronomii Jan Hanasz oraz pracownicy katedry radioastronomii – Zygmunt Turło i Eugeniusz Pazderski – z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Swój wkład w sukces przedsięwzięcia wniósł też matematyk Grzegorz Drozdowski.

Kilka dni później, uskrzydleni sukcesem konstruktorzy-opozycjoniści, rozgrzali do czerwoności lokalnych towarzyszy, a pewnie także tych już poinformowanych o wcześniejszych „ekscesach medialnych” - z Komitetu Centralnego.

Stało się to za sprawą kolejnego „podłączenia” z napisami, tym razem w czasie nie gorszym niż poprzednio. A mianowicie w trakcie emisji „Dziennika Telewizyjnego”. Jeden z redaktorów bełkoczący coś o amerykańskim wyścigu zbrojeń i pokojowej postawie Związku Radzieckiego został „poczęstowany” logo Solidarności wraz z hasłami. To humorystyczne zestawienie, wyemitowane chyba w najbardziej właściwym momencie, mogli oglądać mieszkańcy trzydziestotysięcznego toruńskiego osiedla Rubinkowo.   

Ale władza ludowa, w osobie generała Czesława Kiszczaka i jego specjalistów, zaskoczona po pierwszej emisji, przy drugiej „stanęła na wysokości zadania”. „Wydawcy” dodatku do DTV nie zdążyli opuścić lokalu, skąd szedł sygnał i zostali zatrzymani przez milicję. W areszcie przebywali kilka miesięcy, a potem usłyszeli półtoraroczne wyroki w zawieszeniu.
   
Niezrażony tym faktem Jan Hanasz, we współpracy z doktorem fizyki Piotrem Kwiekiem z Uniwersytetu Gdańskiego, przystąpili do unowocześniania wykorzystywanego w Toruniu urządzenia. W październiku 1987 roku miały odbyć się jego pierwsze testy. Ale i tym razem Służba Bezpieczeństwa wykazała się czujnością. W wyniku przeszukania na gdańskiej uczelni zarekwirowano część aparatury. Do sprawy już nie wrócono.    

Po dwudziestu siedmiu latach od toruńskiej akcji i ponad dwudziestu wolnej Polski wielu z nas, obserwujących otaczającą nas rzeczywistość i sposób jej przedstawiania w mediach, mogłoby zadać sobie pytanie czy hasła „telewizja kłamie”, „dość podwyżek” nie przydałyby się na ekranach telewizorów w trakcie trwania „Faktów” TVN, „Wiadomości” Polsatu czy TVP.       

Rekonstrukcję akcji z 1985 roku można obejrzeć na: http://www.youtube.com/watch?v=Lztemas2fFI&feature=related

Antoni Krawczykiewicz
fot. youtube.com

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną