Dziwne zachowania wśród „patriotów”

0
0
0
/

dziwne zachowania patriotówSą ludzie na prawicy, którzy pragną budować „okrągły stół” z największymi nosicielami antypolonizmu oraz paktować ze zwolennikami, zarówno dyskryminacji Polaków, jak i masowych morderców polskich kobiet i dzieci. Inni, jeśli nawet bezpośrednio tego nie robią, to działają tak, by wszystkim wymienionym dać więcej czasu na uzyskanie efektów w prowadzonej przez siebie polityce. Służą temu często wezwania do „dialogu”. Kierowane do przedstawicieli naszego kraju zakładają rozmowę ludźmi, którzy albo chcą Polaków wynaradawiać, albo się ich po prostu z kraju pozbyć. Ewentualnie podeptać pamięć polskich ofiar OUN-UPA, poprzez rozplenienie kultu sprawców ludobójstwa. Dialog z takimi ludźmi nie da nigdy nic. Retoryka usprawiedliwiająca takie działania może kojarzyć się z hasłem „Wybierzmy przyszłość”, w kampanii prezydenckiej Aleksandra Kwaśniewskiego. I zasadne znów wydaje się pytanie: „Którą i jaką?”. Wystarczy jednak znać choć trochę sprawy polsko-ukraińskie czy polsko-litewskie, by przy odrobinie uczciwości sklasyfikować perfidię takiej retoryki.  Rozmowa o przeszłości w wypadku ukraińskim to nic innego, niż styl grubej kreski Mazowieckiego, wygodnej, ale fatalnej w skutkach. Nie dziwi, że ten model polsko-ukraińskich relacji przez lata najbardziej odpowiadał Gazecie Wyborczej. Bardzo często ci, którzy mają coś często na sumieniu, lub na dyskusji o przeszłości obawiają się stracić, będą jej po prostu unikać. Unikom tym towarzyszy często dorabianie ideologii „wyższych wartości” dla swojej niejednokrotnie bardzo niskiej postawy. Ma się ona kojarzyć ze zgodą, nierozjątrzaniem, pojednaniem. Jednocześnie wszelkim jej oponentom „dorabia się gębę” wichrzycieli, burzycieli, sprawców psucia dobrej atmosfery lub kłótni, oszołomów, czy świrów. Skądś to wszystko znamy. Po cóż miał się tłumaczyć Komorowski, Wałęsa, Michnik i niektórzy koledzy oraz tyluż innych, skoro z nierozliczenia się można zrobić ideologię pokoju. Po cóż według ich podejścia do sprawy uruchamiać lawinę, która może zasypać także ich samych. Niestety jednak - ten typ myślenia wydaje się występować także u ludzi, którzy w teorii będąc przeciwnikami w/w, deklarują swoje patriotyczne przywiązanie. Wydaje się, że w ten sam sposób myślą wszyscy ci, którzy przez lata – od lewa do prawa - blokowali polskiemu społeczeństwu (i pośrednio ukraińskiemu) dostęp do wiedzy o zbrodniach nacjonalistów ukraińskich. Zarówno na lewicy, jak i na prawicy istnieje - tyleż samo pod tym względem ludzi amoralnych, jak i mających (przynajmniej w tej kwestii) czyste sumienie. Dlaczego także działacze prawicy obawiają się publicznie zdefiniować zbrodnię, określić i potępić sprawców, oraz 11 lipca ustawowo przywrócić pamięć ofiarom? Być może boją się tego samego co wcześniej wymienieni. Gdyby prawda wygrała, społeczeństwo osiągnęłoby duży stopień wiedzy, a wtedy można byłoby zadawać pytania. Czy w konsekwencji obawiają się przypomnienia konkretnych postaw oraz rozliczania? Czy obawiają się sięgania wstecz, co który polityk, działacz i dziennikarz pisał i jak to się ma do prawdy? Nie o to Kresowianom chodzi, ale tego najprawdopodobniej boją się ich oponenci. Tylko niewiedza społeczna może sprawić, że półprawdy używane w celu zamazania rzeczywistości będą przez kogokolwiek połknięte, lub uważane za wiążące i mądre. Brak wiedzy nie pozwoli zweryfikować - czy ci, którzy mają społeczeństwem kierować, lub wskazywać mu drogę, względnie informować, mają wystarczającą przewagę wiedzy i dobrej woli. A przecież społeczeństwo do tego ich wynajmowało. Po co człowiek kładący kafelki, albo inżynier po politechnice, czy handlowiec po SGH ma kupować gazetę z artykułami autora, który wie w sprawie niewiele więcej od niego? Co więcej - po co ma kupować wiedzę i opinię od człowieka, który świadomie wprowadza go w błąd? A dlaczego na takich osobników głosować? Ludzie, mając wiedzę zachowywaliby się inaczej. I właśnie być może po to potrzebna jest dyskredytacja tych, którzy wiedzę mają i chcą się nią w sposób uczciwy podzielić. Można to w sposób uproszczony potraktować jako formę niedopuszczania na rynek konkurencji, która była by w konfrontacji dla partaczy miażdżąca. Kluczem więc jest zachowanie społeczeństwa w niewiedzy. Niedopuszczenia do poznania, że coś jest może lepsze, prawdziwsze, warte zweryfikowania. Tylko wtedy stara, podgniła papka o wątpliwej jakości odżywczej może wydawać się wystarczająco atrakcyjna aby ją kupić. Potrzebna jest przy tym polaryzacja – albo, albo. Ofiarami takiego podejścia są także wszyscy odbiorcy. U jednych zatem braki w kwestii wiedzy, które mogą się odsłonić, zagrożą pozycji i będą w jakimś stopniu kompromitujące. Ci zaś którzy, jak się okaże - odpowiednią wiedzę posiadali (lecz działali haniebnie pomimo to) - odsłonią się jako czarne charaktery, a w ten sposób ich kompromitacja będzie szczególnie druzgocąca. Elementem tej metody jest bardzo często eliminowanie niewygodnych rozmówców, lub zostawienie ich w przewadze tych, którzy powiedzą coś - czego się od nich oczekuje. Najczęściej jednak zastępuje się absolutnie tych pierwszych – tymi drugimi. Metody te praktykują, zarówno Gazeta Wyborcza, jak i Gazeta Polska. Różnice między nimi w kwestii poruszania tematu ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego są właściwie kosmetyczne. Ta druga redakcja odrobinę więcej energii wkłada w wysiłek mający fasadowo pokazać, że jednak wcale w tych kwestiach nie milczą. Względnie, że chodzi im o to samo co Kresowianom, ale oni są rozsądniejsi, bo „uwzględnia realia” (polityczne). „Uwzględnianie realiów” znaczy w tłumaczeniu na język ludzki kompromis z łotrostwem, z zakłamaną rzeczywistością. Zakłada ona zbudowanie „wyższego dobra” na częściowo podłym, lub całkowicie podłym podłożu. Szacunki te nie mają nic wspólnego, ani z chrześcijaństwem, ani z humanizmem, którym to w zależności od politycznej strony wycierają się wilki w skórach owiec. Realne działania w teraźniejszości, zgodne z moralnością (w odbiorze tej nieco bardziej świadomej części społeczeństwa) mają zostać zastąpione przez perspektywy (obietnice) takichże czynów w ściśle nieokreślonej przyszłości. Nigdy nie będą jednak mieć końca, bo służą tylko do kolejnego odraczania - tego, by sprawiedliwości stała się zadość. Sprawiedliwość ma do siebie wszak to, że niekiedy psuje interesy (zwane czasami na pozór „wyższym dobrem”), albo powoduje powstanie wyssanej z palca wizji (obawy) ich zepsucia. Działa to jednak zawsze tak samo. Nie zawsze natomiast muszą służyć „mydleniu oczu” obietnice działań przyszłości. Czasem mogą być to działania pozornie załatwiające problem, lecz w praktyce nie tylko tego nie czyniące, ale dające argument „I czego oni jeszcze chcą?”. Występują w różnej wersji i jakości: mniej i bardziej łopatologiczne, ale zawsze służące do wmawiania bezwiednemu tłumowi, że wszystko zostało już załatwione (o ile nie jest to kolejna obietnica sięgająca w przyszłość). Trzy przykłady: Przecież w tej czy innej ukraińskiej miejscowości spotkała się, ta czy inna kombinacja prezydentów (co było politycznie poprawne i nigdy nie miało wpływ na pamięć ludzi). Przecież Andrzej Kunert wzniósł pomnik ofiarom OUN-UPA (Wszystko co się dało zepsuć zostało zepsute: forma, inskrypcja i lokalizacja były niezgodne z wolą Kresowian oraz sprawiały, że nikt się o sprawie nie dowiaduje). Przecież sejm ustanowił uchwałę dotycząca 11 lipca, która mówiła o przywróceniu tragedii Kresowian pomordowanych przez OUN-UPA do pamięci narodu polskiego (nie ustawa, lecz uchwała, nie czyniąca 11 lipca świętem, nie mówiąca o ludobójstwie, lecz czystkach etnicznych o jego znamionach). Zawsze coś musi zostać odgórnie przez - polskich przyjaciół apologetów morderców z OUN-UPA - zepsute. Zawsze jakiś element uruchamiający w Polakach mechanizm pamięci musi być poddany sabotażowi. I całość nie może prawidłowo działać, po to, by mogło działać co innego. Zawsze takie czyny, które mają załatwienie tej sprawy popsuć – powodują: z jednej strony rozrost ukraińskiego nacjonalizmu na Ukrainie, z drugiej wolniejszy rozrost świadomości (ale za to z wielką agresją i frustracją) w Polsce. Tragikomiczne, że ten proceder doprowadzenia - prędzej czy później do wybuchu w stosunkach polsko-ukraińskich (dla Moskwy tak korzystny) jest przedstawiany jako działanie pojednawcze i antymoskiewskie. Toteż analogicznie - działaniem ręki, najprawdopodobniej z Moskwy ilustrował to już jeden z oficerów Adama Michnika - Paweł Smoleński, nomen omen na lata przed Smoleńskiem. A jeśli Gazeta Wyborcza martwi się o stosunki polsko-ukraińskie, które mogą być zepsute przez siły zewnętrzne, to nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Chyba, że jednak założymy, iż w jakiejś części potrafi ona reprezentować polską rację stanu... Jeden z moich znajomych z kręgów Tomasza Sakiewicza - Rafał Dzięciołowski, gdy zarzuciłem, że Gazeta Polska powiela linię Wyborczej odparował mi, że świadczy to o obiektywności [Sic!]. Dlatego, iż cytuję „My przynajmniej uczciwie potrafimy przyznać rację Gazecie Wyborczej, kiedy ją ma”. Nazwisko redaktora Rafała Dzięciołowskiego znalazło się w liście publikowanym przez Wyborczą, który jedynie teoretycznie dotyczył „wzajemnej” ochrony miejsc pamięci w Polsce i na Ukrainie. Chodziło tak naprawdę o ochronę nielegalnie wznoszonych w Polsce pomników OUN-UPA , które na szczęście wobec bezradności państwa (i otaczającego się w tym względzie szczelnie obietnicami Andrzeja Kunerta) ulegały rozbiciu przez nieznanych sprawców. Jednym ze smaczków jest fakt, że powyższy apel uświetniło zdjęcie ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, wraz z Petrem Poroszenką. Fotografia i jej kombinacja w Gazecie Wyborczej, wraz z szanownym redaktorem - słodka niczym czekoladki Roshen. Innym smaczkiem jest fakt, że powyższe pismo w obronie pomników sprawców ludobójstwa, pełne zresztą gołosłownych frazesów ukazało się 11 lipca 2015 w rocznicę zbrodni [Sic!]. Gdy zajrzymy tam na egzotyczną kombinację nazwisk prawicy i lewicy, w teorii otwartych wrogów, bardzo się zdziwimy. Trzeba mieć świadomość, że niektóre z nazwisk prawicowych zostały wciągnięte bezwiednie (ponoć bez wiedzy o co chodzi i że to dla Wyborczej), jednak zmusza do zadania pytania: Czy daje to rozjaśnia to obraz niezrozumiałości pewnych obszarów polityki „Dobrej zmiany”, w kwestii nie zmieniania wszystkiego, choćby polityki wschodniej. Przykład Rafała Dzięciołowskiego, podałem nie bez przyczyny, bo proruskość bez pokrycia potrafi zarzucić tak mnie, wiceministrowi PiS Janowi Dziedziczakowi (Za działania zmierzające do odebrania Kart Polaka ukraińskim studentom z Przemyśla, itp.?) jak i naskoczyć na Renatę Cytacką, która może zostać wykorzystana przez „zielone ludziki” z Białorusi [Sic!]. Skoro zatem redaktor Dzięciołowski jest tak czuły i podejrzliwy w wykrywaniu obcych wpływów, niech się publicznie odetnie od haniebnego listu GazWybu, który podpisał. Nich napisze, że się pomylił. Obawiam się jednak, że ludzie z jego redakcji nie muszą się tłumaczyć ze swoich niejasnych ruchów. Jednak zarzuty innym mogą stawiać natychmiast, bez trzymanki, bez żadnych dowodów, bez pokrycia, ale za to po kryjomu. Te czysto bolszewickie obyczaje propagandowe, mimo braku pokrycia w faktach zostawiają jednak po sobie smród, który jest problemem wyłącznie dla ofiar takich działań. Ma to je zmusić do uległości i zmiany swoich poglądów. Jeśli dla kogoś bezwzględność wobec zbrodniczego banderyzmu jest dowodem na prorosyjskość, a wyrozumiałość dla neobanderowców dowodem na polityczny realizm - to można to podsumować krótko. Wstąpienie do Waffen SS, która miała heroiczne karty na froncie wschodnim w walce z sowietami - spełniałoby wszystkie wymagania korzyści walki z Rosją i realpolitik. A „chłopcy” z tej formacji naprawdę mieli sukcesy w porównaniu z „dziewczętami” z OUN, UPA, czy „SS-Galizien”. Tymczasem to wizję heroicznego oporu tych ostatnich stale narzuca się nam jako oczywistą i oczyszczającą przeciwwagę dla głównej formy ich działalności: Ludobójstwa Wołyńsko-Małopolskiego. Poważnie jednak: przecież to oczywiste, że odraza do sowietów czy rusofobia naprawdę nie muszą iść w parze ze złem, które te cechy także posiada. Niektórzy nigdy tego nie zrozumieją, bo nie są w stanie, nie chcą, lub im nie wolno. Aleksander Szycht

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną