„Newsweek” to jest jednak lepsza gadzinówka niż „Nie” Urbana. Przeczytałem artykuł o rekonstrukcji ślubu Rotmistrza Pileckiego z Marią Ostrowską. Znam ideę tej niecodziennej inicjatywy od dawna, od organizatorów.
Nie mogłem jakoś przeboleć, że wspomnienie takiej chwili może być realizowane przy Mszy posoborowej (to tak jakby w duchu scenerii o polskim wrześniu 1939 przebrać naszych żołnierzy w mundury LWP... co najmniej). No dobra, ale sama idea była miła, przyjemna, radosna, rodzinna, pokazująca historię miłości... Do tego Pilecki – człowiek formatu największego z możliwych! Autorytet nie tylko na prawicy. Z całym szacunkiem, ale żołnierz stojący na szczycie innych znanych wojskowych. Więc inscenizacja ślubu – taki pomysł. A że ja mało sielankowy człowiek, to nieszczególnie się zainteresowałem dalszymi losami projektu, aż tu czytam na stronie „Newsweeka”, że PiS nie nażarł się rekonstrukcjami działań militarnych „Wyklętych” i bierze się za sferę obyczajowo-matrymonialną (taka zbitka słów oczywiście ma otworzyć klapki w głowach: PiS będzie cenzorował nasze życia prywatne i zmuszał nas do jedynie słusznej obyczajowości...). Wow…
Okazuje się, że straszny PiS jest wszędzie, nawet na ślubnym kobiercu… (bo przecież jak minister Zdrojewski był na jakiejś uroczystości to lewactwo pisało, że jakoweś dzieło ma poparcie ministerstwa, a jak jest Gliński, to jest to już nie resortowa wizyta, ale akcja partyjna..., a że minister Kultury był na miejscu... to "Newsweek" odpalił nutkę grozy spod znaku partii smoleńskiej...). I czytamy w artykule dosłownie o szopce, o tym, że internauci wyśmiali (jakby to miało jakieś znaczenie), że rekonstrukcja ślubu była groteskowa, ale na tym nie koniec.
"Newsweek" przywołuje też Romana Pawłowskiego z "Gazety Wyborczej": "Ślub w Ostrowi to dopiero zapowiedź tego, co może nas czekać w najbliższej przyszłości. Są przecież do odtworzenia chrzciny, przyjęcia imieninowe i inne uroczystości rodzinne bohaterów. Dlaczego nie zrekonstruować dań z tamtych czasów? Niech wybrane restauracje serwują dania z kuchni polowej żołnierzy wyklętych. Przeżyjmy to jeszcze raz." No terror i groza.... Zawsze marzyła mi się pełna rekonstrukcja i myślałem, że to normalne... Jak archeolodzy robią spotkania-pokazy neolityczne to zdarza się, że serwują "dania" podobne to tych, jakimi raczyli się ludzie z epoki kamienia. Kiedy na wyspie Wolin zjeżdżają się różni Słowianie i Wikingowie starają się pichcić też coś à l'époque. No, a że tutaj komuś chciałoby się zrobić podobnie... to jest to już realizacja wizji PiSowskigo „Roku 1984” i Orwellowskiego świata zniewolenia... Zresztą za chwilę w artykule pojawia się właśnie Kaczyński, Orwell i sugestia, że polityką historyczną chce się nas zniewolić...
Straszna atmosfera panuje w artykule, a pamiętajmy, temat wywołała rekonstrukcja ślubu Rotmistrza Pileckiego. Ot, nic więcej. Ale czytam dalej.... Wiadomo, pojawia się Norman Davis, który skrytykował PiS za próbę zrobienia porządku z Muzeum II Wojny Światowej (dla przypomnienia, jest to muzeum raczej Platformy Obywatelskiej, hołdujące polityce historycznej proniemieckiej, albo jeśli kto woli: "europejskiej", muzeum za 500 milionów, którego wciąż nie ma, ale które ma od lat z 80 grubych etatów i magiczną Radę Powierniczą, której Davis jest zresztą członkiem). Czyli wiadomo, straszą polityką historyczną PiS-u i jakkolwiek do PiS-u można mieć wiele „ale”, to polityka historyczna im wychodzi nie najgorzej. Ale Pilecki, Łupaszka, Wyklęci… wiadomo, jest coś w powiedzeniu, że obecnie mamy wojnę trzeciego pokolenia „wyklętych” z trzecim pokoleniem UB… Ten artykuł jest chyba tego jakąś egzemplifikacją.
Rekonstrukcję ślubu Pileckich w „Newsweeku” porównano do innych „kontrowersyjnych” wydarzeń tego typu, a mianowicie do rekonstrukcji skazania ateisty na karę śmierci (brylował wówczas w tym teatrze prof. Hartman) i do rekonstrukcji rzezi wołyńskiej, która zdaniem odbiorców zbliżonych do wrażliwości newsweekowców była zbyt dosadnym zobrazowaniem historii. Ale co do tego wszystkiego ma niewinna scena ślubu Rotmistrza i jego ukochanej żony? Nic, ale ważne, by krwawy rytm artykułu trwał do końca… Chociaż nie do końca, bo o ile poprzednie rekonstrukcje uznano za kontrowersyjne, tę ostatnią obwieszczono jedynie śmieszną… ale w tle duch zagrożenia króluje od początku do końca tekstu.
Na koniec dla uwiarygodnienia całości przytoczono protest „części rodziny”. Okazuje się, że cała część rodziny to jedynie wnuk Stefanii Wasilewskiej z domu Ostrowskiej - najstarszej siostry Marii Pileckiej. Wnuk siostry żony. Już to, że podczas rekonstrukcji ślubu i przy całej ceremonii obecny był i wzruszony syn, nie syn brata wujka, ale syn Rotmistrza, Andrzej Pilecki, o tym dziennikarz nie wspomniał…
Fot. MKiDN