Przywrócić prawdę o prawie

0
0
0
/

trybunal_konstytucyjnySprawa Dyrektora Zespołu Orzecznictwa i Studiów Trybunału Konstytucyjnego, prof. dr hab. Kamila Zaradkiewicza, w związku z jego publiczną wypowiedzią nt. rozstrzygnięć i działania TK w Polsce, może być kapitalnym punktem wyjścia do debaty nad fundamentalnym dla Polski i Polaków zagadnieniem, by dać prawdziwą odpowiedź na pytanie – czym jest prawo?

A klasycznie pojęte prawo jest sztuką dobra i słuszności.

Obok różnych komentarzy dotyczących wypowiedzi Kamila Zaradkiewicza, ataków personalnych na jego osobę – postaram się być adwokatem jego osoby oraz wypowiedzi, zaczynając od kontekstu jaki towarzyszy wypowiedziom nt. prawa w Polsce.

Kontekst

Wypadki ostatnich miesięcy, z różnych lecz fundamentalnych racji dla myślenia o prawie, pokazują, że potrzebna jest reforma ustrojowa - by osadzić system prawny na fundamencie wartości trwałych i niezmiennych, aby każdy – jak mówił na Westerplatte Jan Paweł II - miał przestrzeń potrzebną do spełniania swoich zadań i powinności, by ochronić życie od poczęcia do naturalnej śmierci.

Chodzi o fundament prawa naturalnego, a więc powrót do szkoły prawnonaturalistycznej, w której "prawa człowieka muszą być podstawą tej moralnej mocy, którą człowiek osiąga dzięki prawdzie i powinności" (JPII, jw.).

W tej perspektywie "człowiek jest sobą poprzez wewnętrzną prawdę, jest to prawda sumienia odbita w czynach. W tej perspektywie każdy człowiek jest zadany samemu sobie" (JPII).

W rzeczywistości pytanie o prawo do życia poczętych, o charakter władzy w państwie: czy rzeczywiście istnieje jeszcze trójpodział władzy – rozstrzyga się we właściwej odpowiedzi na pytanie o to, czym jest prawo, jaki jest jego cel, kim jest człowiek z jego władzą rozumu praktycznego – czyli sumieniem wobec państwa, które kierując się pozytywizmem prawniczym chce być uzurpatorem dla ludzkich właściwie ukształtowanych sumień, uznając prymat litery prawa nad duchem (Miłość), co jest odwróceniem antycywilizacyjnym.

Na uniwersytetach niewielu odważy się mówić, jak jest, bo pozytywizm prawniczy "obliguje" jak "władca" totalitarny do pomijania prawdy o człowieku i prawie.

I wydaje się, że Kamil Zaradkiewicz jest również "uczniem" i profesorem szkoły pozytywistyczno-prawnej..., jednak na konferencji na UW pt. Sąd Konstytucyjny w państwie demokratycznym, przedstawił analizę, która moim zdaniem jest prawdziwą przyczyną nagonki na niego, bo pokazał on, że zachował resztki myślenia klasycznego, a więc pytającego o prawdę, referując ją, co poniżej wskażę.

Z kolei, myślenie klasyczne, jako stawiające pytania o prawdę, jest według rządzącej współcześnie ideologii poprawności politycznej "grzechem", bo odwodzi od wniosków proponowanych przez ideologię na rzecz wniosków zbliżających do prawdy rozumianej jako zgodność sądów z rzeczywistością.

W referacie prof. Zaradkiewicza wnioski polegały na wskazaniu niebezpieczeństwa stotalizowania państwa przez anihilację trójpodziału władzy dominacją TK nad pozostałymi władzami.

W formie wykładu akademickiego ukazał on blaski i cienie systemu demokratycznego, analizując temat: Modele Sądownictwa Konstytucyjnego w Europie. Powołał się na materiały źródłowe pochodzące od oficera komisji łącznikowej Komisji Weneckiej, pracownika TK, czyli na materiały tej Komisji oraz na bogatą literaturę tematu nad pomysłami i projektami stworzenia sądownictwa konstytucyjnego.

Jego powracającym komentarzem była paremia rzymska: nihil novi sub sole (nic nowego pod słońcem).

Kilka zdań z analizy Zaradkiewicza

W wystąpieniu na UW, dostępnym w internecie, prof. dr hab. Kamil Zaradkiewicz najpierw wskazał:

"Nie tylko w Europie, także w Ameryce. Tarcia między władzą ustawodawczą, sądowniczą, wykonawczą i sądami konstytucyjnymi, czy sądami, którym przyznana jest w węższym lub szerszym zakresie hierarchicznej kontroli norm, (...) są czymś naturalnym, w państwach demokratycznych".

Analiza ukazuje, że jest to pytanie o dominację jednych władz nad innymi, stąd podążając po tropach myśli Seweryna Rosmaryna z 1932 r.: "że suwerenem jest (...) ten komu przyznano w państwie moc ostatecznego rozstrzygania" Zaradkiewicz pokazuje za czyją myślą podąża tzn. za pozytywizmem prawniczym, a nawet za jego marksistowskim ideologiem.

A przecież, jak mówi filozof prawa ks. prof. Tadeusz Guz "tylko Bogu, w sensie najściślejszym przysługuje tytuł władcy, czyli tytuł króla", a człowiek już przez starożytnych myślicieli jest uważany za tego, który uczestniczy we władzy Boga, dlatego wolno mu się nazywać władcą, nie z racji natury, bycia Bogiem, to nigdy nie przysługuje żadnemu władcy ziemskiemu, bo Bóg sam jest prawdą, a ludzie powinni zaczerpnąć prawdę od niego i przyjąć ją posłusznie, jako od najwyższego prawodawcy. Dlatego ani stanowienia prawa, ani orzecznictwa prawa nie można oderwać od prawdy, że Chrystus objawia nam Najwyższego prawodawcę, jako źródło prawa miara wszystkich rzeczy.

Dalej - w swoim wystąpieniu - prof. Zaradkiewicz dzieli się wrażeniem, że jeżeli sądy konstytucyjne sytuuje się w ramach zasady scentralizowanej ochrony konstytucyjności, to nie ma tu miejsca na przynajmniej instytucjonalny trójpodział władz. - Możemy w ogóle o nim zapomnieć – dodaje.

Tym sposobem Zaradkiewicz udowadnia, że jakkolwiek jest funkcjonariuszem systemu, to jednak całkowicie nie stał się ofiarą politycznej poprawności, która ocenzurowałaby taką jego wypowiedź, zanim by mu przyszła do głowy, gdyby tylko była taka możliwość.

I przytacza krytyków zasady scentralizowanej kontroli konstytucyjności. Mówi, że ich zdaniem zachodzi w niej – po pierwsze zachwianie trójpodziału władzy, gdzie powierzona jest władza polityczna, tak naprawdę, organom niewybieralnym w wyborach demokratycznych; zaburzenie integralności i par excellence polityczności władzy prawodawczej i po części niebezpieczeństwo upolitycznienia samych sądów rozstrzygających o hierarchicznej zgodności norm, i zagrożenie dla ich niezależności a to – komentuje prof. Zaradkiewicz – po pierwsze przez tendencję do upolityczniania powołań sędziowskich (nihil novi sub sole) a po drugie narażenie na wpływy polityczne albo negatywnie pozycji sędziów przez polityków.

Analiza różnych porządków pokazuje – mówi Zaradkiewicz - że w Europie analizowane są tak naprawdę dwa podstawowe schematyczne modele kontroli konstytucyjności" – starszy – sądowej kontroli – który ma źródła w Stanach Zjednoczonych, w orzecznictwie Federalnego Sądu Najwyższego, i przeważający na kontynencie europejskim model scentralizowanej kontroli ustaw (33 kraje), w niektórych innych istnieje model zdecentralizowanej kontroli albo model przyznający te kompetencje innym organom, w szczególności Sądom Najwyższym, nie ma sądów konstytucyjnych "(13 państw, w szczególności państwa skandynawskie, Monako od 1911 r., Szwajcaria).

Natomiast na Cyprze – podkreśla Zaradkiewicz – gdzie w 1960 r. utworzono Najwyższy Sąd Konstytucyjny, - co ciekawe - głównym autorem konstytucji cypryjskiej i pierwszym prezesem tegoż sądu konstytucyjnego był Niemiec prof. Erns Horsthoff, znany z dość niechlubnej karty i publikacji Der Totalestadt, (Państwo Totalne), uzasadniający zasadę wodzostwa jako "naukowiec" III Rzeszy Niemieckiej, co po wojnie nie przeszkodziło mu pozostać prezesem Sądu Konstytucyjnego Cypru.

Zaradkiewicz podsumowuje i mówi, że Sądy Konstytucyjne są typowe dla państw bloku postsowieckiego, z wyłączeniem Estonii – gdzie sprawami ustalania norm zajmuje się Sąd Najwyższy.

Również, wskazał Holandię, a także polskie konstytucje międzywojenne oraz ustawę konstytucyjną z 1947 – jako całkowicie zakazujące kontroli konstytucyjności ustaw.

Tak się składa że w tym punkcie – gdzie Zaradkiewicz pyta po prostu o to, jak jest z rolą Trybunałów Konstytucyjnych – jego analiza pokrywa się z duchem analiz M.A. Peeters, badającej procesy globalizacji zachodniej rewolucji kulturowej przez instytucje organizacji światowych tj. UE i ONZ – choć nie wiemy – czyje zdanie Zaradkiewicz podziela w jego wykładzie, to jednak ukazuje on prawdę w tym fragmencie, który zreferował jako badacz (jw.) - ukazuje zagrożenie totalnością przez fakt eliminacji trójpodziału władz.

A. Peeters pyta o Traktat Lizboński – czy jest ufundowany na jedynym możliwym źródle uniwersalności, prawie wpisanym w serce każdego człowieka, czy też odcina się od tego źródła. I wyjaśnia, że Konstytucja ustanawiająca Traktat dla Europy, nie przychodzi "od dołu", ale "od góry" i odzwierciedla tzw. konsensus pomijający wolę obywateli, co oznacza, że ma charakter totalitarny.

Wsłuchać się w istotę rzeczy

Bo rzeczywiście – już student prawa wie, że jakkolwiek istnieją normy prawa zapisane w konstytucji – to jeśli się chce dojść do istoty prawa – ducha prawa – ratio legis – trzeba wejść głęboko w cały system prawny – co współcześnie wcale nie jest proste – bo ustawa konstytucyjna jest pełna wewnętrznych sprzeczności, podobnie jak system prawa międzynarodowego globalizującego zachodnią transformację "eko-genderową".

Z tego powodu odpowiedź na pytanie o to, jaki jest duch prawa – brzmi: duch "współczesnego" prawa jest wewnętrznie sprzeczny. Co to oznacza?

... że są przepisy – ale prawo – znika, bo system wewnętrznie sprzeczny – na podobieństwo – półprawdy – nie może działać – bo ma usprzecznione cele.

Jest tak jakby tym samym pojazdem jednocześnie chciało się jechać do przodu i do tyłu. Jakby wóz miał dwa dyszle umieszczone po przeciwnych stronach, albo jakby samochód miał kierownice na każdą ze stron świata, bo demokracja oderwana od trwałych i niezmiennych, uniwersalnych wartości wymusza takie absurdy.

W niej – po śladach przemocowej zasady cuius regio eius religio (czyja władza tego religia (sumienie) liczy się argument siły a nie siła argumentu. – Stąd taki atak na osoby odwołujące się do argumentów.

A już student prawa wie, bo czyta komentarze do przepisów, że niejasne ustawodawstwo, subiektywizuje prawdę o prawie. Np. jeżeli weźmiemy pod uwagę komentarz do art. 30 Konstytucji RP, dwóch uznanych konstytucjonalistów nie wyjaśnia ostatecznie czy rządzi nim koncepcja prawnonaturalistyczna czy pozytywizm prawniczy.

Atak na osobę

Rzeczywiście prof. Kamil Zaradkiewicz jest adeptem szkoły prawa panującej na Uniwersytecie Warszawskim, kontynuatorem myśli prof. Marka Safjana, czego nie ukrywa. Z pewnością również uczniem prof. Tadeusza Dybowskiego – który również uczył i mnie na ATK prawa zobowiązań i prawa małżeńskiego, podobnie jak prof. A. Stelmachowski, doradca prezydenta L.Kaczyńskiego, który we Wstępie do Prawa Cywilnego pisał, co z pewnych racji pisał...

Dlaczego więc nie zacząć rozmawiać o duchu prawa w Polsce – wszak po nas wszystkich przetoczył się kolczasty walec ideologii?

Warto przy okazji zobaczyć – jak myślą – rekomendowani przez partie polityczne prawnicy. Dla mnie jest zagadką, jak prawnik tzw. prawicy, mógł napisać w podręczniku swojego autorstwa zdanie, które sytuuje go po stronie najradykalniejszej dekonstrukcji prawa tj. jest postmodernizmu w prawie, kiedy pisał w "Podstawy filozofii prawa", że można negocjować normy – tak jakby można było wynegocjować np. spektrum światła – widmo optyczne, skoro jest jakie jest.

Zdradzę, bo znam historię najbliższej rodziny prof. Zaradkiewicza, że jest on prawnukiem gen. Kazimierza Tumidajskiego, zamordowanego w 1947 r. w dwa lata po wojnie, w łagrze spec. Riazań Dugilewo przez NKWD, pod specjalnym nadzorem Stalina, gdzie niemieccy jeńcy pilnowali polskich oficerów Armii Krajowej i żołnierzy, w tym 5 polskich generałów z okręgów wschodnich. Zaradkiewicz jest również prawnukiem płk. Stanisława Styrczula, jeńca Starobielska zamordowanego w Charkowie 1940.

Pisząc ten tekst, głęboko przejęta sposobem rozprawiania się z przeciwnikami politycznymi, może nawet zawodowymi, mam nadzieję, że duch prawdy, za którą walczyli i ginęli Pradziadowie profesora i nasi, ostatecznie pozwoli nam porozumieć się w Polsce, by mogła rządzić się prawem naturalnym wpisanym w serce każdego człowieka ziemi, by w 1050 r. Chrztu Polski, powrócić do prawdziwego Prawodawcy.

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną