O świętym człowieku - o polskiej postawie św. Ojca Maksymiliana Kolbe

0
0
0
/

pietkiewiczNiedawno przeczytałam książkę Aleksandra Graf Pruszyńskiego pt. "Ile Żydzi winni Polakom"? Zdążyłam już w niejednej dyskusji odnaleźć w tej publikacji sens odpowiedzi, czy tło wątpliwości. Opracowanie to, bogate w bibliografię, stanowi właściwie narrację wokół listy tekstów do druku i publikacji, warte jest polecenia polskim czytelnikom w kraju i na świecie, a także, domaga się tłumaczenia przynajmniej na język angielski i niemiecki z racji tematu.

Pisać chcę jednak o świętym człowieku, którego postać w książce tej wspomniano, a który swoją postawą odsłania tzw. kłamstwo oświęcimskie, czyli ukazuje, że Polacy byli nie tylko ofiarami zbrodni niemieckich nazistów, a nie katami innych nacji, ale także potrafili – jak wielu świętych – nieść pomoc poszkodowanym i być gotowymi do ofiary ostatecznej: z własnego życia.

Mowa o Rajmundzie Kolbe, św. Ojcu Maksymilianie, człowieku, który dał wzorcowy przykład, jak dbać o bliźniego swego, aż do śmierci, od której 14 sierpnia 2016 roku upłynęło75 lat. Św. Maksymilian Kolbe był świadom intryg rozgrywanych w środowiskach żydowsko-masońskich, zapraszany na spotkania był prawdopodobnie łakomym kąskiem dla masonerii – ambitny jako wynalazca i wybitny jako retor, skoncentrował się jednak na oddaniu Niepokalanej i dochował Jej wierności. Pisał dużo, napominając odstępców, przestrzegając katolików, tłumaczył zawiłości planowanego przez wolnomularstwo świata, był świadkiem bluźnierstw żydowsko-masońskich, rzucanych na Kościół, a jednak, w trakcie próby wiary, ukazał głębię człowieczeństwa, ratując uciekających przed zagładą.

W jego klasztorze w Niepokalanowie znalazło schronienie więcej niż wielu – licząc tylko same miejsca, może to być największa liczba ocalonych. Gdy trafił do obozu, według żydowskiego świadka, który był wówczas małym chłopcem, niósł pomoc duchową także tym, o których pisał. A robił to w taki sposób, że opisani nie mieli do niego żalu, lecz szanowali go jako dobroczyńcę. Można się zastanowić, dlaczego, aż do ofiary z własnego życia, zamorzony głodem, spalony i spopielony Rajmund Kolbe nie zawahał się ani na chwilę z misją, którą pełnił z piórem w ręku. Pisał zresztą, że to kolana, a nie pióro czy rozum dają owoc w pracy, kazaniach, pismach. Jego imię stanowiło wyraz maksymalnego oddania Niepokalanej, strażniczce prawdy.

To prawda jest wartością, dla której św. Ojciec Maksymilian był w stanie pisać o przemilczanych sprawach, nawołując całe środowisko katolickie do dziennikarskiej rzetelności, apelował także do środowisk pozakatolickich, ale zaznaczał, że publikują one rzeczy, których nie godzi się czytać przyzwoitym ludziom. Wymieniał te rzeczy, charakteryzując je, a jednocześnie w stanie autentycznego zagrożenia był w stanie, nieść pomoc osobom bez względu na wyznanie czy pochodzenie.

O ile książka Aleksandra Graf Pruszyńskiego podaje masę faktów, podobnie jak książka Bogusława Bajora: Z miłości do Niepokalanej, z której warto czerpać wiedzę o świętym Ojcu Maksymilianie Kolbe, a także kalendarz Dobrego Dnia ze św. Ojcem Maksymilianem Kolbe – kieszonkowy elementarz pisarzy katolickich, o tyle wspomnienia nawróconych Żydów, przejętych myślą świętego i jego Pisma dają świadectwo niezwykłości tej postaci w tym, co tak prawdziwe: jego człowieczeństwie.

Czekamy na film o świętym Ojcu Maksymilianie, podobnie jak oczekujemy na film o Rotmistrzu Witoldzie Pileckim – warto wspomnieć, że świętych z Auschwitz jest wielu, a łączy ich umiłowanie prawdy i głębia wiary realizowanej w podejmowaniu zadań ludzkich. Czytając trudne książki o relacjach polsko-żydowskich, czy publikacje o wolnomularstwie, dostrzegamy Polaków nie tylko w roli ofiar, lecz także jako osoby, które były w stanie dać świadectwo godnych i twórczych postaw. To ta, o której wspomniał Papież Franciszek, szlachetność Narodu Polskiego, warta naśladowania.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną