Burzliwa debata w Sejmie - poseł do posła: „Dam Panu w twarz”!

0
0
0
/

Michał3Temat ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Polakach od dłuższego czasu budzi w naszym kraju uzasadnione emocje. Dotyczą one także obrad parlamentarnych, podczas których padło wiele gorzkich, ciekawych, ale i merytorycznych wypowiedzi. Prezentujemy najciekawsze z nich.

„Społeczeństwo ukraińskie jest oszukiwane” - mówił w pierwszym wystąpieniu przewodniczący Sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą Michał Dworczyk. Odnosił to do polityki historycznej na Ukrainie, która z bezwzględnych ludobójców polskiej ludności cywilnej, czyni bohaterów bez skazy. Odpierał tym samym różne sugestie i pytania posłów Platformy Obywatelskiej dotyczące zastrzeżeń wobec projektu uchwały o upamiętnieniu ofiar Ludobójstwa Wołyńsko-Małopolskiego. Przyjmują oni bardzo niechętnie słowo „ludobójstwo” w stosunku do zbrodni dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów. Przewodniczący Komisji wyjaśniał im znaczenie tego słowa w przyjętej traktatowej definicji. To jak wspomniał „Świadoma, zaplanowana akcja, obliczona na wyniszczenie konkretnej grupy narodowej”.

Zacytował także jednego z członków kadry zbrodniczej organizacji Mychajło Kołodzińskiego: „Im więcej wrogiego elementu zginie w czasie „powstania”, tym łatwiejsza będzie budowa Ukrainy”, „Wobec wrogiego elementu należy się wykazać takim okrucieństwem, by dziesiąte pokolenie nie patrzyło w stroną Ukrainy”. Wspomniał o postawie duchowieństwa greckokatolickiego, które nie tylko w większości nie powstrzymywało, ale i wręcz czasem zachęcało do udziału w zbrodni. Jego zdaniem „nawet trudna sytuacja Ukrainy nie może oznaczać milczenia, gdy kalana jest pamięć ofiar”.

Zakłamany obraz, czym była Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, nawet jeśli pomoże jego zdaniem przy okazji walk na Ukrainie, to najwyżej na krótką metę. Zaznaczył, że postawa polskiego sejmu, który chce zbrodnię ukraińskich nacjonalistów nazwać po imieniu - powoduje na Ukrainie słuszną dyskusję: czy obecna polityka historyczna na pewno jest dobrym pomysłem. - Wierzę, że przyjęcie tej uchwały, nie tylko odda hołd polskim ofiarom, ale również skłonimy do refleksji naszych sąsiadów - powiedział, dodając, że dzięki temu na Ukrainie w przyszłości może zostać zarzucona polityka stawiania pomników sprawcom i nazywania ich ulic imieniem.

Po nim wystąpił Marcin Święcicki z Platformy Obywatelskiej, którego propozycje – jak zauważono - są zazwyczaj zgodne z postulatami ukraińskich polityków, tolerujących kult sprawców zbrodni. Wyrażał żal, że uchwała nie jest wspólna, polsko-ukraińska. Przypominał o wspólnych (de facto pustych) gestach polityków. Mówił o (ciągłej) potrzebie badania okoliczności zbrodni, archiwów, ustalania list ofiar. Stwierdził, że UPA kojarzy się na Ukrainie z walką o wolną Ukrainę, walką z Niemcami (Sic!) i z sowietami.

W odpowiedzi na słowa, które padły z ust Święcickiego poseł Kukiz'15 Wojciech Bakun, przypomniał mu o potworku słownym, który przyjęła jego partia w 70. rocznicę: „czystka etniczna o znamionach ludobójstwa”, mówiąc o „Hańbie dla tej izby”. Wspomniał także o tym, że stanowisko klubu Kukiz'15 jest niezmienne: Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA powinien zostać ustanowiony w drodze ustawy. Jego zdaniem nie było woli politycznej, aby to święto pojawiało się w kalendarzu. Fakt „niezdążenia” z ustawą jest wyłącznie wybiegiem. Jako przykład podał, w jak błyskawicznym trybie rozpatrzona została, napisana znacznie później uchwała.

Wystąpienie Jerzego Meysztowicza z Nowoczesnej było właściwie ciągiem propagandowych wywodów dotyczących sukcesów (dosłownie!), jakie miała III RP w upamiętnieniu tej zbrodni. „Zrobiła wiele” - wspomniał o pomnikach, śledztwach IPN, hołdzie ofiarom oddawanym przez prezydentów rząd i parlament, listach biskupów (Wymieniał kolejno różne przykłady). Po czym dodał, że jesienią będzie film „Wołyń”, który najwyraźniej do owych „sukcesów” III RP dorzucił gratis. Wojciech Smarzowski będzie zapewne zaskoczony faktem, iż został zaliczony jako przedstawiciel (?) jej władz. Poseł wręcz rekordowo dodał do tego bardzo wiele treści, które wymagałyby polemik lub sprostowań. Wzrost postaw nacjonalistycznych zauważył także w Polsce, ale Ukraina jest w stanie wojny z Rosją i dopóty jest (chodziło o zatrzymanie Rosji na Ukrainie)- możemy czuć się bezpiecznie.

Zupełnie inny charakter miało wystąpienie Mieczysława Kazimierza Baszko z PSL, który zwrócił uwagę na poniewierające się szczątki ludzkie na Ukrainie. Wspomniał, iż kolejne pomniki sprawców zbrodni pojawiają się przy całkowitym milczeniu władz, tak w Kijowie, jak i w Warszawie. Dzieje się to - jak wskazał - przy jednoczesnym blokowaniu prób upamiętniania ofiar UPA. Nie powstrzymał się od aluzji do poprzednika; „Prawda ta jest zakrywana pustymi gestami”.

Wystąpienie, które z pewnością spodoba się Kresowianom miał Ireneusz Zyska z klubu „Wolni i Solidarni”. Przypominał o sprofanowaniu świątyń, używaniu do zbrodni narzędzi gospodarskich, czy o fakcie że mamy do czynienia z tzw. „ludobójstwem straszliwym”, jak określają to znawcy tematu. - Nie chciałbym epatować przykładami - zaznaczył. Zastanawiał się, dlaczego sejm nie ustanowił tego święta przed 11 lipca. Był oburzony faktem, że przy okazji rocznicy pojawiały się wypowiedzi o bratobójczej wojnie. Jego zdaniem powinno to zostać obarczone sankcją karną, tak jak kłamstwo oświęcimskie. - Mamy do czynienia z Polskim Holocaustem – mówił, zaznaczając, iż ofiary powinny zostać upamiętnione w formie ustawy, tak jak Żołnierze Wyklęci. Uchwały nie są normatywnie wiążące - w przeciwieństwie do ustaw. „Przyjazne stosunki z Ukraińcami – tak, z neobandeorwcami – nie, tak jak z Niemcami a nie z hitlerowcami”. Zaznaczył, że uchwała sama w sobie jest dobra, ale jest bezwzględnie koniczne przyjęcie ustawy, wprowadzającej do porządku dziennego – penalizację kłamstwa wołyńskiego.

Sekundował mu jego klubowy kolega Kornel Morawiecki: „Zwracam się do braci Ukraińców! Zło zawsze oślepia, a zło gloryfikowane oślepia absolutnie! Wzywam, by nie heroizować, by cofnąć prawo heroizujące bandytów (!), by zniszczyć pomniki które obrażają ludzkie sumienie!”. Poseł Janusz Sanocki (Kukiz'15) nie ukrywał emocji, cieszył się, iż nareszcie po dwudziestu kilku latach ofiary zostaną upamiętnione. - Moja babcia, Ukrainka, z odrazą opowiadała co wyczyniali upowcy. Podtrzymuję to, co powiedział Pan marszałek Morawiecki: Pomniki powinny być zburzone! - mówił. Po czym nawiązał do wypowiedzi posła Meysztowicza: „Ukraina nie jest w stanie wojny z Rosją, proszę to sprawdzić”. Mówiąc o prezydencie Poroszence dodał, iż „jego fabryki pracują w Rosji”.

Poseł Robert Winnicki zaatakował Marcina Święcickiego: „Kłamstwo wołyńskie padło na tej sali – Panie Święcicki – nie było konfliktu polsko-ukraińskiego. Jestem przekonany, że jeśli nie w tej, to w innej kadencji sejm uchwali jego ściganie”. Dodał, że to powinien być element naszej wewnętrznej pedagogiki i higieny. Wspomniał o doktrynie Giedorycia, która każe nam wymazać połowę polskiej duszy, wyciąć sobie pół mózgu, zapomnieć o Lwowie, Wilnie i Kresach. Wspomniał o postulatach Światowego Kongresu Kresowian na Jasnej Górze: „Poszło wołanie z Jasnej Góry o Muzeum Kresów - finansowane jak Muzeum Żydów Polskich”. Zaznaczył, że celem walki jest ustawa, chociaż nawet uchwała wzbudzi opór kłamców historycznych na Ukrainie. Wymienił Wołodymyra Wiatrowycza. Mimo wszystko partia rządząca na to idzie i chce uchwały zamiast ustawy. Jego zdaniem jest to głupota, gdyż PiS nastawi przeciw sobie Kresowian, a Ukraińców i tak będzie miał przeciwko. Wyśmiał to jako wyjątkowo krótkowzroczne. - Każdy miesiąc, każdy dzień - kiedy Polska nie reaguje na neobanderyzm pogarsza sytuację - zaznaczył.

Poseł Józef Brynkus z Kukiz'15 pytał się Michała Dworczyka czy nie jest mu wstyd. Zapytał się jaki związek z tematem ma ostatni fragment projektu mówiący o walczącej Ukrainie. Pod adresem przewodniczącego Komisji padł zarzut, iż ma on pogardliwy stosunek do Kresów, co bardzo dotknęło Michała Dworczyka.

Później nastąpiły trzy wystąpienia posłów PiS, mówiące o zbrodni i potrzebie upamiętnienia jej ofiar, po czym głos uzyskała Elżbieta Borowska. Upomniała się o odznaczenie osób walczących i upominających się przez lata o prawdę, które nie były bezpośrednimi świadkami ludobójstwa. Zaapelowała o pośpiech, ze względu na wiek i stan zdrowia niektórych. Posłużyła się przykładem dziewiędziesięciokilkuletniego Andrzeja Żupańskiego. On sam, tak jak jego brat są ostatnimi żyjącym żołnierzami AK, którzy brali udział w zdobyciu na Niemcach 100 milionów złotych w okupacyjnej Warszawie. Andrzej Żupański był na Wołyniu już po rzezi w 1944 roku. Kilkadziesiąt lat później, od lat 80. przez 30 lat walczył o wyciągnięcie tej zbrodni z cienia zmowy milczenia. To on wraz z kolegami, weteranami z 27 Wołyńskiej Dywizji AK jest autorem spotkań historyków polskich i ukraińskich: „Polska – Ukraina; trudne pytania”. Na końcu posłanka bezwzględnie wytknęła Marcinowi Święcickiemu historyczną bzdurę - jakoby nacjonaliści ukraińscy z OUN i UPA walczyli z Niemcami: „Więcej współpracowali, niż walczyli” - powiedziała kończąc wypowiedź.

Następnie inni posłowie Kukiz' 15 dopytywali się o projekty Ustaw i prosili o wyjaśnienia. Bardzo istotne pytanie zadał poseł PiS Lech Kołakowski: „Jakie działanie podejmie państwo polskie, by upamiętnić tamtejsze miejsca pochówku?” Dopytywał się także, jaki jest stan prawny majątku po wymordowanych Polakach.

Oburzony na obóz rządzący był Andrzej Maciejewski (Kukiz'15). Mówił, że wbrew entuzjastycznym głosom posłów PiS, nic nie jest dobrze - jest uchwała nie ustawa, nawet symbole morderców nie są ścigane. Wspomniał, iż w czasie pobytu na Ukrainie naciskał na niego Borys Tarasiuk, by broń Boże parlament nie przyjmował ustawy, spowoduje to bowiem konsekwencje. Według tego, co podejrzewa, nie był jedynym obiektem nacisków.

Anna Cicholska (PiS) wyraziła nadzieję, że wskutek uchwały społeczność ukraińska w sposób refleksyjny podejdzie do tematu. Zadała także pytanie do przedstawiciela rządu wiceministra Jana Dziedziczaka: „Czy nie uważa pan że temat ludobójstwa na Wołyniu powinien być przedstawiony umiejętnie w podręcznikach historii?”.

Bernadeta Krynicka z PiS mówiła, iż 11 lipca to dzień jednaj z największych tragedii w historii Polski. Wypomniała posłom PO, że w lipcu 2013 byli przeciwni słowo ludobójstwo. „Dzień hańby i wstydu. Dziś trzeba ten błąd naprawić.”.

Następnie ponownie głos zabrał Ireneusz Zyska (Wolni i Solidarni): „Dlaczego nie ustawa? Czym się różną ludzi przerżnięci piłą od tych którym wyrywano paznokcie. Dlaczego nie może być przyjęta ustawa? Przepisy ustawy są skuteczne wobec wszystkich”. Poprosił o rozszerzenie dat obejmujących okres zbrodni. - Moja ciocia została zamordowana w 1946 - wspominał.

Józefa Szczurek-Żelazko (PiS) przypomniała w kontekście ofiar zamordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej o jednej z najbardziej przerażających kwestii. Jeżeli wyrośnie pokolenie Ukraińców, którzy za bohaterów uważają osoby winne ludobójstwa na Polakach, porozumienie będzie niemożliwe. Zaapelowała, aby te fakty znalazły się w podręcznikach.

Sylwester Chruszcz z Kukiz'15 wystąpił przeciwko wyrażeniu „bratobójcze” w uchwale, gdyż nasuwa ono relatywizujące skojarzenia. - Moja prababka była Ukrainką – zaznaczył, prosząc jednocześnie o niewpisywanie się w noenazistowską retorykę.

Następnie w sposób skandaliczny wystąpił po raz kolejny poseł Marcin Święcicki. Najpierw wspominał o ustaleniu miejsc zbrodni, ekshumacji pochówków, postawieniu pomników, liście ofiar, „smutnej długiej pracy”. Te słowa ładnie brzmią, ale należy się obawiać, iż mogą one sygnalizować, iż sprawa tej zbrodni nie jest do końca jasna. Zaapelował, aby to robić wspólnie z „Ukraińcami”, choć prawdopodobnie chodziło mu o „ukraińskich nacjonalistów”, którzy kultywują sprawców. Zaproponował, by zbrodnię zamiast słowem „ludobójstwo” określić jako „rzeź wołyńska”. Zapytał: „Czy jeśli to jedno słowo miałoby wysadzić cały dorobek współpracy polsko-ukraińskiej nie warto zamienić go na coś innego?”. W efekcie tej wypowiedzi z sali rozległy się pod jego adresem okrzyki „Precz z komuną!”, na które zareagował marszałek sejmu, uspokajając posłów. Jeden z posłów zapytywał się również, dlaczego w tej uchwale tak mała część dotyczy ludobójstwa, a większość to tłumaczenie się „Ukraińcom” dlaczego chcemy upamiętnienia.

Następnie na pytania zaczął odpowiadać wiceminister Jan Dziedziczak. Zaznaczył, że kwestia uchwały i sejmowej ustawy to pytanie do innych jego partyjnych kolegów z parlamentu, a nie do rządu. Jak zaznaczył -rząd chce budować dobre relacje z Ukrainą. Przypomniał, jak dużą życzliwość wykazało się państwo polskie wobec Ukrainy oraz Ukraińców. - Tak dla Ukrainy niebiesko-żółtej, nie dla czarno-czerwonej […] Trzeba tę zbrodnię rozliczyć. […] Traktujemy to jako inwestycję w przyszłość - mówił. Starał się uświadomić posłom PO, co będzie za 10 - 20 lat, jeśli państwo ukraińskie będzie wychowywać nowe pokolenia na kulcie banderyzmu: „Czy relacje będą takie jak byśmy chcieli, jakbyśmy sobie marzyli? Nie - będą z tego kłopoty (!), każdy kto przeanalizuje życiorys Stefana Bandery o tym wie. Zwracamy się, by państwo ukraińskie powstrzymywało politykę kultu UPA. Budujmy przyszłość na prawdzie”. Zaznaczył, że odznaczenie dla sprawiedliwych Ukraińców to znakomita inicjatywa. Poruszył temat podręczników: „Program edukacyjny dotyczący tych strasznych zdarzeń, w mojej prywatnej opinii powinien się znaleźć w naszych podręcznikach”. Wyraził także nadzieję, że prawda znajdzie się w podręcznikach naszych sąsiadów.

Jednym z ostatnich mówców był ponownie Michał Dworczyk. Odniósł się do słów posłów PO i Nowoczesnej, którzy przytaczali różne wspólne polsko-”ukraińskie” oświadczenia: „puste gesty, zakłamana polityka”. Jak mówił, „jednocześnie politycy na Ukrainie oszukują naród i przedstawiają wykrzywiony obraz UPA i OUN. Po 1945 roku te formacje owszem walczyły z sowietami, ale to była ta sama UPA, która mordowała. Pomimo nowych rekrutów, którzy np. jako 17-latkowie walczący w Karpatach nie musieli być winni, funkcjonowali pod tymi samymi dowódcami, z tymi samymi mordercami. „Tego się nie da się tego rozdzielić (!)”. To wbrew pozorom jedna z najbardziej istotnych wypowiedzi, obnażających propagandową taktykę środowisk kultywujących zbrodniarzy na Ukrainie.

Analogicznie obnażył też gest prezydenta Poroszenki, który złożył kwiaty na Skwerze Wołyńskim. Powiedział, że władza prezydenta Poroszenki jest bardzo szeroka i składając kwiaty pozwolił na przemianowanie ulicy w Kijowie imieniem Bandery. Nawiązał też do słów posłów PO, by budować na tym „co łączy” nie „dzieli”: „Dzisiaj Ukraina stawia wyżej to co dzieli, bo mordercy ludności cywilnej dzielą, a nie łączą”. Co do niezdążenia z Ustawą stwierdził, iż trzeba uderzyć się w pierś”. Wspomniał o polityce ścigania się przez Kukiz'15, zamiast wnoszenia poprawek do Ustawy PiS (jako o powodzie spowolnienia prac). Na końcu bardzo emocjonalnie odniósł się do słów Józefa Brynkusa: „Jeśli jeszcze raz będzie Pan sugerował, że mam pogardliwy stosunek do Kresów dam Panu w twarz”.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną