Frakcja Psiapsiółek rozkłada nogi

0
0
0
/

prawy.pl_images_nowe_stories_media_felietonisci_stanismichalkiewiczNie ma przypadków, są tylko znaki – mawiał niezapomniany ksiądz Bronisław Bozowski. A czyż potrzebujemy wymowniejszego znaku, niż wspólne uczestnictwo trójki byłych prezydentów w Pikniku Wolności, jaki Wojskowe Służby Informacyjne wyznaczyły na dzień 4 czerwca? Ta data też nie może być przypadkowa. Wszak to rocznica obalenia rządu premiera Jana Olszewskiego z powodu podjęcia przezeń próby ujawnienia komunistycznej agentury w strukturach państwa. Ta próba została storpedowana przez obydwie strony umowy okrągłego stołu: wywiad wojskowy i „stronę społeczną”, uprzednio starannie wyselekcjonowaną przez generała Kiszczaka w porozumieniu z „lewicą laicką”, czyli dawnymi stalinowcami, co to przepoczwarzyli się w demokratów. Tego dnia agentura zwyciężyła, więc nic dziwnego, że teraz, kiedy Wojskowe Służby Informacyjne przystępują do kolejnej przebudowy politycznej sceny w tubylczym bantustanie, nawiązują do tamtego zwycięstwa. Skoro najtwardszym jądrem nowej kadry Umiłowanych Przywódców są konfidenci, zarówno w pierwszym pokoleniu, co to „jeszcze samego znali Stalina”, jak i w pokoleniu drugim, zwerbowanym przez WSI już „za demokracji”, to jakże nie udelektować ich ustanowieniem 4 czerwca święta państwowego, które tylko dla niepoznaki będzie posługiwało się hasłem „wolności”, podczas gdy tak naprawdę będzie Dniem Konfidenta? Cóż może lepiej ilustrować charakter tej uroczystości, niż uczestnictwo w niej trójki byłych prezydentów, z których dwóch, to znaczy Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski było zarejestrowanych w charakterze tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa, a trzeci, to znaczy – Bronisław Komorowski, był faworytem Wojskowych Służb Informacyjnych? Oczywiście nie wyczerpuje to wymowy tego znaku. Oznacza on również, że Wojskowe Służby Informacyjne mobilizują wszystkie, nawet najgłębsze rezerwy, nie oglądając się już na konieczność zachowania minimum konspiracyjnego. Skoro na głos znajomej trąbki w poskokach zareagował Lech Wałęsa, to czyż w tej sytuacji może kogokolwiek jeszcze dziwić samozawieszenie w prawach członka Platformy Obywatelskiej Jarosława Wałęsy? Nie chodzi już nawet o to, że jabłko niedaleko pada od jabłoni, bo znacznie ważniejsze jest, że to nieomylny znak, iż musiała zapaść decyzja o podmianie dotychczasowych Umiłowanych Przywódców, którzy zużyli się już moralnie, na Umiłowanych Przywódców z nowego zaciągu. Pepinierą tych kadr jest Komitet Obrony Demokracji i dlatego pod komendę filuta „na utrzymaniu żony”, czyli Mateusza Kijowskiego, w podskokach idą zarówno „byli ludzie” w rodzaju Lecha Wałęsy, Władysława Frasyniuka, czy Janusza Onyszkiewicza, ale i przedstawiciele drugiego pokolenia dynastii w rodzaju Jarosława Wałęsy, czy arywistów w rodzaju Ryszarda Petru. Wreszcie świadectwem mobilizacji najgłębszych rezerw jest wystąpienie Ewy Kopacz, która wbrew stanowisku przewodniczącego PO Grzegorza Schetyny wezwała do masowego uczestnictwa w obchodach Dnia Konfidenta. Najwyraźniej Frakcja Psiapsiółek, którą mocodawcy premierzycy wysuwali do piastowania zewnętrznych znamion władzy, już w geście zaproszenia rozkłada nogi. Taka głęboka wymiana kadr nie dokonuje się bez ważnej przyczyny i jestem przekonany, że Wojskowe Służby Informacyjne zamierzają w ten sposób wyjść naprzeciw zadaniom, jakie trzeba będzie wykonać w zamian za zewnętrzną pomoc w doprowadzeniu do zmiany rządu w Polsce, by w ten sposób zapewnić soldatesce możliwość dalszego pasożytowania na historycznym narodzie tubylczym. Nie jest wykluczone, że w rewanżu za ten radosny przywilej, soldateska będzie musiała wyrazić zgodę nie tylko na załatwienie remanentów, na które Niemcy oczekują już ponad 70 lat, ale również na realizację tak zwanych „roszczeń majątkowych”, z jakimi wobec Polski występuje diaspora żydowska. Do firmowania takich posunięć trzeba użyć Umiłowanych Przywódców którzy nie będą mieli żadnych zahamowań i nietrudno się domyślić, że polityka kadrowa w Komitecie Obrony Demokracji będzie prowadzona pod tym właśnie kątem. Warto w związku z tym odnotować pomysł z ostatniej chwili, by do Polski powrócił Donald Tusk, oczywiście kiedy w czerwcu przyszłego roku zakończy mu się kadencja w Radzie Europejskiej, by można było go lansować na prezydenta tubylczego bantustanu. Z punktu widzenia Naszej Złotej Pani Donald Tusk idealnie się do tego nadaje, a Wojskowe Służby Informacyjne, które zablokowały mu możliwość kandydowania w wyborach prezydenckich w roku 2010, będą musiały puścić w niepamięć wszystkie zastrzeżenia. Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną