Ostatki Wielkiej Brytanii

0
0
0
/

O zjednoczeniu Anglii i Szkocji myślano już w XVII wieku, ale dopiero w 1707 roku doszło do aktu unii. Oba narody przeżyły ze sobą ponad trzysta lat. Czy na naszych oczach dojdzie do utworzenia niepodległego państwa ze stolicą w Edynburgu?


Taki może się to stać bardzo szybko. Bowiem na 2014 roku przewiduje się rozpisanie referendum, w którym Szkoci odpowiedzą czy chcą wyjść z Królestwa Wielkiej Brytanii. Zgodę na głosowanie dał, po kilkunastu miesiącach rozmów między Londynem i Edynburgiem, premier Cameron. Ze sporządzonego i podpisanego przez konserwatywnego szefa rządu i jego szkockiego odpowiednika porozumienia wynika, że Szkotom przyjdzie odpowiedzieć na pytanie, sformułowane przez lokalny parlament i zaakceptowane przez odpowiednik naszej Państwowej Komisji Wyborczej.
 
Czy alternatywą dla obecnej federacyjnej struktury w ramach Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej będzie niepodległa Szkocja? Wiążąca odpowiedź oznaczałaby aksamitny rozwód i stworzenie w pełni niezależnych od londyńskiej metropolii instytucji. Przez minione cztery wieki, biorąc pod uwagę unię personalną, a trzy realną, tak naprawdę Szkoci nie porzucili myśli o „byciu na swoim”. Problem ich dążenia do samodzielności nie jest, więc wytworem ostatnich lat.

Ale po 1996 roku nastąpiła intensyfikacja działań pro niepodległościowych. To za rządów Toniego Blaira z Partii Pracy przyjęty został model decentralizacji władzy. Dla Szkotów oznaczało to choćby możliwość utworzenia lokalnego parlamentu. Decyzja w tej sprawie zapadła w drodze referendum, a jego wynik – 75 proc. głosów „za” nie wymaga chyba żadnego komentarza.

W 1999 roku odbyły się wybory, ale ku zaskoczeniu gorących zwolenników samodzielnego bytu państwowego, w parlamencie w Edynburgu nie było dostatecznej liczby szabel, a co za tym idzie – woli, by tę operację przeprowadzić.

Sytuacja uległa zmianie dopiero w roku 2007, kiedy w kolejnych wyborach zwyciężyli reprezentanci Szkockiej Partii Narodowej. Oni zdominowali też lokalny rząd. Kierunek ku niepodległości liderów SPN spotkał się akceptacją Szkotów, bo w kolejnym głosowaniu w 2011 roku, nacjonaliści otrzymali „zielone światło” do dalszych działań.

Szkockie „tak” za dwa lata będzie nie tylko przełomem w wielowiekowej monarchii brytyjskiej. Jej skład opuściłby drugi, co do potencjału ludnościowego, terytorialnego, ekonomicznego, czy politycznego podmiot. Z uszczerbkiem rzecz jasna dla Zjednoczonego Królestwa. Ale byłoby to swoiste „novum” w Europie zachodniej, gdzie sięgając dziesiątek lat wstecz, nie powstało żadne nowe państwo. Przy obecnej konstrukcji starego kontynentu w ramach Unii Europejskiej, szkocka niepodległość prowadziłaby też do powiększenia UE do dwudziestu ośmiu państw.
 
Zakładając scenariusz pójścia własną drogą Szkotom przyjdzie jeszcze rozstrzygnąć co najmniej trzy poważne dylematy. Czy utrzymać unię personalną, którą uosabia królowa, czy też mieć luźne relacje z dawną metropolią w ramach Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. A może wskazać na jednego z przedstawicieli rodów, potomków szkockich królów? Jest też trzecie rozwiązanie - niepodległa Szkocja mogłaby przyjąć ustrój republikański.

Z nieoficjalnych informacji, płynących z Pałacu Buckingham wynika, że utratą Szkocji nie jest zachwycona Elżbieta II. Za jej panowania od Korony odpadło już kilkanaście, z reguły małych państw afrykańskich, czy położonych na Karaibach wysp, ale ich ciężar gatunkowy był i pozostałby niewspółmiernie mały w stosunku do leżącej tuż „za miedzą” Szkocji. Kolejna brytyjska głowa państwa królowałaby na małym obszarze, będącym cieniem dawnej potęgi monarchii Windsorów.

Szkocka zmaterializowana niepodległość dodałaby zapewne skrzydeł licznym zwolennikom wyjścia Kraju Basków czy Katalonii z Królestwa Hiszpanii, czy Flamandów z Królestwa Belgii. Wygląda na to, że w nieodległej perspektywie będziemy musieli kupić sobie nowy atlas geograficzny Europy i świata i zmienić globus.

Wanda Grudzień

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną