Moskiewska firma „Nikkolo M”, działająca w branży doradztwa politycznego (lub jak kto woli PR), ciesząca się najlepszym uznaniem wśród polityków wielu państw, a przede wszystkim w Rosji, opracowała „strategię” prezentacji raportu MAK.

Zarzuty o obecności alkoholu we krwi generała Andrzeja Błasika, brawurze pilotów Tu-154M czy wreszcie powielane już teraz na całym świecie stereotypy na temat „Polaków” prawdopodobnie wymyślono w moskiewskim biurze firmy „Nikkolo M”, by 12 stycznia tego roku zaprezentować je podczas konferencji prasowej z udziałem gen. Tatiany Anodiny na oczach całego świata.

 

Należy przypomnieć, że z usług tej właśnie firmy korzystał sztab Wiktora Juszczenki, przygotowując „pomarańczową rewolucję” (w 2004 roku). Teraz, choć oficjalnie szef „Nikkolo M” nie potwierdza współpracy z Międzypaństwowym Komitetem Lotniczym, to jednak w półoficjalnych rozmowach z dziennikarzem „Naszego Dziennika” inni pracownicy ujawniają szereg informacji mogących sugerować taką właśnie kooperację.

 

Jak się okazuje, „dochody firm zajmujących się politycznym PR składają się z dwóch równych części. Pierwsza to zapłata za pracę konsultantów politycznych, a drugie 50 procent to zapłata za milczenie konsultantów o tym, co robili w części pierwszej. To taki biznes” – zaznacza nieprzedstawiający się z imienia i nazwiska rozmówca gazety.

 

Efektem działań moskiewskich PR-owców było przygotowanie konferencji prasowej, która ostatecznie potwierdziłaby tezę lansowaną od samego początku (czyli od 10 kwietnia 2010 roku) przez władze na Kremlu o winie pilotów.

 

Jak zaznacza przewodniczący Parlamentarnego Zespołu wyjaśniającego przyczyny katastrofy smoleńskiej poseł Antoni Macierewicz, zamierzone skutki prezentacji rosyjskiego raportu nie byłyby jednak tak doniosłe, gdyby nie niepisana umowa między premierami Polski i Rosji o tym, że Donald Tusk będzie w tej sprawie milczał. Jeśli rzeczywiście takie ustalenia były – byłby to polityczny skandal.

Michał Polak
fot. Agata Bruchwald/Prawy.pl