Robert Winnicki: Nie zapominajmy o stalinizmie

0
0
0
/

Niektórzy zastanawiają się, dlaczego przy okazji Baumana tak mocno podkreślam słowo "stalinista". Ma to swoje głębokie uzasadnienie.

 

Staliniści na rozległej mapie czerwonego Mordoru to, żeby posłużyć się tolkienowskimi analogiami, swoisty odpowiednik Uruk hai - najgroźniejszego, godnego największego potępienia plemienia orków, jakie powstało. Przynajmniej w naszej części świata (bo już niekoniecznie w Azji, gdzie czerwonym "udało się" przebić nawet Stalina i jego bandę). Pod względem ilości zbrodni, wymordowanych ludzi i skali represji stalinizm niewątpliwie wyróżnia się pośród reszty komunistycznej czy socjalistycznej hołoty.


Jest jeszcze drugi powód. Przypomnienie czasów stalinowskich zawsze wywołuje niemiły dreszcz wśród środowisk "opozycji laickiej", które zaczęły się kształtować w 1968 r., gdy PZPR potraktowała ich po macoszemu. Przypomnienie o stalinizmie jest zawsze niewygodne dla postaci takich jak Michnik, nie tylko ze względów osobisto-rodzinnych.


Przecież gdyby nie konflikt "żydów" i "chamów" w partii komunistycznej, który przybrał w 1968 r. otwarty charakter, to z dużą dozą prawdopodobieństwa ekipa, która m.in. później sformowała KOR, w ogóle nie określiłaby się w otwartej opozycji do systemu komunistycznego.


Trzeba pamiętać, że ci ludzie, a przynajmniej niektórzy z nich, wcześniej chcieli tamten system "reformować", ba! niekiedy radykalizować wręcz, w trockistowskim duchu. Dopiero gdy "chamy" z PZPR-u, w ramach wewnętrznych rozgrywek, nadepnęły im na "etniczny odcisk", ci wystąpili otwarcie przeciwko komunizmowi. Trzeba pamiętać o wewnątrzkomunistycznym charakterze tamtej rozgrywki.


I jeszcze jedna rzecz na marginesie tej sprawy. Trzeba mieć to na uwadze gdy dziś tak powszechnie potępiane jest "wypchnięcie" z Polski 20 000 osób (w tym m.in. Baumana) w ramach "akcji antysemickiej" w latach 1968-1972. Pamiętajmy, że spora część spośród tych ok. 20000 osób to staliniści głęboko zaangażowani w budowanie w Polsce najbardziej zbrodniczego systemu w dziejach. Samych oficerów LWP, którzy wtedy wyjechali, było kilkuset. Poza tym sędziowie, prokuratorzy, wysocy urzędnicy - w tym ludzie bezpośrednio odpowiedzialni za zbrodnie okresu stalinowskiego.


Dlatego, gdy dziś mówi się tak chętnie o "antysemityzmie" roku 1968 w Polsce, to zawsze zastanawia mnie, dlaczego zarazem takie oburzenie budzi sformułowanie "żydokomuna" w stosunku do okresu stalinowskiego? Skoro np. 40% kadry kierowniczej w UB stanowili przedstawiciele tej narodowości? Jeśli stosujemy kryterium etniczne, to stosujmy je konsekwentnie, mówiąc o "żydokomunie" l. 40-tych i 50-tych oraz o "antyżydowskiej" akcji w 1968 r.


Natomiast jeśli, jak chcą niektórzy, "zapominamy" o kryteriach przynależności narodowej oceniając stalinizm, to również to, co wydarzyło się w 1968 r. traktujmy jako sprawę "wewnątrzkomunistyczną" i nie epatujmy "antysemityzmem".


Robert Winnicki
Autor jest jednym z liderów Ruchu Narodowego.
fot. prawy.pl

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną