Mieszkowski, Święcicki, Meysztowicz cynicznie wobec ofiar OUN-UPA

0
0
0
/

  Mieszkowski Święcicki MeysztowiczNajwięksi „rozwadniacze”, którzy wprowadzili fatalne zmiany do sejmowej uchwały upamiętniającej ofiary ludobójstwa - ostatecznie za nią nie zagłosowali.

Marcin Święcicki, Jerzy Meysztowicz, Krzysztof Mieszkowski, tym panom oraz posłom o podobnych poglądach pozwolono wprowadzić część kuriozalnych poprawek, po to by uchwała była przegłosowana przez aklamację. Najbardziej zatrważającą poprawką, którą wprowadziła grupa posłów opozycji jest fragment: „Przypominając zbrodnie ukraińskich nacjonalistów nie można przemilczeć ani relatywizować polskich akcji odwetowych na ukraińskie wnioski, w wyniku których także ginęła ludność cywilna”. Nie chodzi nawet o to, by ofiarach odwetu nie wspominać, choć ze względu na cyniczne używanie ich do zamazywania zbrodni OUN-UPA nie zdziwiłbym się gdyby posłowie się na to nie zgodzili. Chodzi o wyrażenie „relatywizowanie” w stosunku do ofiar odwetów. Jeśli już wspominać o odwetach, to należałoby zmodyfikować zdanie i powinno pojawić się stwierdzenie, że pomiędzy OUN-UPA a polskim podziemiem nie ma znaku równości.

Dlaczego ten fragment jest niebezpieczny? Wystarczy sprawdzić dostępne słownikowe definicje wyrażenia „relatywizować”. Jedną z nich jest „traktowanie czegoś, np. jakichś ocen, opinii lub wartości, jako rzeczy względnej, zależnej od innej”. Trudno powiedzieć, że odwety nie były zależne od ludobójstwa dokonanego przez UPA, bo ewidentnie jakkolwiek by ich nie potępiać – były. Jednak „relatywizowanie” w odbiorze potocznym rozumie się jako „umniejszanie” ze względu na jakieś czynniki, to definicja prostsza. Po co więc komunikat dotyczący niemożności umniejszania ofiar ukraińskich (z rąk polskiego podziemia), których faktycznie było 10-krotnie mniej (Sic!)? I to w najlepszym razie, bo proporcje są jeszcze bardziej niekorzystne dla banderowskich sprawców, których pogrobowcy cynicznie używają ofiar odwetów. A wykorzystują je po to, by uczynić przeciwwagę dla zbrodni, tylko i wyłącznie. W żadnym razie nie chodzi im o pamięć. Byli dla nich tylko „kosztem” poniesionej operacji wyczyszczenia Kresów Południowo-Wschodnich z Polaków.

Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, nie tylko nigdy nie przejmowała się stratami ukraińskiej ludności cywilnej, ale wręcz uważała je za korzystne ze względu na swoją propagandę, ni mniej ni więcej. Nam cywilizowanym ludziom trudno to zrozumieć, ale jak pisał jeden z nich Mychajło Kołodziński „w walce nie ma etyki”. Nawet okrutne mordowanie za pomocą narzędzi rolniczych miało kojarzyć się z kozaczyzną i buntami chłopskimi, a było stosowane, by z organizacji … zmyć winę. Propagandowo rzecz jasna. Toteż z bezwzględnym cynizmem współcześni potomkowie morderców, ci bezpośredni i ci z wyboru, a także ich polscy poplecznicy stosują termin „wojna chłopska”. Rozmyciu odpowiedzialności i uwaga – właśnie relatywizacji zbrodni ukraińskich nacjonalistów ma służyć m. in. (obok tzw. „przewin” II RP jako rzekomego powodu ludobójstwa) budowanie sztucznej symetrii zbrodni po polskiej stronie.

Jeśli zaś ktoś uwypukla ofiary odwetów, co środowiska neobanderowskie robią non stop i to właśnie wobec nich - stosuje termin relatywizacja - to bardzo subtelny, lecz wyjątkowo obrzydliwy zabieg. Czy mówiąc o banderowskiej zbrodniczości każdorazowo mamy mówić o zbrodniach polskiego podziemia (?), bo dosłownie to oznacza zwrot dotyczący przemilczania ofiar odwetów (Sic!). Zatem fragment ten, którzy powinien ulec zmianie, a nie uległ - zakłada transakcję wiązaną. O nic innego nie chodziło nacjonalistom ukraińskim. Zresztą poseł Marcin Święcicki, były PZPRowski aparatczyk jest w stałym kontakcie ze środowiskami, którym ukraiński nacjonalizm się zarzuca. Otóż nie może być zgody na takie podejście do sprawy. Nie możemy się uchylać od rozmawiania o polskich odwetach. Nie mamy jednak obowiązku dodawać każdorazowo do mówienia o banderowskim ludobójstwie wątku z polskimi odwetami, w taki sposób jaki stanowiło za komuny obowiązkowe wspomnienie „walki klas” w każdym temacie. Co więcej mamy obowiązek tego nie łączyć i mówić o ofiarach OUN-UPA, jako temacie samym w sobie.

Należy to czynić w kontrze do taktyki ukraińskich nacjonalistów, którzy zawsze chcą wypychać to razem. Nie oznacza to przemilczania, lecz traktowanie tematu osobno, bo nie tylko proporcje, ale i mechanizmy były inne. Każde stawianie tego obok siebie - to wskazywanie „i jedni i drudzy dopuszczali się zbrodni”. Święcicki oraz poseł dyrektor od pornospektaklu, a także im podobni, wycierający sobie twarze Janem Pawłem II, to postacie wyjątkowo odrażające. Na rangę kuriozum zasługuje fakt, iż towarzysz Święcicki chcąc wykreślić słowo ludobójstwo powoływał się na Kresowian (Sic!). A czynił to w w kontekście zamiany wyrażenia „ludobójstwo” na „rzeź wołyńska”, jak powiedział: „od dawna ta nazwa była przez Kresowiaków stosowana”. Wycierał się w ten sposób Kresowianami na łączonych Komisjach. Będąc tam obecny zachowałem spokój. Żałuję, bo trzeba było mu wykrzyczeć, iż nie ma prawa się na nas powoływać, ponieważ później powtórzył to samo na mównicy sejmowej.

Swoją drogą nie sposób nie dorzucić łyżki dziegciu do beczki miodu. Pierwsze i ostatnie na razie obrady Podkomisji zajmującej się Ustawą mającą upamiętnić Kresowian mordowanych przez UPA - pierwotnie odbywały się z udziałem przedstawicieli środowisk zainteresowanych. Zapowiedziano na nich także udział odpowiednich ekspertów w temacie. Jak wiadomo sprawę wstrzymano, po to by obradować na temat uchwały. I otóż, obradując w sprawie uchwały połączone Komisje nie uznały za stosowne dopuszczenia do głosu nikogo spoza Komisji. Nawet Platforma w całej swojej podłości w 70-rocznicę pozwoliła się wypowiadać, oczywiście później i tak zrobiła swoje, nie wypowiadając prawdy. Co więcej, by uniemożliwić Kresowianom komentowanie postępów w pracach nad uchwałą wstrzymywane były spotkania Parlamentarnego Zespołu do Spraw Kresów, Kresowian i Dziedzictwa Dawnych Ziem Wschodnich, który jest w teorii ciałem kompletnie niezależnym. Knebel włożony Kresowianom był kompletny.

Wobec powyższego ten najbardziej haniebny fragment, używający słowa „relatywizjacja”, a sam relatywizujący banderowskie ludobójstwo, poprzez budowanie symetrii - nie mógł zostać przez Kresowian poddany żadnej krytyce. Szczęśliwie udało się w ostatecznym głosowaniu usunąć wprowadzony wyraz „bratobójcze” w odniesieniu do zbrodni, który znów w teorii nic nie zmieniał, lecz w praktyce był kolejnym elementem budowania symetrii. Marcin Święcicki (nie będąc zresztą członkiem Komisji) próbował przeforsować swoją uchwałę o pojednaniu, mającą maksymalnie rozmiękczyć tę o ludobójstwie. Na szczęście nie miał szans na jej przepchnięcie. Skupił się jednak wtedy na sztubackim „sikaniu do zupy” i w nadziei na aklamację posłowie PiS pozwolili mu na to. Jedynym z innych fragmentów, które forsował stanowi znów w teorii bardzo ładny, mówiący o archiwach, miejscach pochówków, badaniach, ustalaniach ofiar, współpracy polsko-ukraińskiej w tej mierze, wspieraniu pracy historyków i tym podobne.

W praktyce jednak zmierza to do uwzględnienia neobanderowskiej propagandy, która mówi, że trzeba nadal badać jak to naprawdę było. Każda z poprawek, którą ten człowiek postulował miała charakter wilka w owczej skórze. Nic jednak z tego, co zdołał wprowadzić - nie służyło sprawie, tylko dawało wytrychy i boczne wejścia neobanderowskiej propagandzie. Po obradach Komisji zobaczyłem na jego twarzy jeden z najbardziej cynicznych uśmieszków jakie było mi dane w moim życiu zobaczyć. Fakt jest taki, że również dodane fragmenty, dotyczące współczesnej sytuacji na Ukrainie i wyrażanie solidarności „z walczącą z rosyjską agresją Ukrainą” wyglądają odrobinę kuriozalnie. Tylko z jednego powodu, to nie na temat i pokazuje znowu tendencję do strachliwej obrony przed zarzutami. To takie dawanie „Ukraińcom” cukierka.

To trochę tak, jakby potępienie OUN-UPA miało ich zranić, podczas gdy wiadomo, że akurat zwykłych Ukraińców to nie obchodzi. Ten fragment akurat nic nie zmienia, poza tym, że demonstruje nadmiernie asekurację przed krytykami. Z drugiej strony w tej mierze można zrozumieć intencje posła referującego Michała Dworczyka, który się na ten fragment zgodził, zwracając się później do Ukraińców z mównicy sejmowej: „Nie pozwólcie się uwikłać w zbrodnie grupy uwikłanej nacjonalistyczną ideologię”. Zatem dodany fragment - w jego intencji zapewne ma utrudnić propagandę nacjonalistom ukraińskim, którzy po przyjęciu uchwały mogą spróbować odsądzić polski parlament i Polaków od czci i wiary w oczach ukraińskiego społeczeństwa. Przewodniczący Sejmowej Komisji Łączności i posłowie PiS właściwie poszli Święcickiemu i innym na ustępstwa, licząc na wzajemność i zagłosowanie przez aklamację.

Okazało się jednak, że poseł ten akceptuje tylko sytuację zero jedynkową i na kompromis w głosowaniu nie poszedł. Wystarczyło wykreślenie jednego wyrazu z poprawek, tj. przymiotnika „bartobójczy”, by nie wykazał się wzajemnością. Pretekstem do tego okazał się Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej, który przejdzie do historii, niczym poseł Siciński, zrywający pierwszy sejm. Zapobiegł on głosowaniu poprzez aklamację, otwierając drogę do niezagłosowania nań 10 posłom, a wśród nich m.in. największych intelektualistów i speców od myśli Jana Pawła II: Marcinowi Święcickiemu oraz Krzysztofowi Mieszkowskiemu. Swoją drogą zerwanie sejmowej aklamacji tylko po to, by „wstrzymać” się od głosu, demonstrując że się nie było przeciw - pokazuje trzy cechy: absolutną podłość i wyjątkowe tchórzostwo. Odsłania także straszliwą głupotę, bo w kontekście zerwania aklamacji manewr wstrzymania się od głosu - tak nie działa i nie da się tego ukryć.

Pomimo wszystko mamy postęp w walce o prawdę, choć wcale się ona nie kończy. Trzeba bowiem walczyć o ustawę, która pozwoli choćby na wywieszanie flag państwowych, wprowadzenie tego tematu do edukacji, czy karanie neobanderowskiej symboliki. Spełni zatem oczekiwania środowisk kresowo-patriotycznych w sposób bardziej praktyczny, niż teoretyczny. Pomimo wszystko bardzo przyjemnie słyszeć przewodniczącego Komisji (z którym, czego nie ukrywam nie zawsze się zgadzałem), czyli jednego z czołowych posłów, który wspomina o obrzydliwości Doncowa.

Daje również moralną satysfakcję, gdy jeszcze dalej, w tym samym przemówieniu słyszy się o grupie ideologów próbujących budować ukraińską tożsamość w oparciu o etos morderców. A w końcu pojawia się zdanie, które jest kluczowym i powodującym zapewne wybuch żółci wśród ukraińskich nacjonalistów: „Nacjonalizm ukraiński obok nazizmu i komunizmu był jednym z nieszczęść XX wieku”. Tę informację powinien znać każdy człowiek, nie tylko Polacy i nie dla patriotycznej martyrologii, lecz dla zwykłego ludzkiego poczucia przyzwoitości. Bo tylko to - na zawsze wybije z głowy stosowanie takich środków dla osiągnięcia celu z nadzieją na polityczny retusz w przyszłość.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną