Objawienia i cuda religijne w PRL

0
0
0
/

cuda_prlNakładem Instytutu Pamięci Narodowej ukazała się doskonała 478-stronicowa praca Macieja Krzywosza „Cuda w Polsce Ludowej. Studium przypadku prywatnego objawienia maryjnego w Zabłudowie”. Praca przybliża nie tylko historię objawień, jakie rzekomo miała uzyskać od Matki Boskiej, od 13 maja 1965, czternastoletnia Jadwiga Jakubowska spod białostockiego Zabłudowa, ale także informacje o innych rzekomych cudach i objawieniach, jakie miały mieć miejsce w PRL. Pierwszy duży cud jaki miał miejsce po II wojnie światowej miał miejsce w godzinie miłosierdzia, o 15.00, 3 lipca 1949 w katedrze Lubelskiej, kiedy to kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej płakała ciemnymi łzami. Cud rozpoczął się w trakcie ważnych uroczystości religijnych i spotkał się z niezwykle emocjonalną reakcją wiernych. Po kilku godzinach o cudzie wiedział cały Lublin. Milicja Obywatelska i Wojsko Polskie zablokowało drogi dojazdowe do miasta. Nie powstrzymywało to wiernych, tym bardziej, że w katedrze maiły miejsce uzdrowienia i nawrócenia (pielgrzymi masowo występowali z partii, pozostawiając w katedrze swoje legitymacje partyjne, nawracali się też obecni w mieście Rosjanie). Codziennie rósł tłum przed katedrą, czynną dla pielgrzymów od 5.30 do 22.00. Był to czas szczególnych prześladowań Kościoła ze strony władz komunistycznych. Miesiąc wcześniej komuniści skonfiskowali drukarnię w Niepokalanowie. Bezpieka usiłowała za pośrednictwem tak zwanych „księży patriotów” rozbić Kościół od wewnątrz. Aresztowano studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i uniemożliwiano młodzieży uczestnictwo w uroczystościach religijnych. Na wsiach rozpoczęła się kolektywizacja. Nienawiść komunistów do Kościoła była tym większa, że 1 lipca 1949 papież nałożył ekskomunikę na członków partii komunistycznej. By kontrolować działania lokalnych władz lubelskich, podejmowane w celu zwalczania cudu, z Warszawy z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przybył Roman Romkowski, właściwie Nasiek (Natan) Grinszpan-Kikiel. Lubelski Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej codziennie, od 9 lipca, wysyłał do miasta około dwustu agitatorów, którzy mieli nastawiać ludzi przeciwko cudowi. Kolejny tysiąc agitatorów był wysłany w teren, do miejscowości leżących wokół Lublina. We wszystkich zakładach pracy i jednostkach wojskowych odbyły się ateistyczne seanse nienawiści. Wiece organizowano też w mieście. Podobnie media zaangażowały się w ateistyczną kampanie nienaści. Kościół katolicki zastraszony represjami starał się wyciszyć zjawisko. Oficjalnie stwierdzono, że cudu nie było. Nieoficjalnie wielu księży angażowało się w organizację i obsługę ruchu pielgrzymkowego do lubelskiej katedry. By zdobyć pretekst do rozprawy z Kościołem bezpieczniacy zabili 13 lipca 20-letnią młodą kobietę znajdującą się w tłumie. Jej śmierć była przedstawiana w mediach jako wypadek spowodowany przez tłum fanatyków religijnych i posłużyła w antykatolickiej kampanii medialnej komunistów. Ta ostatnia miała odwrotny skutek, bowiem tylko upowszechniła wiedzę o cudzie w PRL i na świecie. Zorganizowany przez komunistów 17 lipca wielki ateistyczny wiec w Lublinie doprowadził do zamieszek. Milicja i bezpieka zatrzymały 1500 katolików, których funkcjonariusze mundurowi oraz bezpieki poddali torturom. Setki osób spędziły długie lata w areszcie, a 50 osób zostało skazanych na kary wiezienia. Zatrzymani tego dnia katolicy przez lata byli przez władze dyskryminowani - wyrzucano ich z studiów i pracy, pozbawiano możliwości awansu i nagród. Szykany trwały do 1956 roku. Decyzją władz kościelnych 8 sierpnia zamknięto katedrę, jednak władze komunistyczne 12 sierpnia nakazały ponowne jej otwarcie, bojąc się oskarżeń o zamkniecie świątyni. Jednak z racji, że obraz przestał płakać zakończyły się pielgrzymki. Po wydarzeniach w Lublinie, podobne, chociaż mniej znane cuda miały miejsce w Chełmie, Jastkowie, Pruszkowie i Wyszkowie. Były one negowane przez lokalny kler katolicki. Cudowne wydarzenia miały mieć miejsce też w dwóch prawosławnych miejscowościach, gdzie stare ikony w cudowny sposób się odnowiły (taka forma cudu jest częsta w prawosławiu), oraz w wielu kapliczkach od Przemyśla do Łodzi. Pod koniec lat pięćdziesiątych w Krakowie przy ulicy Kossaka miało miejsce w 1957 roku widzenie Matki Boskiej. W 1958 ZOMO brutalnie spacyfikowało ludzi sprzeciwiających się rozbiórce kapliczki stojącej w miejscu objawień. W 1958 roku w Chełmku pielgrzymi widzieli wizerunek Matki Boskiej na szybie szkoły - władze uznały to za prowokacje w związku z usuwaniem krzyży ze szkół i ograniczaniem lekcji religii. Od 1958 do 1959 miały miejsce rzekome objawienia w Radziejowie. MO usiłowała blokować dostęp do miejsca objawień. W październiku 1957 na kopule kościoła świętego Augustyna w Warszawie przy ulicy Nowolipki pojawiła się postać Matki Boskiej, a kopuła nocą świeciła (nic nie dało jej przemalowywanie). MO ukarała mandatami 300 pątników. W 1960 roku dziwne światło widziano nad kościołami na Placu Trzech Krzyży i na Placu Zbawiciela w Warszawie. W 1966 roku w Lublinie na Placu Wolności „figura Matki Bożej poruszała głową”. MO zablokowała dostęp do figury i zatrzymała 100 pielgrzymów. W 1971 roku widzenie Matki Boskiej miał rolnik w Abramowie, we wsi Cegielnia „gipsowa figurka Matki Bożej poruszała głową”. W 1974 w Piotrkowie Kujawskim nocą kopuła kościoła świeciła a ludzie widzieli płaczącą Madonnę. W 1975 we Wrocławiu, w parku Szczytnickim władze ścięły drzewo, które przybierało kształt krzyża. W 1981 w Olecku i Słupsku przykościelne krzyże misyjne płakał krwią, badania laboratoryjne potwierdziły, że ciecz wypływająca jest krwią. Słupski krzyż płakał do 1986 roku, pojedyncze krople pokazywały się do 1992 roku. W latach osiemdziesiątych niezwykła sławę zdobyły fałszywe objawienia w Oławie, które skutkowały serią innych rzekomych objawień w wielu miejscach Polski. Wizjonerzy z różnych miejsc Polski a nawet świata nawiązali współpracę. Pierwszą wizję rzekomej Matki Boskiej Kazimierz Domański miał w Oławie 8 czerwca 1983 roku. Zjawa nakazała mu uzdrawiać ludzi. Od października wizjoner rozpoczął przygotowania do budowy kaplicy. Krytyczne artykuły w oficjalnych mediach rozsławiły zdarzenia - do Oławy zaczęły przybywać masowe pielgrzymki. Według informacji udostępnionych przez SB mediom wizjoner był pacjentem Poradni Zdrowia Psychicznego „i już wcześniej miał urojenia o charakterze religijnym”. W grudniu 1984 roku 28.000 pielgrzymów jest świadkiem cudu tańczącego słońca. W 1985 i 1986 wizjoner za samowolną budowę karany jest grzywnami, a teren należący do wizjonera non stop jest inwigilowany przez MO. Podobnie karani byli pielgrzymi – grzywnami i zatrzymywaniem. Po transformacji ustrojowej od 1991 do 1995 roku wizjonerowi udało się wznieść kościół, klasztor, plebanię, dom pielgrzyma, stołówkę i parking. Budynki były własnością Stowarzyszenia Ducha Świętego. W 2005 roku po śmierci wizjonera budynki zostają przekazane Kościołowi. W 1996 roku Episkopat uznał, że w Oławie nie miały miejsca objawienia. Zaapelował, by nie pielgrzymować do wizjonera i nie propagować jego widzeń. Inne wydarzenia tego typu w latach osiemdziesiątych miały miejsce w 1984 r. w Puławach (postać Matki Boskiej korze drzewa), a Kraśniku Fabrycznym, Kraśniku Starym, Karczewie (postacie świętych na korze drzew). W Mirachowie na Kaszubach nastolatka miała widzenie Jezusa. W Przasnyszu wierni dostrzegli Matkę Boską na szybie, w Ostrużu wizjonerka miała wizję Matki Boskiej i Jezusa (w kolejnych latach krwawiła figura Chrystusa). W 1985 w Rudzie rzekome wizje Matki Boskiej, ich prawdziwość potwierdzała zjawa z Oławy, w 1986 r. zjawa okazująca się wizjonerowi z Oławy potwierdziła prawdziwość cudownych zdarzeń w Kępie Gosteckiej. Wizjoner z Oławy za to, za diabelskie mamienia uznał wizje i uzdrowienia w Tomaszowie mające miejsce od 1988 do 1995 roku. Wizje i uzdrowienia mające miejsce w Chotnicach najpierw zostały uznane a potem potępione przez wizjonera z Oławy. Kazimierz Domański uznał też prawdziwość uzdrowień, cudów i wizji z Okonina z 1990 roku. W 1990 w Wykrocie miała się ukazywać Matka Boska, wydarzać się cuda, wizjoner miał mieć stygmaty i uzdrawiać, do 1996 postawił klasztor i kościół, który przekazał katolickim zakonnicom. Wierni dostrzegali też wizerunek Matki Boskiej na szybach w Pabianicach (1993), Pruszkowie (1994), Warszawie (1995) i Zabrzu (199&), Chrystusa w Pajęcznie (1999) i Idzikowie (1998). Obrazy religijne płakały w Żabiej Woli w 1993 roku, słońce tańczyło w Częstochowie w 1996, W Terespolu kopia ikony wydzielała olej w 2010, a w Hryniewiczach w 2012 płakała figura Matki Boskiej. Przez okres PRL było też wielu zachowujących anonimowość lub nieszukających sławy wizjonerów i stygmatyków. Tematyka niezwykłych zdarzeń nie była nagłaśniana ani przez Kościół, ani przez komunistyczne władze mające na monopol na prasę. W pracy Macieja Krzywosza „Cuda w Polsce Ludowej. Studium przypadku prywatnego objawienia maryjnego w Zabłudowie”, autor bardzo dokładnie przybliża czytelnikom wydarzenia w Zabłudowie, miejscowości na pograniczu prawosławia i katolicyzmu. Zabłudów jest małą miejscowością niedaleko Białegostoku. W czasach PRL aparat partii i organów represji był zdominowany przez nad Białorusinów, a sama Białostocczyzna była obszarem biedy (aż 40% gospodarstw rolnych w połowie lat 60 było nie zelektryfikowanych). 13 maja 1965 roku na łące niedaleko tej miejscowości czternastoletniej Jadwidze Jakubowskiej miała się ukazać postać Matki Boskiej, a matka dziewczynki miała zostać uzdrowiona. Rodzina wizjonerki wbrew opinii proboszcza opowiedziała mieszkańcom wsi o zdarzeniu. Drugie widzenie wizjonerka miała mieć 20 maja, a trzecie – 23 maja, wtedy to miał mieć cud słońca. Od 27 maja teren był szczególnie monitorowany przez Milicję Obywatelską. 30 maja na miejsce rzekomych objawień przybyły tysiące pielgrzymów pomimo że blokady MO i SB usiłowały nie dopuścić do miejsca widzeń (zablokowano drogi do miejsca wizji i odwołano kursy PKS do miejscowości). Po południu 30 maja pielgrzymi zostali zaatakowani przez oddziały ZOMO. Przeciwko kobietom i dzieciom - najliczniejszym w tłumie pielgrzymów - zomowcy użyli pałek, petard, granatów z gazem łzawiącym i broni palnej. Atak ZOMO został jednak odparty przez pielgrzymów, rannych zostało 28 funkcjonariuszy. Przez następne dni na miejsce objawień przybywały pielgrzymki prawosławnych i katolików. Zdarzały się wśród nich liczne zdarzenia oceniane przez wiernych jako cuda. Pielgrzymi, widząca i osoby ją wspierające non stop były inwigilowane przez SB i MO. Nocą z 11 na 12 lipca władze wprowadziły w miejscowości kwarantannę. Pielgrzymów przepędzano, dostęp do miejscowości zablokowano, karano mandatami, pielgrzymi byli przymusowo szczepieni (zaszczepiono przymusowo 4000 osób), niektórych przymusowo izolowano w szpitalach zakaźnych (15 osób), matka wizjonerki została aresztowana. Pielgrzymi i środowisko wizjonerki było zastraszane przez MO i SB podczas rozmów ostrzegawczych (aparat terroru groził deportacjami na Sybir, pobiciem, a nawet zabiciem), nękani mandatami, wyrzucano ich z pracy, odbierano nagrody w pracy, karano kolegiami oficjalnie z powodu innych zarzutów (np. rzekomego bałaganu na podwórku). Inwigilacja wizjonerki i jej środowiska trwała jeszcze dwa lata pomimo ustania wizji. Kościół katolicki odciął się od wizji. W mediach władze rozkręciły pod pretekstem wizji kolejną ateistyczną kampanię nienawiści wobec Kościoła katolickiego. Artykuły w mediach inspirowane były przez SB i pisane na podstawie informacji zebranych przez Służbę Bezpieczeństwa. Władze zaatakowały Kościół za rzekomą bezczynność wobec wizji. SB poprzez swoją agenturę inwigilowała i szerzyła plotki na temat środowiska wizjonerów. Podobne działania prowadziła MO poprzez swoją agenturę wśród przestępców i chuliganów. SB oprócz zbierania informacji prze rozbudowaną sieć tajnych współpracowników i kontaktów operacyjnych (konfidentów niezarejestrowanych jako tajni współpracownicy), kontrolowała korespondencję mieszkańców miejscowości, tworzyła i propagowała fałszywe informacje, zastraszała, w ramach kombinacji i gry operacyjnej prowadziła „działania mające na celu wprowadzenie przeciwnika w błąd lub kierowanie nim zgodnie z własnymi celami”, uruchamiała prowokacje i intrygi, rozpowszechniała plotki, które miały kompromitować osoby zaangażowane w cuda. Przykładem intryg SB w sprawie zwalczania wizji i cudów były działania „SB z Wysokiego Mazowieckiego, która nie chcąc dopuścić do skupienia się pielgrzymów” w miejscu jednej z wizji „celowo rozpuściła plotkę o nowych wymyślonych przez siebie cudach” w dwu innych miejscowościach. Jednym z konfidentów SB Zabłudowie miał być wikary i jednocześnie tajny współpracownik SB „Janek”. Służba Bezpieczeństwa poleciła mu, aby podczas rozmowy z proboszczem w negatywnym świetle przedstawiał proboszczowi wizjonerkę i jej rodzinę. Bezpieka rozpowszechniała szkalujące plotki o wizjonerce, jej rodzinie i osobach wspierających wizjonerkę. Działania SB padły na podatny grunt i okazały się skuteczne, większość mieszkańców miejscowości nie wierzyła w wizje i pogardzała rodziną wizjonerki (ponieważ rodzina ta była uboga). Sprawę cudu do ataków na Kościół katolicki wykorzystała też cerkiew prawosławna (lojalna wobec władz PRL, której władze współpracowały z SB).  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną