30 maja 1940 r. we wsi Rudno na Lubelszczyźnie miała miejsce zbrodnia. 51 osób w ramach „odpowiedzialności zbiorowej” zostało rozstrzelanych w pobliskim lesie w odwecie za śmierć niemieckiego kolonisty.
29 maja 1940 r. w lesie Górki, na torach linii kolejowej Łuków–Lublin, na odcinku między Parczewem a Milanowem, znaleziono zwłoki niemieckiego kolonisty. Tego samego dnia na miejsce zdarzenia przybyła niemiecka ekspedycja karna, która w odwecie miała dokonać pacyfikacji Milanowa.
Wieś ta była zamieszkana w dużej liczbie przez kolonistów. Jej wójt nazwiskiem Schulz zdołał przekonać oficera kierującego ekspedycją, aby oszczędził mieszkańców Milanowa i skierował wojsko oraz żandarmerię do wsi Rudno, rzekomo wrogo nastawionej do Niemców.
Następnego dnia wojsko otoczyło ze wszystkich stron Rudno, a żandarmeria rozpoczęła przeszukiwanie mieszkań i zabudowań gospodarczych. Uciekających na łąki i do lasu ludzi chwytało wojsko.
W krótkim czasie spędzono pod kościół parafialny znajdujący się w środku wsi wszystkich mężczyzn w różnym wieku. Z plebanii zabrano proboszcza Ryszarda Ryczkowskiego, dołączając go do grupy. Wszystkich popędzono drogą prowadzącą do lasu.
Przed lasem rozpoczęto selekcję. Wszyscy, którzy mieli powyżej 55 lat, zostali zwolnieni. Pozostałych podzielono na trzy grupy, które kolejno przewożono samochodem ciężarowym na miejsce egzekucji. Była to pełna dołów leśna polanka, skąd mieszkańcy okolicznych wsi brali piasek dla potrzeb budowlanych.
Ofiarom kazano wyjść z samochodu i klękać nad dołem, następnie puszczono serię strzałów. To samo uczyniono z drugą i trzecią grupą więźniów, przywożąc ich w pewnych odstępach czasu.
Rozstrzelano 51 osób, zwłoki pochowano na miejscu. Podczas ekshumacji w kwietniu 1945 r. zidentyfikowano 44 ofiary. Szczątki złożono w zbiorowej mogile na cmentarzu parafialnym w Rudnie. Na miejscu kaźni postawiono krzyż.
Paweł Brojek
Źródła: radaopwim.gov.pl, gokmilanow.home.pl