Przed Ministerstwem Spraw Zagranicznych zgromadzili się we wtorek przedstawiciele środowisk kresowych i patriotycznych, aby zamanifestować swój sprzeciw wobec prowadzonej przez PiS polityki wschodniej, niewiele różniącej się od linii politycznej obranej przez kolejne rządy w ostatnim ćwierćwieczu. Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich wystosował list do ministra Witolda Waszczykowskiego, którego treść na portalu Prawy.pl przytaczaliśmy (link), a w którym znalazło się miejsce dla wszystkich powtarzanych od co najmniej 25 lat postulatów nie tylko środowisk kresowych. - Dość tej polityce i temu ministrowi. Jak do tej pory pan minister w sprawie Kresów nie zrobił niczego. Pan minister jeździ na Ukrainę, ale nie upomina się o sprawy tam zamieszkałych Polaków – mówił prezes organizacji Witold Listowski podczas wtorkowej demonstracji, której większość upłynęła w strugach deszczu. - Na całej zachodniej Ukrainie powstają jak grzyby po deszczu pomniki, tablice, nazwy ulic największych zbrodniarzy i nasze ministerstwo nic w tej sprawie nie robi. Pytamy pana ministra, za co bierze pieniądze. Dlaczego nie reaguje wtedy, kiedy są odsłaniane nowe pomniki, kiedy mówi się, że tak samo Polacy mordowali Ukraińców? - dodał. Przypomniał, że już 70 lat środowiska kresowe walczą o ustawę potępiającą ludobójstwo dokonane na Polakach na Kresach i ustanawiającą dzień 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa. - Zbliża się 70. rocznica Akcji Wisła. Ukraińcy już przygotowują się do uderzenia w Polskę i już mówią, jaką to krzywdę Polacy zrobili, przesiedlając te ok. 140 tys. na ziemie północne i zachodnie – przypomniał. Kierowany przez niego Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich planuje w Sejmie lub w Senacie zorganizować konferencję dotyczącą operacji Wisła, kończącej ludobójstwo Polaków. - Musimy to głośno mówić – zaznaczył. Pytanie, czy posłowie PiS oraz rząd odpowiedzą na ten apel, czy nadal będą przymykać oczy na przejawy neobanderyzmu i nieposzanowania Polaków na dawnych Kresach wschodnich. Fot. Anna Wiejak