Nie zostawimy historii historykom, wasze banderowskie niedoczekanie

0
0
0
/

prawy.pl_images_nowe_stories_media_felietonisci_szycht_alekNie będzie żadnego polskiego zostawiania spraw trudnej przeszłości na wyłączność historykom - propagandowe hasła neobanderowcy mogą sobie powtarzać do woli. Lepiej jednak niech wybiją sobie jego realizację z głowy.

Nie ma bardziej bezczelnego i dwulicowego manewru werbalnego, który nieustannie pada za strony nacjonalistów ukraińskich, niż zdanie „Zostawmy historię historykom”. Hasło to ma nawiązywać do politycznego wykorzystywania sprawy Ludobójstwa Wołyńsko-Małopolskiego. Wykorzystywania przez ludzi w większości rzekomo, a w mniejszej części w sposób rzeczywisty przeciwko dobrym relacjom polsko-ukraińskim. Te rzeczywiste to używanie tej sprawy przez Rosję, ale jego powód nie leży w Polsce i w upamiętnianiu ludobójstwa dokonywanego przez OUN-UPA. To oczywiste, że źródło rosyjskiej propagandy leży na Ukrainie w ogólnym ubóstwieniu historycznego nazizmu ukraińskiego. Niezależnie czy występuje ono swojej wersji banderowskiej czy melnikowskiej spod znaku 14 Dywizji Grenadierów SS - uczestniczą w nim urzędnicy - nie tylko samorządowi.

Tę zbrodniczą spuściznę wychwala się zresztą na Ukrainie od poziomu samorządowego, po parlamentarny i prezydencki. Tu historia nie jest dla historyków i jeszcze długo nie będzie im zostawiona. To właśnie na Ukrainie została ona wkręcona w polityczną machinę, która ma dać gotowy produkt w postaci nowej tożsamości ukraińskiej. Tożsamości, której nie tylko integralnym, ale wręcz głównym składnikiem będzie nacjonalizm ukraiński, z całym swoim dobrodziejstwem inwentarza. Historycy na Ukrainie są zaprzęgnięci niczym niewolnicy wiosłujący na banderowskiej galarze, smagani pejczem, bez pewności dotrwania jutra. To na Ukrainie ostatnie osoby, które mogą decydować o tym jaka powinna być historia i w sposób oczywisty partycypować w formowaniu polityki historycznej.

Symbolem takiego podejścia było zatrudnienie szefa na szefa ukraińskiego IPN-u człowieka, który jest autentycznym propagandystą, nie mającym żadnego szacunku w kręgach światowych środowisk historycznych. To nie tylko osoba nieuznawana za parającą się profesjonalnie historią, nie tylko pośmiewisko, ale i „człowiek materiał” na napisanie rozlicznych prac z różnych dziedzin, od psychologii począwszy na politologii skończywszy. Jednak spustoszenie, którym kieruje, a które obliczone jest na wychowanie w brunatnych ideach młodych Ukraińców to już nie komedia, lecz rzeczywista tragedia. Dlatego rozlewa się to na każdy poziom z polityką związany, także edukację, w przypadku ukraińskim z historią połączoną jedynie tylnymi drzwiami.

Historia i jej poważne naukowe potraktowanie jest ostatnią rzeczą, której zbanderyzowane środowiska mogą się neutralnie przyglądać. Na to nie ma żadnych szans. Każdy historyk badający historię na Ukrainie ma taką wolność badania historii, jaka panowała w państwach w których sięgano do totalitarnej ideologii, coraz mniejszą. Im mniejszą mają wolność tym bardziej propaganda krzyczy o wolności badań historycznych, ich potrzebie, rzetelności, solidności. To przecież tak fundamentalne jeśli chodzi o studium totalitaryzmu.

Sytuacja Ukrainy jak początki państwa totalitarnego

Wystarczy zobaczyć ileż to razy wymieniony już tytularny historyk i szef IPN posługuje się wielkimi hasłami w stylu: „badanie źródeł”, „obiektywizm historyczny”, „bezstronne spojrzenie”. Jednak w stosunku do tego, co sobą i swoim pisarstwem prezentuje to sztuczne hasła, usilnie zakrywające fakt, iż król jest nagi. Banderyzująca się Ukraina nie robi zatem w tej mierze nic innego, jak tylko coraz śmielej kroczy tą drogą, która sprawi, że ten kraj znajdzie się tam gdzie ZSRR i III Rzesza. Póki co masowo nie morduje się tam ludzi, giną pojedyncze osoby, to tylko jedno z wczesnych stadiów. Ukraina podlegająca banderyzacji, której politycy i pseudointelektualiści żądają, by zostawić historię historykom, przypomina Związek Sowiecki jako największy zwolennik światowego rozbrojenia.

Politycznie majstrować z neobanderyzmem „mają prawo” tylko oni, bo mogą wtedy bez przeszkód ustawiać rzeczywistość tak jak chcą. Jeśli natomiast sprawą zajęliby się Polacy nie mogłoby być już tak różowo. Natomiast każdy polski historyk, który nie będzie chciał zgodzić się na współpracę z koncesjonowanym przez probanderowski rząd ukraińskim historykiem, zostanie oskarżony o jednostronność, podejście narodowe, czyli jakiś odpowiednik braku postępowości. Każdy, kto w swoich badaniach wyciągnie nie te wnioski, co trzeba, będzie postawiony przez te same tuby propagandowe w świetle wykorzystywania historii do robienia polityki. Ni mniej, ni więcej. Chodzi też o to, by strach przed konsekwencjami nie dotyczył tylko historyków pracujących na Ukrainie, którzy w większości się tym tendencjom poddali. Ma on docelowo dotyczyć historyków polskich, dla których obrzucania oskarżeniami o prorosyjskość stoi kosz neobanderowkich jaj z farbą.

To ciekawe, że zostawianie historii historykom w kontekście banderyzmu ma dotyczyć tylko historyków polskich. Tymczasem na Ukrainie polityka masowego upamiętniania tych zbrodniarzy rozpędza się pełną parą. Odsłanianie pomników ludobójców to także zaangażowanie w to czegoś, co było niegdyś kościołem greckokatolickim, a jest obecnie neopogańską fasadową wersją jednej z odsłon chrześcijaństwa. Zresztą największą ambicją tej ostatniej jest wyniesienie na ołtarze Andrija Szeptyckiego, który nad Ewangelię postawił w końcu Ukrainę. O tym zaś, co się działo polskiej ludności cywilnej z rąk UPA, mówić nie chciał. Tak jak i potępiać publicznie UPA za zbrodnie również nie miał zamiaru, by nie szkodzić sprawie ukraińskiej. Dalej priorytetem jest wyniesienie na ołtarze ojca Stepana Bandery, być może jego braci. Oczywiście tylko po to, by uwiarygadniać postać samego zbrodniarza ludobójcy i zniekształcać wymowę propagandową jego ultranazistowskiej ideologii.

Temu właśnie podporządkowany jest kościół greckokatolicki. U nas bijemy się o sprawy podstawowe w kościele, patriotyzm a katolicki kosmopolityzm. Tymczasem na Ukrainie wygląda to tak jakby kościół greckokatolicki dostał pozwolenie - nie by służyć Chrystusowi, lecz się Chrystusem wysługiwać. Nagle jako część kościoła katolickiego przestał być powszechny, tak jak pod hasłem powszechności usuwa się język polski z kościoła na Kresach. Dostał pozwolenie, by być kościołem „ukraińskim” i tak też zmieniono jego nazwę. Mimo wzięcia swego początku od Unii Brzeskiej, która miała odciągać prawosławnych na rzecz lojalności wobec Watykanu oddano go jako zabawkę i trofeum nacjonalistom ukraińskim. De facto więc nie będzie już spełniał tej roli, którą mógł by spełniać.

Brak podstawowej logiki w rozumowaniu

Nie o dysproporcjach w traktowaniu kościoła, czy podejścia do historii i polityce trzeba tu jednak mówić. Boli ślepota, głupota i dziecięce pojmowanie spraw, rodem z piaskownicy i zabaw ludzikami w wojnę. Tam analizy nigdy nie były potrzebne, wystarczyły emocje, wyobraźnia i dobra zabawa. Nikt nie zapuszczał sobie wprawdzie wąsów, niczym Przemysław Żurawski vel Grajewski, ale wszyscy dysponowali nie mniejszym niż on zapałem przesuwania figurek na mapie. Nikt nie umieszczał swojej podobizny przy felietonach w tle karcianego asa, niczym prof. Andrzej Nowak ale każdy miał na tyle miłości własnej, że uważał, iż jest odpowiednikiem najważniejszych bohaterów filmowych.

Jednak nawet wśród dzieci istnieje pewien rozum oraz instynkt. Nikt dosłownie nikt nie chciał się bawić z przygłupem, który wszystkich tylko wykorzystywał, niszczył zabawki - li tylko pod pretekstem, że jak odda mu się z nich daninę to obroni przed innym podobnym. Bowiem liczenie, iż przy okazji butnego i niewdzięcznego traktowania Polski prymitywy, które tak ją traktują - zmienią się, bo nagle ruszy ich sumienie, wydaje się szaleństwem. Jak może zmienić się ktoś - kto żąda od nas coraz to nowych form haraczu. W zasadzie dosłownie „za ochronę przed Rosją”. Życie jest niebezpieczne, Rosja też, ale czy to znaczy, że mamy ufać i poddawać się tylko z tego powodu innym bandytom?

Czy ci którzy rządzą Ukrainą i jednocześnie wynoszą uchwałami na piedestał Petra Diaczenkę mordującego w Powstaniu Warszawskim, Romana Szuchewycza siepacza co najmniej czterech południowo-wschodnich województw Polski, tolerują kult Oskara Dirlewangera i uroczyste patetyczne pogrzeby weteranów 14 Dywizji Grenadierów SS – to może nie bandyci? Jeśli jednocześnie mają prawo nam mówić gdzie i w jakim zakresie mamy zajmować się swoją tragiczną historią to nie szantażyści? Nie wchodząc w dyskusję tez Piotra Zychowicza, najbardziej bawi mnie kiedy ci sami ludzie, którzy krytykują pomysł paktowania z Niemcami, świętsi od papieża - grzecznie milczą w wymienionych kwestiach ukraińskich. W tym samym stopniu jednak nie milczą, ale wręcz wmawiają, iż nic się takiego nie dzieje.

Czy naprawdę historycy będą mieli swobodę działania?

Trzeba sobie powiedzieć wyraźnie, iż hasło „Zostawmy historię historykom” dotyczy tylko terenu Polski, nie Ukrainy. Bo politycznie rozmawiać o sprawach związanych z OUN-UPA, całej ich działalności, spośród której wyraźnie dominuje zbrodniczość - mogą tylko zwolennicy ukraińskich nacjonalistów. I tylko zgodnie ze z góry zaplanowaną przez siebie retoryką. Polskim politykom tego nie wolno, bo spotka ich lament oskarżenia mend rodzimych i z Ukrainy. Cechą wspólną tego hasła stanowi wyłącznie to, że historykom polskim oraz ukraińskim wcale nie będzie można tych tematów badać. Dokładnie wbrew innemu kolejnemu hasłu jak bardzo trzeba jeszcze intensywnie i długo zgłębiać sprawę ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Kresach Południowo-wschodnich, by dojść do tego co tam się stało naprawdę.

Żadnego głoszenia przez historyków polskich i ukraińskich czegokolwiek wbrew neobanderowskim tezom być bowiem nie może. Historycy będą bezwolni. Przecież przez dwie dekady nawet w Polsce wielu historyków nie mogło zajmować się omawianym tematem z powodu potencjalnych pomruków salonu, czy środowisk pokrewnych Gazecie Wyborczej. Niejeden historyk miałby co nieco do opowiedzenia w tej kwestii. Cóż więc się dziwić historykom ukraińskim w zastanej obecnie sytuacji. Jest jeszcze jedna różnica - ukraińscy mają za swoimi plecami twardą postawę państwa, nie w tę stronę, w którą należałoby tego oczekiwać. Polscy mają za sobą miękkie, chwiejne i niepewne decyzje państwowe w tej mierze i dopiero oczekują zmiany koniunktury w związku z „dobrą zmianą”.

To dysproporcja, która powinna powiedzieć czytelnikom bardzo wiele. Z tego samego powodu każdy „dialog” historyków nie będzie dialogiem. Będzie pseudorozmową z jednej strony niewolników na smyczy Wołodymyra Wiatrowycza z niepewnymi siebie i konsekwencji swojej postawy historykami polskimi. Dlatego każde zmuszanie polskich historyków do rozmów, bądź też realizacji wytycznych wymyślonych na Ukrainie będzie owocować kontrolą tych czynników roztoczonych na naukę polską. Gdyby „Ukrainiec” tożsamy był z neobanderowcem omawiane hasło można by zilustrować jako „Zostawmy historię Ukraińcom”, bo do tego ono zmierza. Tylko ktoś absolutnie oderwany od tej rzeczywistości, niezajmujący się tymi problemami, lecz dotykający ich okazjonalnie może wziąć omawiane hasło za dobrą monetę.

Byłem kiedyś świadkiem dyskusji między historykami, gdzie polscy zaczęli udowadniać ukraińskim, że mieliśmy do czynienia z ludobójstwem. I co wtedy powiedziano? „Zostawmy prawo prawnikom”. Autentycznie. To zakrawa na absurd, tylko dyletant może złapać się na takie numery. Gdyby udowadniać udział oddziałów ukraińskich w stłumieniu Powstania Warszawskiego i robić to skutecznie, to co by powiedziano? „Zostawmy historię Warszawy Varsavianistom”. Pod warunkiem że na sali nie byłoby żadnych historyków specjalizujących się w historii Warszawy. Gdyby byli, to zaproponowano by, aby porozmawiać z historykami niemieckimi. Jeśli ci wyrazili by się - nie tak, jak się od nich tego oczekuje, zaproponowano by dotrzeć do potomków katów, a gdyby trzeba wykazano by potrzebę porównania Warszawy z wojennych zdjęć z lotu ptaka ze zdjęciami z satelity.

Jeśli ktoś nie potrafi zrozumieć (parafrazując Herberta mówiącego o Michniku), iż ma do czynienia z ludźmi złej woli, oszustami intelektualnymi nie powinien zajmować się tymi sprawami.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną