Brukselskie oszczędności – butelka wina za 600 zł

0
0
0
/

Miniony weekend upłynął pod wpływem bitwy o unijny budżet. Do Brukseli zjechali się liderzy 27 państw i po dwudniowych obradach, nie osiągnąwszy kompromisu rozjechali się do domów.


Przez polskie media przewinęło się w ciągu minionych kilkudziesięciu godzin spore grono specjalistów, ekspertów i różnej maści polityków. Wszyscy sprawiali wrażenie zatroskanych o los Unii, w tym o nasze bogactwo w przyszłości, wycenione na około 300 miliardów złotych.

Jak zwykle przy tego typu wydarzeniach koncentrowano się na generaliach. Uwadze umknęła zaś otoczka brukselskiego szczytu.

Te smaczki, które dają wiele do myślenia. Pod warunkiem wszak, że my obywatele UE – jesteśmy o nich informowani. A o to jest bardzo trudno. Wynika to nie tylko ze zdecydowanie pro unijnych poglądów polskiego świata mediów. Brak wiary w integrację, opowiadanie się za konstrukcją „Europy Ojczyzn” – to automatyczne kwalifikowanie osoby o eurosceptycznym podejściu do brukselskiej biurokracji – jako niemal faszysty, a już z całą pewnością ksenofoba i nacjonalisty.    

Zafałszowany obraz Unii to w dużej mierze legalna korupcja uprawiana przez urzędasów UE. Dość wspomnieć, że do 15 procent wydatków na fundusze wędruje do opinii publicznej, zwykle w formie reklam i ogłoszeń w mediach. W ten sposób właściciel danej stacji, czy gazety, a także wydawca jej programu informacyjnego czy publicystycznego nie podejmuje pewnych tematów, w trosce o kondycję finansową swojego portfela, portfela pracodawcy i instytucji, w której pracuje.

Ale bywają wyjątki. Od razu uspokoję polskich euroentuzjastów. Zwykle ich krajem pochodzenia jest Wielka Brytania, gdzie przeciwnicy nowego Związku Radzieckiego Europy, nie dali się na szczęście, zupełnie zepchnąć do podziemia. I oto dzięki ubiegłotygodniowemu Daily Newsowi dowiedzieliśmy się między innymi dlaczego „te dobre władze UE” tak bardzo broniły większych cięć w budżecie na najbliższe siedem lat.

Otóż okazało się, że decydował tu w dużej mierze partykularny interes brukselskiej wierchuszki.  Bowiem oczekiwała ona, że w centralnym planowaniu do 2020 roku zwiększy się też znacząco pula wydatków na administrację. I to o niemałą kwotę 5 mld euro.

Przyjrzyjmy się więc, co już ma teraz kasta trzech tysięcy wybrańców, z góry piramidy unijnej? Po pierwsze niezbyt wyczerpujący 37,5 godzinny tydzień pracy. Daje to, jak wynika z prostego rachunku matematycznego, mniej niż osiem godzin dziennie pracy.
 
Po drugie dłuższy, niż przeciętny Europejczyk, urlop wypoczynkowy. Po trzecie system dodatków do pensji, których wysokość sięga nawet 40 proc. Udręka przebywania poza swoją ojczyzną też jest nieźle płatna i sięga 16 proc. pensji podstawowej.

Po czwarte, w ramach „małej polityki prorodzinnej dla wybranych” każdy urzędas jest wyposażony w dodatek rodzinny w kwocie, co najmniej 150 euro oraz 2 proc. wartości pensji.    

Ale to nie koniec. W czepku urodzone są dzieci eurokratów. Jeśli jest ono niepełnoletnie, co miesiąc, na konto brukselskiej kasty wędruje prawie 400 euro. Do tego ponad 250 euro na edukację każdego malca.

Po przepracowanym dniu każdy wysoki rangą „nasz” biurokrata może skorzystać z subsydiowanych restauracji. Paliwo tankuje na stacjach, gdzie cena znacząco odbiega „in minus” od cen rynkowych.

I jeśli starsze pokolenie pamięta „sklepy za żółtymi firankami”, gdzie zaopatrywali się w czasach głębokiej komuny nasi sekretarze, to są one obecne także w neokomunistycznej brukselskiej rzeczywistości. Wystarczy wejść pokazać legitymację i dostęp do dofinansowanych towarów jest niczym dotknięcie raju.

Czego więc brakuje ludziom pokroju Przewodniczącego Barosso, czy komisarza Lewandowskiego, przyjaciela Donalda Tuska? Czego jest im mało „na brukselskim wygnaniu”, że chcą zwiększyć wydatki na administrację?

Może wino Chateau Angelus Grand Cru, rocznik 1992, kosztujące około 600 zł za butelkę, którym raczyli się w drugiej połowie tygodnia notable, nie było smaczne? Może warto na następnym szczycie sięgnąć po starsze roczniki w winiarni francuskich? Pijcie ludowi komisarze. My płacimy. Cierpliwość ma swoje grancie.

Antoni Krawczykiewicz
fot. sxc.hu

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną