Pozbierałam wspomnienia z doświadczeń wielu osób i pozwól, że opiszę Ci parę spraw, bo może Ci się przydać ta wiedza. Nie wykażę żadnych nazwisk, ale świadectwa tych ludzi są prawdziwe. Kto doświadcza podobnych rzeczy, ten zobaczy prawdę, a kto nie uwierzy, to jego sprawa.
Są ludzie i jest ich wielu (sic!), którzy bardzo wyraźnie odczytali wolę Boga co do konkretnych spraw, ważnych działań dla walki o Bożą Prawdę, demaskującą fałsz świata doczesnego. Nie działają oni w ataku na żadnego człowieka, ale po prostu ‘robią swoje’, pokazując problem, jednocześnie nie roszcząc sobie prawa do oceniania kogokolwiek. Czego doświadczają podczas działań? O! To nie jest łatwe… Podobne rzeczy mogą przytrafiać się i Tobie, jeśli podejmiesz Dzieło Boże, bo dlaczegóż miałoby być inaczej? Jezus Chrystus zapewniał, że tak będzie, ale to nie jest problem lecz jak zwykle… zadanie.
Pewne osoby zwierzały mi się z licznych doświadczeń, które mogłyby je bardzo wystraszyć, gdyby nie były zanurzone w Miłości Boga. Przykłady? Proszę bardzo, oto kilka:
Płonący laptop podczas powstawania pewnej ważnej publikacji, nagłe ataki ze strony obcych osób, na przykład od niewinnie wyglądającej kobiety, która siedząc obok w metrze nagle wypowiada zdanie: „Zabiję was wszystkich”, ataki ze strony niektórych członków najbliższej rodziny, szyderstwa z ust tych, od których nigdy by się nie spodziewano takich reakcji. Są jeszcze liczne wewnętrzne pokusy, o które by się dana osoba nigdy w życiu nie podejrzewała. Albo dziwne, niezręczne sytuacje, tzw. intrygi, w które ktoś jest wplątywany, albo na przykład brak wsparcia od tych, którzy powinni być wierni dziełu, a nagle stają się podejrzliwi w niezrozumiały sposób. I wiele… wiele takich przykładów można by przytoczyć, ale czy trzeba?...
Ktoś mógłby się wystraszyć, zaczynając działalność Apostoła, ale nie powinien. Po pierwsze bowiem jest coś takiego jak rozeznanie i kierownictwo duchowe, któremu koniecznie trzeba się poddać. Spowiednik otwarty na działanie Ducha Świętego to nieodzowna podpora, bo sam Bóg pokazuje kierunek działania, choć pewnie nie padają wyraźne wskazówki co zrobić dokładnie, bo mamy wolną wolę i nie możemy ślepo przywiązywać się do człowieka w działaniu, gdyż przywiązanie należy się Bogu samemu.
I ze spokojem zobaczmy, że Apostoł nie jest chodzącym ideałem – bo cóż to niby miałoby znaczyć? Sam Bóg oświeca konkretnymi znakami i naprawdę tak jest, a posłuszeństwo Kościołowi jest kluczem dla pewności w niepewnym działaniu.
Bóg posyła Łaski, które umacniają tak bardzo, że w ludziach którzy drwią i szydzą widzi się piękno dziecka Bożego, tak samo jak w każdym człowieku. Ponadto wielką Łaską jest niepostrzeganie siebie samego jako kogoś ‘rozumiejącego lepiej’, ale po prostu jako, w danym czasie, idącego inną drogą i już.
Słabości to podstawa każdego działania, jak mawiał św. Paweł: „…z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości” 2 Kor 12, 5. Świadomość ich i rozeznanie jest powodem sukcesu Bożego działania w człowieku. My jesteśmy słabi – wszyscy. W te słabości niejednokrotnie jesteśmy uderzani. Jednak nic nie może nam się stać, gdy w tych słabościach pozwalamy działać Duchowi Świętemu. Wtedy doświadczamy swoistego spokoju – na ile nasza pycha, którą mamy(sic!) na to nam pozwala. Nie my czynimy dobro, ale sam Bóg. Nie ma wtedy też nieracjonalności działania, to znaczy nie pakujemy się w sytuacje, do których zwyczajnie nie jesteśmy powoływani na daną chwilę. A jeśli nawet spowodujemy szkodę, bo mamy nasze słabości i pokusy i nie zawsze wychodzi nam to, co rozeznajemy jako słuszne, to i na tej szkodzie Bóg buduje dobro. Możemy mieć spokój w niepokoju, bo zawierzamy Stwórcy a nie sobie. Zwykle okazuje się, że wydarza się coś niezwykle trudnego, z czym nie byliśmy sobie w stanie poradzić i baliśmy się tego, a tymczasem właśnie ta sprawa dała tak piękne owoce, że nasza wyobraźnia ich nie była w stanie przewidzieć!
A zatem spokój w burzy tego świata nigdy nie jest poza nami, ale jest w naszych duszach, w których dokonuje się na mocy wolnego wyboru, powierzenie wszystkich swoich słabości Bogu. Tak zaczyna się apostolat, bez względu na stan, czy możliwości, talenty, czy ich brak.
Czyli jak zwykle kochani chodzi o Miłość, z której rodzi się zawierzenie! Żadne trudy, których w apostolacie należy się spodziewać i nie raz zaskoczą, nie mogą być przeszkodą, ale wręcz przeciwnie: błogosławieństwem. Alleluja!