Towarzystwo sobie idzie...

Metro. Prawdziwe tłumy. Są tacy którzy trzymają się drzewców swoich flag żeby się nie wywrócić. To jadą lemingi na marsz KOD z Górnego Ursynowa i Mokotowa.

Po dotarciu na miejsce tłum za pomocą ruchomych schodów wdrapuje się na Plac Bankowy. A tu deszcz. Co prawda ledwie kropi ale chowają się pod okapami. Niestety przestało padać. Są przywódcy trzej panowie K. Stoją: rozczochrany Kijowski, dalej Komorowski i jeszcze od niego grubszy Kwaśniewski machający tłustą łapką niczym gensek na Placu Czerwonym w czasie parady Pierwszomajowej.

Kopacz przemieszcza się jak wolny elektron. To raz na lewo to raz na prawo. Tłum gęstnieje. Na rękach zegarki seamaster omega lub złote rolexy warte po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Na palcach grube pierścienie. Odziani w drogie ciuchy. Butni, pyszni, zarozumiali. Towarzystwo rusza depcząc po drodze trawniki. Warczą silniki motocykli. Przeciska się obok dama – na oko pięćdziesięciopięcioletnia. Krótkie szorty nogi grube jak u słonia z flagą biało-czerwoną na ramieniu.

Okoliczni mieszkańcy uciekają na dalsze ulice Psy skomlą ze strachu. Z Ogrodu Saskiego podrywają się ptaki. To kaczki odlatują aż nad Wisłę. Przechodząc koło Domów Centrum chyba nie zdają sobie sprawy, że tu ludzie pracują w sobotę i niedzielę często za minimalną pracę, lub na umowach śmieciowych. Zresztą co to ich obchodzi... Widać kilku zwolenników Stalina, Bieruta i Jaruzelskiego. Mają transparenty z napisem „Ulica Związku Walki Młodych”. Wkraczają na Marszałkowską. Z balkonów obojętnie spoglądają na nich pojedyncze osoby. Nigdzie nie widać komitetu powitalnego, ani Łuku Triumfalnego. Docierają do Placu Konstytucji 3 Maja. Niektórzy patrzą z utęsknieniem na Plac Zbawiciela nie bez powodu jakiś czas temu nazywanego Placem Żelaznej Tęczy. Tłum kłębi się w miejscu gdzie rozdają darmowy sok. Kilku szczerzy się, cieszy się, pokazując sobie nawzajem transparent z napisem „ŻĄDAMY DARMOWYCH LEKÓW DLA KAC...” . Chichoczą jak małoletnie pensjonarki.

Koniec. Rozchodzą się. Znów zaczyna ogarnia nas miejski spokój. Wszystko wraca do normy. Okoliczni mieszkańcy wreszcie wracają z odległych ulic z psami do domów. Właśnie skończył się kolejny marsz KOD-owców.