Stanisław Michalkiewicz: Początek końca pieriedyszki?

0
0
0
/

- Dopiero na tym tle można lepiej zrozumieć stopniowe zwijanie ochronnego parasola nad Platformą Obywatelską i intensywne prace nad przegrupowaniem lewicy, która w tym projekcie najlepiej nada się do piastowania zewnętrznych znamion władzy - pisze Stanisław Michalkiewicz dla Prawy.pl. Na jakim tle? Przeczytajcie.

 

 

„Reżym komunistyczny w walce o lepszy dostęp do żłobu rozpada się” – tak w pierwszych słowach głosiła ulotka podrzucona przez SB w marcu 1968 roku w budynku Wydziału Humanistycznego UMCS w Lublinie.


Wprawdzie intencje autorów tej fałszywki z pewnością były inne – ale mimowolnie trafili w dziesiątkę. Rzeczywiście – w marcu 1968 roku miało miejsce starcie dwóch watah w PZPR: „Chamów”, zwanych wtedy również „Partyzantami” i „Żydów”. W efekcie wygrały „Chamy”, podczas gdy „Żydy”, wśród których było zresztą wielu autentycznych Żydów, przegrały.


Poza tym nic złego im się nie stało, bo dzięki temu mogli wyjechać z cudnego raju na Zachód, gdzie zresztą natychmiast zaprezentowali się w roli niewinnych ofiar „polskiego antysemityzmu”, co zarówno wtedy, jak i dzisiaj przynosi niezłe profity.


„Żydy” odegrały się dopiero wiele lat później, opanowując kluczowe miejsca w tak zwanej „stronie społecznej”, która w Magdalence dogadała się z „Chamami” z soldateski, czyli tak zwanymi „człowiekami honoru” co do podziału władzy nad mniej wartościowym tubylczym narodem polskim.
 

Wspominam o tamtych wydarzeniach, ponieważ znowu dzieje się coś podobnego. Oto „legenda Solidarności”, pani Henryka Krzywonos-Strycharska powiedziała, że prawdziwym przywódcą strajku w stoczni Gdańskiej nie był Lech Wałęsa, tylko Bogdan Borusewicz.


Dlaczego pani Henryka przypomniała to sobie akurat teraz, to jedna sprawa, bo drugą sprawą jest to, że Lech Wałęsa ofuknął marszałka Borusewicza, że tych rewelacji nie prostuje. Na domiar złego odezwał się również Andrzej Kołodziej, kierujący strajkiem w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni – że Wałęsa tak naprawdę to nikim ważnym nie był i tylko podpisał z dyrektorem Klemensem Gniechem porozumienie o podwyżce pensji o 2 tys. złotych i przywóceniu jego samego do pracy.


Tego było już za wiele, toteż były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju nie tylko oskarżył marszałka Borusewicza, że mu „kradnie zwycięstwo”, ale nawet zasugerował, że mógł on być prowokatorem lub agentem Służby Bezpieczeństwa.


Słowem – „reżym komunistyczny w walce o lepszy dostęp do żłobu rozpada się” – skoro oskarżenia a agenturalnośc miotane są w gronie uczestników „nocnej zmiany” z roku 1992, która wespół z komuchami zablokowała ujawnienie agentury w strukturach państwa.
 
Już mniejsza o to, ileż roboty przysporzy to niezawisłym sądom, jak bardzo wzbogaci to wymiar sprawiedliwości – bo te groteskowe nieporozumienia wydaja się być zwiastunem procesu znacznie ważniejszego od prestiżowych przepychanek kombatantów.


Te nieporozumienia mogą stanowić sygnał początku końca pieriedyszki, jaka w Europie Środkowej rozpoczęła się w 1989 roku w następstwie uzgodnień między prezydentem Reaganem a sekretarzem Gorbaczowem na temat nowego porządku politycznego w Europie, który zastąpiłby rozsypujący się porządek jałtański. Ten nowy porządek doprowadził do likwidacji ZSRR i wycofania wojsk rosyjskich z Europy Środkowej, w następstwie czego ta część starego kontynentu stała się strefą wpływów amerykańskich.


Sytuacja odwróciła się 17 września 2009 roku, kiedy to prezydent Obama rozpoczął wycofywanie USA z aktywnej pollityki w Europie Środkowo-Wschodniej, wskutek czego polityczną próżnię po rejterujących Amerykanach zaczęła wypełniać Rosja w porozumieniu z Niemcami. Świadczy o tym zwłaszcza strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, proklamowane w listopadzie 2010 roku po lizbońskim szczycie NATO i podpisanie porozumienia o pojednaniu polsko-rosyjskim przez metropolitę Cyryla i abpa Michalika.


Strategiczni partnerzy, czyli Niemcy i Rosja mają zatem czas na polityczne urządzenie Europy Środkowej do 2018 roku tj. do końca kadencji prezydenta Obamy, toteż wykorzystują każdy moment.


Dopiero na tym tle można lepiej zrozumieć stopniowe zwijanie ochronnego parasola nad Platformą Obywatelską i intensywne prace nad przegrupowaniem lewicy, która w tym projekcie najlepiej nada się do piastowania zewnętrznych znamion władzy.


I kiedy tylko rozstrzygnięta zostanie kwestia przywództwa przyszłej formacji lewicowej, parasol ochronny nad PO zostanie ostatecznie zwinięty, „legendy Solidarnosci” – zdemaskowane, a nasz nieszczęśliwy kraj wkroczy w okres kolejnego zlodowacenia.
 

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną