Ludowy ogier poszedł w odstawkę

0
0
0
/

Po wczorajszym głosowaniu w sejmiku Podkarpacia, antypisowska koalicja PO-PSL-SLD utraciła większość. By zapobiec temu scenariuszowi na głowie stawał lider struktur ludowców Jan Bury.

 

Postać to wielce wpływowa. Syn komunistycznego dygnitarza, ministra w rządzie Jaruzelskiego, zainstalowany w Związku Młodzieży Wiejskiej, a dziś jeden z liderów PSL. Mocno zaangażowany w działalność biznesową. O jego interesach pisały już wielokrotnie media. Spryciarz – dorobkiewicz, typowy przedstawiciel nielicznych, którzy poprzez układy zyskali na transformacji ustrojowej. Hasło PSL „Blisko ludzkich spraw” nie jest Buremu obce. On jest naprawdę blisko, by zgarnąć, co się da dla siebie.


Podkarpacki lider ludowców znany jest też z tego, że lubi się dobrze zabawić. Głośnym echem odbiło się balangowanie Burego za dziesiątki tysięcy złotych, z kolesiami-prezesami Elektrowni Kozienice, w Kazimierzu nad Wisłą. Deska serów za kilkaset złotych. Zestaw wędlin liczony w tysiącach, no i alkohol.


A kto płacił? My – podatnicy. Żarcie i wóda smakują lepiej, jak wypchany pieniędzmi portfel Burego nie zmienia „in minus” zawartości, a w użyciu jest karta prezesa spółki skarbu państwa. Bo przecież to spotkanie biznesowe, a „swoja” rada nadzorcza, daje spore limity na pokrycie z nim związanych wydatków. Pod tym względem możliwości zaspokajania potrzeb kulinarnych Jana Burego są o wiele większego niż ojca komunisty Józefa. Czerwono-zielone dynastie mają się z reguły bardzo dobrze.


Czasami jednak przychodzą cięższe dni. A wczorajszy syty Bury do udanych zaliczyć nie może. Jednogłośnie odwołany został marszałek województwa podkarpackiego, namaszczony przez wojewódzkiego lidera, Karapyta.


To ten „słynny”, którym zajmują się teraz organa ścigania. Bo podobno dzielił pieniądze unijne za łapówki, a do tego przechodząc kryzys wieku średniego, miał wyjątkową nadpobudliwość seksualną. Małe mieszkanko w Rzeszowie miało służyć miejsce „intymnych schadzek” Pana Marszałka z podległymi mu urzędniczkami. Takie szybkie zbliżenie, niczym za stodołą na wsi.


Na domiar złego, typowany na następcę podkarpackiego ogiera, także ze stajni Jana Burego, kandydat nie uzyskał większości. Przepadł w głosowaniu, a jego miejsce zajął przedstawiciel PiS. Sam Bury, obecny na obradach, naciskał do końca na niektórych radnych, co jest kolejnym przykładem gangsterskiego prowadzenia przez niego polityki. Mimo tego jeden z partyjnych kolegów pozostał nieugięty i wraz z ex PiS-owcem, który zawitał niedawno pod skrzydła PO, dali większość prawicowemu zarządowi województwa podkarpackiego.


Po głosowaniu, zdenerwowany Bury, opuścił salę obrad. Nie ma się, co dziwić. Utracił swój matecznik, możliwość rozdawania posad „swoim”, czy „nadzorowania” właściwego rozwoju Podkarpacia. Teraz będzie miał więcej czasu, żeby zająć się marką PSL na szczeblu ogólnopolskim. Czeka go i jego partyjnych kolegów sporo pracy. Platforma już powoli tonie. Ale do pięcioprocentowego progu jest jej bardzo daleko.


PSL balansuje od lat i w ostatecznym rozrachunku wprowadza 20-30 posłów. Ale ta dobra passa kiedyś może się skończyć. Czy punktem zwrotnym będzie Podkarpacie i pokłosie dokonań ogiera Karapyty i jego wszechmocnego szefa Jana „deska wędlin” Burego?


Wanda Grudzień

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną