Rządowe kalkulacje, czyli o 500+ nieco inaczej

0
0
0
/

prawy.pl_images_nowe_stories_media_felietonisci_waleszczynska_magdalenaCzy zastanawialiście się kiedyś, co jest tańsze dla państwa? Czy korzystniejsze jest utrzymywanie dzieci w domach dziecka, czy płacenie ich rodzicom miesięcznie 500 zł? Odpowiedź jest prosta. Ale jakie konsekwencje może mieć taka strategia? Z troski do dziecka czy pieniądza? Ostatnio przeczytałam o rodzicach, którzy po sześciu latach rozłąki z dzieckiem zapragnęli zabrać je z domu dziecka, bo wreszcie poczuli do niego wielką miłość i troskę o jego los. Autor tekstu jednoznacznie sugerował, że przypływ rodzicielskiej miłości i troski dziwnym trafem zbiega się uruchomieniem rządowego projektu 500+. Być może rzeczywiście, ich postawa jest motywowana wyłącznie finansowymi pobudkami. Jednak czy możliwy jest inny scenariusz? Może dzięki wsparciu ze strony państwa, w końcu będą mogli zająć się swoim niepełnosprawnym dzieckiem? Jedno jest pewne. Przypadków wątpliwej miłości będzie coraz więcej. Na szczęście patologia stanowi margines społeczny. A w tym marginesie znajduje się kolejny margines tych, którzy dzieci traktują przedmiotowo. To oni w programie 500+ widzą szansę na pozyskanie pieniędzy na zaspokojenie swoich egoistycznych żądz. Kogo wspiera rząd? Nie trzeba być politologiem, żeby wiedzieć, iż władzy nie tyle chodzi o wspieranie dzieci i ich rodziców, ale o zwiększenie wydajności społecznej. Dlatego też rząd bardziej cieszy się z kolejnego dziecka, niż z pierwszego. Zatem, czy państwu zależy na tym, żeby w polskich rodzinach było po jednym dziecku? Oczywiście, że nie! Dlatego rząd będzie wspierał te rodziny, które w jego oczach wspierają państwo. A kogo jest łatwiej zmotywować do posiadania kolejnego dziecka, parę, która ma jedynaka, czy rodzinę wielodzietną? Raczej tych drugich. Bogaci wielodzietni? Rodziny 3+, często postrzegane są za roszczeniowe, bo np. dopytują się o zniżki nawet tam, gdzie ich dla nich nie przewidziano. Teraz będą w lepszej sytuacji finansowej i nie powinny narzekać. Jednak czytając wpisy w Internecie i rozmawiając z rozmaitymi matkami mam mieszane uczucia. Niektórzy wydają się zapominać, że to rodzice odpowiedzialni są za wychowanie i utrzymanie swojego potomstwa, a nie państwo. Jeśli państwo chce rodziców wspierać w ich trudzie, to chwała mu za to. Jednak narzekanie, że 500 zł to za mało, bo dziecka za to się nie wyżywi i nie wykarmi, to nie tyle przesada, co kpina. Jeżeli chcemy, aby państwo żywiło i karmiło dzieci, to oczywiście jest taka możliwość. Wystarczy zrzec się praw rodzicielskich. W domach dziecka to państwo ponosi koszty utrzymania najmłodszych obywateli. Pieniądze lekiem na patologię? Z drugiej strony nie bójmy się tego, że w wyniku programu 500+ raptem dzieci w domach dziecka nie będzie, bo patologiczni rodzice masowo zaczną zmieniać swoje życie i zabierać je z ośrodków. Dzieci w domach dziecka niestety będą. A jeśli jakiś procent ich mógłby dzięki programowi wrócić do domów rodzinnych, to powinniśmy się cieszyć, nie tylko dlatego, że dzieci wrócą do rodziców, ale również dlatego, że nie będą one dodatkowym obciążeniem finansowym dla państwa. Przecież korzystniejsze jest dla budżetu wypłacenie 500 zł rodzicom na dziecko, niż utrzymywanie go w ochronce, które kosztuje około 4000 zł. Pozostaje mieć cichą nadzieję, że oprócz pieniędzy dzięki programowi będziemy bardziej uwrażliwieni na to, co dzieje się z dziećmi u sąsiada za płotem? Przecież będzie dostawał 500 zł na dziecko z naszych podatków. Jako naród, który dopiero uczy się społeczeństwa obywatelskiego, musimy stawać się odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale również za innych.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną