Atak na Syrię już za kilka dni

0
0
0
/

O środowym ataku chemicznym na przedmieściu Damaszku nadal nie wiemy prawie nic. Mimo to nastąpiło gwałtowne zaostrzenie retoryki nie tylko pełniących rolę harcowników Brytyjczyków i Francuzów, ale także ze strony administracji prezydenta USA. Za ostrymi słowami idzie dyslokacja wojsk.

 

W poniedziałek inspektorzy ONZ rozpoczęli badanie ostatniego ataku chemicznego na przedmieściach Damaszku. Nie bez trudności. Wkrótce po ich wyruszeniu do strefy domniemanego ataku jeden z samochodów konwoju został ostrzelany przez snajpera. Syryjskie władze twierdziły, że strzały padły z kierunku pozycji zajmowanych przez buntowników.


Mimo wszystko inspektorzy dotarli na miejsce. Pobrali próbki krwi i ziemi z obszaru ataku. Byli także w szpitalu w Moadamiji gdzie leczeni są poszkodowani. Przesłuchiwali ich, lekarzy oraz innych świadków wydarzeń sprzed tygodnia. Wszystko to odbywało się za zgodą syryjskich władz, które nie krępowały działań inspektorów. Ci zaś twierdzą, że za wcześnie na wyrokowanie co tak naprawdę wydarzyło się w środę. Mówił o tym w poniedziałek rzecznik ONZ Farhan Haq


Nie mają wątpliwości


William Hague – minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii ma jednak inny pogląd. Ze swojego gabinetu w Londynie dostrzegł już, że „jest pewne”, jak mówił w poniedziałek, iż za atakiem chemicznych stoi Baszar Al-Asad. Dziś w wypowiedzi dla BBC zadeklarował, że Brytyjczycy są gotowi atakować bez sankcji ONZ a militarna „odpowiedź będzie proporcjonalna”. Trudno jednak zgadnąć co rozumie przez tak enigmatyczne sformułowanie skoro nawet nie znamy prawdziwego wymiaru i charakteru pretekstu dla owej odpowiedzi. W sprawie Syrii obraduje dzisiaj brytyjska Rada Bezpieczeństwa pod przewodnictwem premiera Camerona. Sam brytyjski premier też „nie miał wątpliwości, iż ataku dokonał syryjski reżim” w czasie poniedziałkowej rozmowy telefonicznej z Władimirem Putinem.


W radykalne sformułowania obfitują także komunikaty płynące z Paryża. „Nie ma żadnych wątpliwości, że broni chemicznej użył reżim Asada. Dlatego potrzebna jest spokojna ale zdecydowana reakcja. Decyzja zapadnie w ciągu kilku dni” mówił dziś rano minister spraw zagranicznych Fabius, zaś prezydent Hollande na dopiero co zakończonej konferencji prasowej oświadczył, iż „Francja jest gotowa do ukarania” prezydenta Syrii. Zapowiadał szczegółowe decyzje na posiedzeniu francuskiej Rady Obrony jaka ma się odbyć w dniu jutrzejszym. Ogłosił również zwiększenie materialnego wsparcia dla syryjskich rebeliantów.


Powagę sytuacji określa jednak nie pobrzękiwanie szabelką francuskiego prezydenta lecz słowa jakie nadeszły z Waszyngtonu, bez którego inicjatywy Londyn i Paryż nie ośmielą się kiwnąć palcem. Na wczorajszej konferencji syryjskim władzom groził sekretarz stanu John Kerry. Obciążał syryjskie władze „odpowiedzialnością za tchórzliwe przestępstwo” oraz oskarżał o „cyniczną grę w celu jego ukrycia”. Groził „odpowiednią” reakcją.


Jako „dowód” odpowiedzialności władz Syrii wskazywał opór przed umożliwieniem działania inspektorom ONZ. Można mniemać, że fakt falsyfikacji tych stwierdzeń jeszcze tego samego dnia nie zrobi wielkiego wrażenia na amerykańskim polityku. Jeszcze w czasie swojej konferencji Kerry zadeklarował bowiem, że „śledztwo ONZ nie wykryje sprawcy ataku ale jedynie fakt jego przeprowadzania”. Twierdził również, że badanie próbek odbywa się „za późno” a władze syryjskie zdążyły „zniszczyć dowody”. Kerry jak to zwykle bywa gdy USA przygotowują się do zbrojnego ataku, uderzył w moralizatorskie tony stwierdzając, że „sens tego ataku [chemicznego] wykracza poza wojnę w Syrii”. Skoro Ameryka przywdziewa już strój krzyżowca praw człowieka można spodziewać się militarnej agresji.


O „niezaprzeczalnych dowodach” odpowiedzialności syryjskich władz za chemiczny pogrom mówił także rzecznik Białego Domu Jay Carney. Jakie to konkretnie dowody – nie powiedział. Nie chciał o nich mówić także Kerry ograniczający się do stwierdzenia „Mamy dodatkowe informacje, które wymieniamy z naszymi partnerami.” Jakie informacje, jacy partnerzy? Media twierdzą że jeszcze dziś dowody ma pokazać raport amerykańskiego wywiadu.


Zaznaczyć trzeba fakt, że sprawy nie podejmował wczoraj ani dzisiaj prezydent Obama. Czy można to oceniać jako chęć zostawienia sobie otwartej furtki dla odstąpienia od opcji militarnej? Raczej wątpliwe biorąc pod uwagę radykalizm sformułowań członków jego administracji. Prezydent USA oczekuje raczej aż przygotują oni grunt pod jego nowe stanowisko, które wszak będzie kontrastować z jego dotychczasowym umiarkowanym stanowiskiem i famą gołąbka pokoju wśród liberalnych elit. Nawiasem pisząc wchodzący w buty Busha juniora Obama, poczęstowany przecież pokojową nagrodą Nobla „na zachętę”, musi je wprawiać w niemały dysonans poznawczy, który wszakże zostanie pewnie łatwo zniesiony frazeologią o „interwencji w obronie praw człowieka”.


Inna sprawa, że Obama z pewnością nie jest skory do zbyt gorliwego udzielania swojej twarzy sprawie, która nie cieszy się poparciem amerykańskiej opinii publicznej. Według badań Reuters/Ipsos z 19-23 sierpnia, 25 procent Amerykanów poprze podjęcie interwencji, jeśli potwierdzony będzie atak Baszara Assada na ludność cywilną z użyciem broni chemicznej. Jednak 46 procent sprzeciwiłoby się takiej interwencji nawet przy ujawnieniu stosownych dowodów (bez ich ujawnienia 60 procent).


Ławrow krytykuje


O zdecydowaniu Amerykanów na zbrojną konferencję świadczy również fakt, że odwołali oni konsultacje z dyplomacją rosyjską w sprawie Syrii a konkretnie promowanej przez Rosjan koncepcji konferencji pokojowej określanej hasłowo „Genewa 2”, jakie miały odbyć się w dniu dzisiejszym. Rozczarowania czy nawet gniewu nie krył na poniedziałkowej konferencji prasowej minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Składała się ona z ponad półgodzinnego oświadczenia Ławrowa w którym oskarżył on Amerykanów o sabotowanie wysiłków pokojowych a syryjskich rebeliantów o przeprowadzenia ataku chemicznego. Powołał się na wypowiedzi jednego z przedstawicieli syryjskich rebeliantów, który twierdził że Amerykanie sugerowali jego towarzyszom blokowanie „Genewy 2” poprzez żądanie nie dopuszczania do stołu prezydenta Al-Asada - „i wtedy wejdziemy my” – mieli instruować Amerykanie.


Ławrow zdecydowanie podkreślał, że mamy słabą wiedzę na temat tego co wydarzyło się na przedmieściu Ghouta w feralną środę a także że nikt nie przedstawił żadnych przekonujących dowodów na winę prezydenta Al-Asada. Powoływał się na informacje rosyjskich mediów jakoby nagrania rzekomo ilustrujące chemiczny atak pojawiły się w internecie na godziny przed ich terminem określonym w komunikatach zachodnich mediów. Rosyjski minister werbalnie nie mówił pass w kwestii konferencji pokojowej. Uznał że wskazane jest w niej uczestnictwo Iranu – co raczej będzie nie do zaakceptowania dla USA. Złożył także bezprecedensową deklarację o możliwości uczestnictwa w niej odrębnej delegacji syryjskich Kurdów wysuwających postulaty „organizowania autonomii na północy kraju z zachowaniem całości granic Syryjskiej Republiki Arabskiej”. Pomysł taki trzeba traktować jako groźby Moskwy wobec podjudzającej zachód do interwencji Turcji.


Ze stanowiskiem Moskwy solidaryzował się Pekin. Chińskie MSZ w swoim komunikacie stwierdziło, że „konflikt syryjski należy rozwiązać metodami politycznymi”. Przesądza to szanse na uzyskanie przyzwolenia Rady Bezpieczeństwa ONZ na atak militarny państw zachodnich przeciw Syrii. Oznacza to działanie „koalicji chętnych”. Próba kaptowania jej wśród krajów NATO może być dla Waszyngtonu trudne dlatego będą raczej szukały wsparcie i legitymacji wśród krajów arabskich. Niezawodna Liga Arabska, zdominowana przez proamerykańskie monarchie z Zatoki Perskiej, właśnie dziś przegłosowała potępienia prezydenta Al-Asada za atak chemiczny. Spośród 22 państw uchwale sprzeciwiły się Liban oraz, co znamienne, Irak. Delegat Algierii nie poparł jej nawołując do zwłoki aż inspektorzy ONZ nie przedstawią stosownego raportu.


Na stanowiskach


Za werbalnymi oświadczeniami, groźbami i potyczkami polityków już idą decyzje militarne. Do czterech rakietowych niszczycieli US Navy dołączają amerykańskie samoloty transportowe przerzucane na Cypr. Tam również skierowano brytyjskie samoloty bojowe. Amerykanie w praktyce osaczają Syrię ze swoich baz na Półwyspie Arabskim i w Iraku. Rakiety krótkiego zasięgu mogą uderzyć z Jordanii i Turcji. Bazą lotniczą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich dysponuje także Francja. W ewentualny atak z pewnością zaangażuje się w razie potrzeby Izrael, który zresztą kilkukrotnie uderzał już w syryjskie siły rządowe.


Oczywiście głos zabrali także najbardziej zainteresowani czyli same syryjskie władze. Minister spraw zagranicznych Syrii Walid Al-Muallem w czasie spokojnej konferencji zdecydowanie odrzucił oskarżenia o atak chemiczny – „żądam aby przedstawili jakiekolwiek dowody” – mówił. Nawoływał do oczekiwania na wyniki pracy inspektorów ONZ których prace władze w Damaszku wspierają. Na zarzuty o zacieraniu śladów odparował, że zachodnim politykom nie przeszkadzała sytuacja gdy inspektorzy ONZ pierwotnie wydelegowani przez nich do Syrii dla badania domniemanego użycia broni chemicznej z marca tego roku przybyli na miejsce po pięciu miesiącach. Al-Muallem zadeklarował bezwzględną wolę walki ze strony władz syryjskich oraz przekonanie, że ewentualna interwencja będzie służyć jedynie interesom Izraela i Al-Kaidy, w istocie będącej jednym z motorów syryjskiej rebelii. Zaapelował do amerykańskiej opinii publicznej o nie uleganie „fałszywej propagandzie”.


Wzbierające napięcie i wojenne przygotowania, a przede wszystkim oskarżenia ze strony amerykańskich polityków nieodparcie przywodzą na myśl deklaracje pewności o posiadaniu broni masowego rażenia przez Saddama Husajna i o jego związkach z Al-Kaidą. Nota bene wygłaszający je w 2002 i 2003 roku Colin Powell nie omieszkał zabrać głosu również teraz z niezachwianą pewnością siebie określając prezydenta Al-Asada jako kłamcę. Dziś Amerykanie i ich sojusznicy już nawet nie silą się na przedstawianie sfingowanych materialnych dowodów ograniczając się do oświadczeń z rodzaju „wiemy ale nie powiemy”. Dziś Al-Kaida, w pełnej krasie występująca w Syrii jako Front Al-Nusra, okazuje się dla nich faktycznym sprzymierzeńcem.


Niemal pewna interwencja przybierze prawdopodobnie formę uderzeń rakietowych i lotnictwa. Resztę mają załatwić broń, pieniądze przekazywane rebeliantom i kolejne szeregi bojowników starannie przeszkolonych w Jordanii. Można się obawiać, że interwencja otworzy prawdziwą puszkę Pandory.


Syria jest państwem bardziej newralgicznym niż Libia a nawet Irak. To kraj geopolitycznie osiowy. Zamieszkujące go grupy etniczno-religijne są związane ze swoimi pobratymcami w sąsiednich państwach. Egzystencjalne zagrożenie dla syryjskich władz spowoduje nasiloną reakcję jego sojusznika – libańskiego Hezbollahu. Hezbollah ma jednak w Libanie swoich wrogów – sunnickich ekstremistów wspieranych przez ich syryjskich odpowiedników oraz proizraelskie elementy maronicie. Przez 15 lat Liban był toczony przez niezwykle brutalną wojnę domową wszystkich ze wszystkimi. Nie trzeba wiele aby znów wpadł w jej koleiny.


Wsparcie Iranu prowadzi do przechodzenia konfliktu w generalne starcie szyitów z sunnitami. W cieniu Syrii kolejna batalia tej wojny rozgrywa się właśnie w Iraku, gdzie bojownicy tych samych siatek działających przeciw Al-Asadowi rozkręcają krwawą kampanię przeciw szyickiej ludności i władzom – osadzonym przez Amerykanów ale dziś chętniej zerkających w stronę Teheranu.


Niewiadoma będzie postawa Hamasu jeszcze w czerwcu wspomagającego syryjskich rebeliantów, który jednak niedawno zdecydował się na powrót pod opiekuńcze skrzydła Iranu. Zwycięstwa rebeliantów mogą oznaczać ataki na syryjskich Kurdów. Jeśli dodatkowo jakiekolwiek ruchy wykona w tej sprawie Turcja (tak jak robiła to w przypadku północnego Iraku) można spodziewać się odpowiedzi Partii Pracujących Kurdystanu na tureckim terytorium.


Interwencja jest dziś niemal pewna, jej ewentualne skutki nieobliczalne. Nawet jeśli polski rząd zachowa na tyle rozsądku aby trzymać się od niej z daleka, i tak możemy ponieść polityczne konsekwencje działań zachodnich interwentów.
                                        

Karol Kaźmierczak
fot. sxc.hu

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną