Baumany sięgają po rząd dusz

0
0
0
/

media_stanislawmichalkiewiczNiby wszyscy ludzie są równi, niektórzy nawet i od przodu i od tyłu, to znaczy – z przodu plecy i z tyłu też – ale niektórzy są równiejsi od innych. Pamiętamy to jeszcze z czasów pierwszej komuny, kiedy to wykształciła się ówczesna arystokracja, która uzasadniała swoje prawa do dyktowania wszystkim pozostałym, jak mają żyć, nie tylko sowieckim gniotem, ale subtelniej – pożarciem owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego , co natychmiast otworzyło im we łbach klapkę przez którą do łbów wtargnęła świadomość nieubłaganych praw dziejowych. Wynikało z tych praw, że rozwój ludzkości odbywa się spiralnie; najsampierw było niewolnictwo, potem feudalizmus, który później przekształcił się w kapitalismus, a ten z kolei poprzez socjalismus ewoluuje w komunismus. Nie jest do końca jasne, czy na komunismusie historia ludzkości ma się zakończyć, czy też spirala rozwija się dalej i komunismus zakończy się kolejnym powrotem do niewolnictwa. Prawami dziejowymi ekscytowały się zwłaszcza handełesy, które zaczęły dekorować się nawzajem rozmaitymi tytułami, co znakomicie ilustruje historia Zygmunta Baumana. Z rodziny porządnych handełesów może też zostałby handełesem i „handlował rybą, tudzież czosnkiem”, gdyby nie wojna. Przed narodowymi socjalistami uciekł do socjalistów międzynarodowych. Tam wszystko mu wytłumaczyli co i jak, to znaczy – że są wiecie, rozumiecie, Bauman, nieubłagane prawa dziejowe, które dzięki swojej zbiorowej mądrości odkrywa partia, z wiecznie żywym herosem Stalinem. Toteż nasz handełes przystał do filozofów i z czasem sam został filozofem – oczywiście nie od razu, bo wśród znawców praw dziejowych też zmieniały się mody: „wpierw szarże były wielkim szykiem lecz dziś już każdy – pułkownikiem. Przejadł się także im doktorat więc na tytuły przyszła pora” - charakteryzował poeta środowisko towarzyszy Szmaciaków. Zygmunt Bauman na tytuły się nie złakomił, a jeśli – to tylko na naukowe. Tedy wstąpił do Wyższej Szkoły Gotowania Na Gazie gdzie wyuczył się marksizmu-leninizmu. Nikt nie potrafi go zagiąć, za to on potrafi zagiąć każdego, a jeśli akurat nie potrafi, to woła policję, że „bija Żyda” - dzięki czemu, nawet gdy w 1968 roku, kiedy to „Chamy” pogoniły kota „Żydom”, nie przestał bździć po marksistowsku, tyle, że już nie w Polsce, a na szerokim świecie. Oczywiście i jako handełes i jako „ofiara reżymu”, ten były konfident Informacji Wojskowej był – i nadal jest – obcmokiwany zarówno przez innych handełesów, jak i szabesgojów, którzy na obcmokiwaniu robią kariery, to znaczy – mogą żywić się okruszkami spadającymi ze stołu pańskiego. Wspominam o Zygmuncie Baumanie, bo jest on typowym przedstawicielem bandy pretendującej do sprawowania rządu dusz jeśli nawet nie w skali światowej, to w każdym razie – w świecie zachodnim, korzystając ze standardów wolności, wypracowanych w łonie cywilizacji łacińskiej. Dzisiaj handełesy już nie handlują czosnkiem i cybulą, tylko trzymają handel koncepcjami intelektualnymi. Ale, czy to cybula, czy to marksismus-leninismus, handełesy zawsze sprzedają tandetę. Zgodnie z prawem Kopernika-Greshama, intelektualna tandeta stopniowo wypiera z obiegu myśl wartościową z tego prostego powodu, że dureń łatwiej przyswaja sobie tandetę, niż wymagającą większego wysiłku myśl wartościową. Ponieważ durniów jest więcej, to tandeta z biegiem czasu staje się uznaną normą, dzięki czemu handełesy-tandeciarze awansują na gigantów intelektu – również we własnych oczach. Katalizatorem tego awansu był rosnący polityczny wpływ żydowskiego lobby, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w innych krajach Zachodu, które Polacy, a zwłaszcza – polscy mikrocefale starają się naśladować, żeby nie powiedzieć – imitować. W rezultacie Żydzi uznali za rzecz zwyczajną, że mogą, a nawet powinni dyktować wszystkim innym, jak mają żyć, ale nawet – że mogą dyktować Stwórcy Wszechświata, kogo wolno Mu będzie przyjąć w poczet świętych, a kogo nie. Jednak każda akcja rodzi reakcję i kolejne narody zaczęły się zastanawiać, dlaczego właściwie maja poddawać się żydowskiemu dyktatowi, zamiast żyć po swojemu – i doszły do wniosku, że żaden taki powód nie istnieje. To przekonanie torowało sobie drogę do świadomości tak zwanych „szerokich mas” z pewnym trudem, bo tak zwane niezależne media głównego nurtu zostały opanowane przez handełesów, albo ich pomocników z bezpieki – ale dzięki internetowi jednak dociera i to coraz szerzej. Ta zmiana zaczęła przekładać się na politykę i na przykładzie ostatnich wyborów w Stanach Zjednoczonych możemy obserwować konflikt między demokracja kierowaną, a demokracją spontaniczną. Zwycięstwo demokracji spontanicznej tak zaskoczyło samozwańcze guwernantki, że zareagowały histerycznie. Hollywoodzcy celebryci zadeklarowali zamiar emigracji do Kanady, a finansowy grandziarz sypnął pieniędzmi by mobilizować hołotę do urządzenia w Nowym Jorku „majdanu”. Mój tamtejszy honorable correspondant informuje, że po mieście krążą fałszywe pogłoski, że w czasie kampanii grandziarz ochotnikom płacił według stawek zróżnicowanych ze względu na poziom poświęcenia i ryzyka. Otóż za zainkasowanie w mordę na wiecu wyborczym Donalda Trumpa – ale przed telewizyjnymi kamerami – stawka wynosiła 1500 dolarów, a za zaangażowanie mniejsze – płacił mniej. Ciekawe, jakie stawki grandziarz oferuje konfidentom zorganizowanym w Komitecie Obrony Demokracji w naszym nieszczęśliwym kraju, gdzie doszło do historycznego kompromisu „Chamów” z „Żydami”. Myślę, że znacznie mniejsze, bo skoro CIA starym kiejkutom, a więc generałom i pułkownikom, daje stosunkowo niewielkie napiwki za usługi kuplerskie i stanie na świecy przy tajnych więzieniach, to i grandziarz nie ma powodu, by ich tubylczych konfidentów rozpieszczać finansowo. Handełesy sięgnęły po rząd dusz, ale wydaje się, że narody zorientowały się, że Baumany próbują wciskać im tandetę. Być może nadszedł ten moment, o którym wspominał Adam Mickiewicz, że „ręce za lud walczące lud sam poobcina”. Narody przestają słuchać guwernantek, wolą żyć po swojemu. Jest w tym ryzyko, bo nie ma pewności, czy obrane przez poszczególne narody sposoby życia wyjdą im na zdrowie – ale bez ryzyka nie ma wolności. Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną