Dni wizyty papieża Franciszka to był dla większości z Polaków czas darowany. Prawdziwe rekolekcje. Na drugi plan zeszło - przynajmniej w kraju- ujadanie „totalnej” opozycji na demokratycznie wybrane władze, które cokolwiek by nie zrobiły, kończy się wrzaskiem i komentarzami w stylu zawalenia się świata. Odczuliśmy krótką ulgę, choć opozycja w tym czasie nie próżnowała. W niemieckich i rosyjskich mediach, dziennikarscy - i nie tylko-wynajęci spece od kreowania zaplanowanej gdzieś poza Polską rzeczywistości, w dalszym ciągu opluwali nas, na różne sposoby.
Oznajmiali światu, że w Polsce powstaje nowoczesny faszyzm. Dominikaninowi Puciłowskiemu aż tak odbiło, że w niemieckiej gazecie stwierdzał, że to, co się w naszym kraju dzieje przypomina reżim Franco i Pinocheta. Za Franco i Pinocheta wsadzili by go za to do pudła. Ale w „reżimowej” Polsce, w której aż na ulicach trzeba bronić demokracji przed faszystami, dominikanin może mówić co mu się podoba i –poza krytycznymi głosami - włos mu z głowy nie spadnie. Dlatego, sterowani żurnaliści objaśniają, że jest to „nowoczesny faszyzm. A skoro takowy się dopiero rodzi, my, ciemny lud, skąd mamy to wiedzieć ,skoro jakoby jesteśmy pionierami tego modelu.
Wiedzieliśmy, że ulga nie potrwa długo i znów obudzą się demony. Już jakiś czas temu Bronisław Komorowski zapowiedział, że jesienią zostaną otwarte nowe fronty. A ponieważ „będzie się działo”, warto jak najdłużej pozostać pod wpływem duchowego „dotlenienia”, bo tak właśnie papież Franciszek określił wymiar Światowych Dni Młodzieży. Z podkrakowskich Błoni i Częstochowy poszedł taki power, że musi nam starczyć jak najdłużej, skoro czekają nas trudne czasy szykowane przez „postępowców”.
Franciszek już na pokładzie samolotu, którym leciał do Polski, powiedział oficjalnie, że świat jest w stanie wojny. Światowe Dni Młodzieży to nie był dla niego czas łatwy. Właśnie przyszła wiadomości, że w kościele w północnej Francji przy ołtarzu dżihadyści podcięli gardło katolickiemu księdzu. A dwa dni później w kraju, do którego przyjechał, pochowano dwie młode polki, które straciły życie podczas ataku muzułmanina, który ciężarówką zabił w Nicei 84 osoby.
A jednak nawet w tym czasie, Franciszek mówił o konieczności przyjmowania uchodźców z terenów, na których toczy się wojna, bo tam żyją ludzie, i że takiej postawy wymaga od nas chrześcijaństwo. Mamy pod tym względem problem z Franciszkiem, bo przecież nie potrafimy rozeznać, kto z przybyszów stanowić może dla nas zagrożenie. Mamy problem, bo muzułmanie się nie asymilują i osiadłszy zaprowadzają w swoich wspólnotach prawo szarłatu. Nie ta religia, nie ta kultura. Przepaść. Premier Szydło komentuje: jeżeli Ojciec Święty mówi "przyjmujcie uchodźców", to on nam daje możliwość przyjęcia drogi, którą to się będzie odbywało. I Polska różnymi sposobami się do pomocy włącza.
Franciszek zdaje sobie sprawę z tego, że najazd jest reżyserowany różnymi formami inżynierii społecznej, przez grupy interesów; od mafii, koncernów zbrojeniowych i ideologicznie zafiksowane ośrodki wpływu, których brzydzi pojęcie narodu i narodem straszą. Jednak, wbrew fałszywym przeciekom żurnalistów, papież wcale nie obsztorcowywał polskich biskupów, ostrożnych, a niekiedy niechętnych przyjmowaniu przybyszy. Wszyscy bowiem dobrze o tym wiedzą, że w pierwszym rzędzie należałoby przywrócić pokój w rejonach wojen i niepokojów.- Każdemu zależy na pokoju. Dopóki będzie wojna w Syrii, będziecie ginąć- powiedział do francuskiej zakonnicy zamachowiec w kościele w Saint – Etiene- du- Rouvray przed zaszlachtowaniem kapłana.
Ale wielcy tego świata, zajęci robieniem interesów i oszalali żądzą władzy, nie są pokojem zainteresowani. Dopóki pachnie ropą i pieniędzmi, jest okazja do zbicia fortun nawet po trupach. Te pieniądze służą im także do finansowania polityków, których w imieniu grup interesów instalują jako przywódców mocarstw. Forsa uber alles!
Franciszek być może zwątpił, że z problemem uporają się syci, wystudzeni z emocji, urządzeni w życiu na kompromisowych drogach dorośli. Nie ma w nich determinacji zmiany. Dlatego apelował do młodych, aby wstali z kanap, odwrócili głowy od szklanych szybek telewizorów, laptopów, smartfonów i komputerowych gier. Bo to jest pułapka. Żeby ci ‘młodzi emeryci” się ocknęli, uwierzyli, że mogą wziąć swój los we własne ręce i działając we wspólnotach zmieniać świat na inny, bo Bóg zachęca, aby marzyli. ”Nie przyszliśmy na ten świat wegetować, aby wygodnie spędzić życie. Jezus nie jest Panem komfortu i wygody” – podkreślał Franciszek, tłumacząc jednocześnie, że „kiedy wybieramy szczęście życia w konsumpcji, tracimy wolność”.
Mówił też, że jest wielu ludzi zainteresowanych tym, aby młodzi nie podejmowali aktywności.” Mówił wprost: „Nie chcą, żebyście czuli się wolni”. Apelował o budowanie mostów, nie wznoszenie murów.
Trafnie też zauważył, że jedno z najgorszych nieszczęść, jakie mogą się przydarzyć zwłaszcza w młodym życiu, jest poczucie beznadziei, ”że wokół nas nie ma przestrzeni ,by wzrastać, by marzyć, by tworzyć, by dostrzegać perspektywy, a ostatecznie, by żyć”. Zachęcał, aby to sami młodzi projektowali i walczyli o własną przyszłość.„Bóg zachęca cię, byś marzył. Chce ci pokazać, że z tobą świat może być inny”. Właściwie wyrecytował mickiewiczowską, „Odę do młodości”. „Młodości, ty nad poziomy wylatuj!”. ”Razem młodzi przyjaciele!”
Jak odpowiedzą na ten apel młodzi? Młodzież z całego świata była zachwycona Franciszkiem. Słuchając jego słów „chodziła po wodzie”. - Papież daje taką radość i takie szczęście, jakiego nie można znaleźć i kupić”- mówiła dziewczyna z Gwatemali.
Czy to z przesłania Franciszka, Mateusz Kijowski wysnuł wniosek, że największym zagrożeniem jest dzisiaj chrześcijański terroryzm?
Ciekawe, bo Franciszek namawiał do zmieniania świata na lepsze pokojowymi metodami.
Alicja Dołowska