Znów płaczesz Francjo. A my wraz z Tobą. Solidarnie i po ludzku. Bo to, co wydarzyło się w Nicei 14 lipca równie dobrze może się za chwilę wydarzyć i u nas. Może zrozumieją to wreszcie politycy totalnej opozycji, którzy zaskarżyli ustawę antyterrorystyczną do Trybunału Konstytucyjnego i liczą na interwencję Komisji Weneckiej.
To przecież tragedia, której nie sposób zapobiec – jak przekonują różnej maści eksperci. Doskonalimy metody zwalczania terroryzmu, ale „oni’ są zawsze dwa kroki przed nami. Sprytniejsi, bardziej cyniczni, niedbający o własne życie, które są gotowi złożyć w ofierze za ideologię lub religię.
Zderzają się dwa światy: strachliwych, poprawnych politycznie Europejczyków, mających na ustach hasła tolerancji, miłości do „obcego” i zdeterminowanych, nietolerancyjnych, rwących się do walki „obcych”, nie zamierzających się dostosować do zasad społeczności, którą wybrali, szukając lepszego życia.
Gdy nastąpiła tragedia w Brukseli, pytałam w felietonie: kto następny? To, że znów Francja, nie przyszło mi nawet do głowy. Zwłaszcza po silnej antyterrorystycznej obstawie, jaką przyszykowano na piłkarskie rozgrywki Euro 2016. Ale nie da się przez cały czas prężyć muskułów. Skończyło się Euro, policja odetchnęła, no i… znów zamach.
Teraz słyszymy od ekspertów, że terroryści nie są głupi, by wchodzić w gniazdo os, tylko czekają na odpowiedni moment. Najczęściej wybierają czas, gdy przychodzi emocjonalne odprężenie.
Zamach w Nicei był zamachem na Francję. Dokonany w 14 lipca w jej Święto Narodowe był ciosem w samo serce. W hasło „Liberté-Égalité-Fraternité”. Bo to hasło rozpowszechnione od czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej i umieszczone na budynkach publicznych w skróconej formie, właściwie brzmi Liberté-Égalité-Fraternité, ou la mort – czyli "Wolność, Równość, Braterstwo, albo Śmierć". 14 lipca 2016 roku kojarzony będzie ze śmiercią około setki, cieszących się ze świątecznych fajerwerków niewinnych ludzi! I to jest dla Francji szczególnie bolesne.
Zostawmy już sprawę eksploatacji przez Francuzów kolonii, w których użytkowanie bogactw naturalnych i wyzysk ludności przyczyniły się do wielkiego bogactwa tego kraju. Chociaż czy tę przeszłość da się tak łatwo oddzielić grubą kreską mimo że Francja przyjęła od lat 60. ubiegłego stulecia mnóstwo mieszkańców swoich kolonii, starając się dokonać pewnego rodzaju zadośćuczynienia? Pewnie nie. Ale czy to przypadek, że nicejski terrorysta, choć jak twierdzi policja - „samotny wilk”, a jak donoszą sąsiedzi nawet niezbyt wierzący muzułmanin, bo niezbyt gorliwie przestrzegał reguł ramadanu - pochodził z Tunezji i miał podwójne francuskie i tunezyjskie obywatelstwo? Czy ma związek fakt, że terrorysta, przykładny mąż i ojciec trojga dzieci, zaglądał czasem w internecie pod hasło dżihad? Nie ma dymu bez ognia. Zaszłości historyczne, poczucie dziejowej krzywdy i upokorzenia dają o sobie długo znać. Zwłaszcza pielęgnowane i umiejętne podsycane. Daje o sobie znać również owa „inność”, bo to sprawca - nie poprawni politycznie, wyczuleni na tym punkcie Francuzi - miał silne poczucie „obcości” we francuskiej społeczności. Mimo francuskiego obywatelstwa, jak to się mówi: nie zasymilował się.
Kolejny to przykład, że lewacka ideologia multi-kulti poniosła klęskę. Narodowościowa i religijna mieszanka okazała się miksturą wybuchową. Tylko, czy doświadczać trzeba tego ze śmiertelnym skutkiem? Cóż z tego, że znów Pałac Kultury i Nauki w Warszawie oświetlony zostanie światłem w trójkolorowe barwy, bo przecież dziś znów „wszyscy jesteśmy Francuzami”. Nic nie przywróci życia ludziom, którzy fetowali Święto Bastylii na bajkowej Promenade des Anglais.
Prezydent Hollande, który 14 lipca w przemówieniu telewizyjnym obiecał Francuzom zniesienie 26 lipca trwającego od listopadowej masakry w Paryżu stanu wyjątkowego, musiał wycofać się z obietnic. Stan nadzwyczajny przedłużono o 3 miesiące.
Francuzi zapewne przypomnieli sobie teraz drugą część hasła „Wolność, równość- braterstwo… albo śmierć. Może najwyższy czas, by te trzy pierwsze pojęcia na nowo zdefiniować?