Ot i przykrość… nie ma ultimatum

0
0
0
/

www.prawy.pl_images_nowe_stories_media_felietonisci_Iwona_Galinska1Aż miło było popatrzeć na zawiedzione twarze opozycji po wczorajszej wizycie w Warszawie wiceszefa KE Fransa Timmermansa. Już tak blisko było do triumfu, do besztania Polski, stawiania jej do kąta przez brukselskich urzędników. A tu zawód. Timmermans stwierdził, że sprawa Trybunału Konstytucyjnego jest wewnętrzną sprawą Polski i powinna być tu rozwiązana. Według słów premier Beaty Szydło, rząd cały czas pracuje nad kompromisem. Ma temu służyć rządowy projekt nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, który będzie rozpatrywać parlament. Eksperci ds. TK kończą już prace. Oburzyło to naszą totalną opozycję. Nie ma mowy o żadnym kompromisie. PiS musi najpierw spełnić dwa warunki: wydrukować orzeczenie TK, a trzech wybranych przez parlament w październiku sędziów ma natychmiast wejść w skład TK. Czyli w dalszym ciągu sytuacja patowa. Umarła nadzieja o brukselskim ultimatum wstrząsnęła do tego stopnia opozycją, że lider Nowoczesnej zaczął bredzić: PiS łamie Konstytucję, czyli wjeżdża czołgami do połowy kraju, naraża premier i prezydenta na Trybunał Stanu. I jedynym wyjściem z tej całej makabry, zdaniem Petru, są wcześniejsze wybory, które PiS sromotnie przegra, a totalna opozycja zgrupowana wokół KOD-u obejmie rządy w Polsce. Przydał by się kubeł zimnej wody na otrzeźwienie. Ale nie można się zbytnio dziwić tym majakom. Świętowali już swój sukces. Już byli w ogródku, już witali się z gąską. Ich zabiegi, aby KE jak najprędzej wszczęła II etap procedury badania praworządności w Polsce, wyjazdy do Brukseli, godzinna rozmowa Kijowskiego z Tuskiem rozpłynęły się we mgle. Kilka dni temu krążyły hiobowe wieści mające swoje źródło w przeciekach brukselskiego dokumentu. Polsce stawia się ultimatum, aby rozwiązała spór wokół Trybunału Konstytucyjnego do 23 maja. W przeciwnym razie rozpocznie się II etap procedury badania praworządności. Odpowiedź polskiego rządu była stanowcza. Polska jest suwerennym krajem i sama będzie rozwiązywać swoje problemy, mówiła w Sejmie Beata Szydło, a KE nie ma żadnych podstaw prawnych, aby ingerować w ten konflikt. Jej mocne, emocjonalne a zarazem merytoryczne wystąpienie spotkało się z chamską repliką Grzegorza Schetyny, który wstydził się za naszą panią premier. Do tego wszystkiego doszło jeszcze darcie na mównicy sejmowej uchwały o naszej suwerenności przez posłankę Pomaskę. Wydawało się, że ta awantura sejmowa będzie miała negatywny oddźwięk w Brukseli. A tu zaskoczenie. Zaczęto dementować słowa o rzekomym ultimatum, którego nigdy ponoć nie było, a wiceszef KE przyjął zaproszenie do Warszawy wystosowane przez Beatę Szydło. Kolejna telefoniczna rozmowa miedzy polską premier a wiceszefem KE odbędzie się we wtorek. Podobno to ona ma być wiążąca dla UE, która wtedy zajmie stanowisko w tym sporze. Wydaje się, że Bruksela przyszła po rozum do głowy. Okazuje się, że jej procedura ochrony państwa prawa została wszczęta bez odpowiednich merytorycznych dokumentów i opierała się tylko na ogólnodostępnych informacjach i doniesieniach. Pozbawiona była ekspertyz i analiz prawnych. Zawierała jedynie banały o praworządności w UE i ogólne pytania do rządu polskiego. A poza tym UE ma chyba teraz ważniejsze problemy niż awantura z polskim rządem. Oprócz emigracyjnych perturbacji, radykalizują się jeszcze nastroje w kolejnych państwach. W Austrii w wyborach prezydenckich o mały włos nie wygrał lider skrajnej prawicy, stosunkowo niedługo odbędą się wybory prezydenckie we Francji, gdzie prym wiedzie nacjonalistyczna partia. I jeszcze sprawa Wielkiej Brytanii, która 23 czerwca zagłosuje za, czy przeciw Brexitowi. Stawianie do kąta polskiego rządu może jeszcze bardziej zradykalizować nastroje w państwach członkowskich, które mają dość uciążliwego dyktatu Niemiec.  

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną