PiS cierpi na syndrom oblężonej twierdzy

0
0
0
/

  prawy.pl_images_bodakowskiPublicystyka obywatelska w Polsce kwitnie. Tysiące ludzi, z potrzeby serca i za darmo, zajmuje się pisaniem na portale, komentowaniem cudzych tekstów oraz robieniem filmików do internetu. Duża część z nich, ma bardzo patriotyczne poglądy. Jest to olbrzymi kapitał, którego PiS nie chce wykorzystać. Wiele pozaparlamentarnych partii, nie mających dotacji z budżetu państwa jak PiS, jest otwartych na współpracę z obywatelskimi publicystami. Bardzo dobrym tego przykładem jest newsletter partii KORWiN, zawierający informacji o konferencjach prasowych, a po ich przeprowadzeniu streszczenie wypowiedzi występujących na konferencji działaczy organizacji. Podobnie o swoich działaniach informował Ruch Narodowy. Chętnie częściej pisałbym o działaniach PiS. Wielokrotnie w czasie kampanii wyborczej zwracałem się do sztabu partii Jarosława Kaczyńskiego z prośbą o informacje. Odzewu nie było. Ostatnio mailem poprosiłem klub parlamentarny PiS o przesyłanie mi informacji o działaniach posłów partii rządzącej. Zdumiała mnie odpowiedź klubu, PiS nie ma swojego newslettera, który informowałby o działaniach posłów i rządu. Jedyną możliwością uzyskania informacji jest wizyta w sejmie i rozmowa z posłami dyżurującymi przy stoliku dla dziennikarzy. Problem polega na tym, że większość publicystów obywatelskich nie ma jak do tego sejmu się dostać. Bo po pierwsze mieszka poza Warszawą, i prowadzi swoją działalność w czasie wolnym od pracy, a po drugie nie dostanie przepustki do sejmu bo nie pracuje w żadnej redakcji (i nie ma znaczenia, że media obywatelskie mają tysiące razy więcej czytelników niż zalegalizowane redakcje). Publicyści obywatelscy nawet jakby bardzo chcieli nie mają jak informować o działaniach PiS czy walczyć z kampanią pomówień wymierzoną w PiS. Można spekulować czemu PiS jest tak niechętny współpracy z mediami obywatelskimi. Może spowodowane jest to tym, że władze PiS chcą mieć monopol na kreacje informacji. PiS wystarczą trzy koncesjonowane grupy medialne związane z tą partią. W tym modelu nie ma miejsca na media obywatelskie, których nie ma jak kontrolować. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że ludzie z establishmentu, środowiska związanego z PiS są przekonani, że są ofiarą nieustannej nagonki medialnej i nikt im nie chce pomóc. Pewnie w tym dużą rolę odgrywa anachroniczne przeświadczenie, że o opinii publicznej decyduje telewizja i prasa. Wyznawcy takiego anachronicznego przeświadczenia nie dostrzegają roli internetu, tego, że dzięki nowoczesnym technologiom profesjonalne komercyjne media straciły swój monopol, że coraz większa ilość informacji rozpowszechniana jest przez samych internautów, a nie firmy opłacając swoich pracowników. Innym takim anachronicznym mechanizmem kreacji wizji o otaczającym świecie jest niedostrzeganie przez elity PiS niezależności młodego pokolenia. Establishment PiS postrzega młodych wolnościowców przez pryzmat Janusza Korwina Mikke, według kasty braminów PiS każdy wolnościowiec w Polsce ma takie poglądy jak Korwin. Kaście braminów w PiS nie mieści się w głowach, że młodzi nie postrzegają polityki przez liderów (Korwinów, Kaczyńskich czy Tusków) tylko poprzez przywiązanie do idei (niskich podatków, likwidacji szkodliwych przepisów) i nie podzielają wszelkich poglądów Korwina przez pryzmat którego są przez elity PiS postrzegani. Dla PiS problemem też są narodowcy, którzy „olewają” swoich liderów i nie uznają ich przywództwa. PiS zainteresowany jest tylko tym by mieć wyborców, którzy tylko z okazji wyborów budzą się z politycznego letargu. Zdecydowanie PiS nie chce budować szerokiej lokalnej bazy poparcia. W dzielnicy Wawer, od początku istnienia PiS, nie przypominam sobie by było jakieś spotkanie z politykami, posłami czy radnymi z PiS, a musi ich być w Warszawie co najmniej kilkuset. Spotkania takie byłyby okazją do zaangażowania po stronie PiS licznych patriotów, chętnych do troski o dobro wspólne. Do wykorzystania olbrzymiego kapitału ich wiedzy i zdolności. Olbrzymie sumy pieniędzy jakie PiS dostaje z budżetu państwa niewątpliwie pozwalałyby na sfinansowanie takich działań. Udowadnia to zresztą prezes Kongresu Nowej Prawicy europoseł Marusik, który co miesiąc wydaje 50.000 egzemplarzy nakładu darmowego czasopisma PiS niestety nie skorzystał z doświadczeń Fidesz i Orbana. Orban zdobył władzę i ją utrzymał dzięki temu, że stary Fidesz otworzył się na wszelkie środowiska patriotyczne i obywatelskie. Tak poszerzyła się liczba aktywnych działaczy Fidesz, że stary Fidesz stanowi dziś 70% nowego. Zapewne taki model nie jest do zaakceptowania dla dotychczasowych działaczy PiS którzy boja się utraty dostępu do konfitur władzy na rzecz nowych działaczy. Pewnie też prezes Jarosław Kaczyński po latach doświadczeń ze świrami i cwaniakami w polskiej polityce (co tak trafnie i ponuro opisał w swojej autobiografii wydanej przez Zysk) boi się, że otwarcie partii skończy się całkowitym bezhołowiem w PiS. W PiS dominuje sanacyjna koncepcja polityki. Kiedy narodowa demokracja chciała demokracji i aktywizacji obywatelskiej, społeczeństwa obywatelskiego, wychodząc z założenia, że tylko przekonanie Polaków, konsensus społeczny, zapewni przeprowadzenie koniecznych reform, to sanacja tłumiła aktywność obywatelską, likwidowała demokrację, wychodząc z założenia, że tylko narzucenie siłą reform, wbrew woli Polaków, zapewni ich realizację. Takie zamknięcie na Polaków, było wyrazem pogardy samozwańczej elity dla Polaków. Jan Bodakowski

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną