Kilka dni temu podczas wizyty w zakładach metalurgicznych w Czelabińsku, prezydent Rosji Władimir Putin zdecydowanie potwierdził, że pomimo wielu problemów gazociąg Nord Stream 2 jednak powstanie.
To właśnie w tych zakładach zamówiono już rury, które mają być wykorzystane przy realizacji tej inwestycji, Putin przyjechał zapewnić załogę, że będzie miała pracę, bo inwestycja będzie realizowana.
Ta wypowiedź prezydenta Rosji pokazuje jak jest pewny, że Komisja Europejska jej nie zablokuje mimo tego, że unijny komisarz ds. energii Arias Canete cały czas zapewnia, że Nord Stream2 musi być zgodny z tzw. III pakietem energetycznym.
Jak się wydaje pewność prezydenta Rosji w tej sprawie wynika ze wsparcia tego projektu przez ważnych polityków niemieckich, którzy cały czas twierdzą, że jest to przedsięwzięcie komercyjne, a nie polityczne i w związku z tym nie będą go blokować.
Rzeczywiście to wsparcie Niemców dla Gazpromu i jego interesów w UE jest niezwykle skuteczne, ostatnio Komisja Europejska podjęła decyzję niezwykle korzystną dla tej firmy bez żadnych konsultacji z krajami, w których interesy ona mocno uderza.
Chodzi o zgodę KE na zwiększenie przepływu rosyjskiego gazu gazociągiem Opal biegnącym wzdłuż wschodniej granicy Niemiec z dotychczasowych 50% aż 80%, co zwiększy znacząco wykorzystanie gazociągu Nord Stream 1, który do tej pory był wykorzystywany tylko w 50%.
Mimo tego, że została podjęta blisko miesiąc temu do tej pory nie została opublikowana, co świadczy o tym, że Komisja ma poważne problemy z przedstawieniem jej uzasadnienia, w sytuacji, kiedy pogłębia ona uzależnienie UE od dostaw rosyjskiego gazu, co jest sprzeczne z unijną polityką energetyczną (polski PGNiG zdecydował się ją zaskarżyć do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, ale na rozstrzygnięcie trzeba będzie poczekać wiele miesięcy.
Wszystko to dzieje się w sytuacji, kiedy już istniejąca infrastruktura gazowa umożliwia przesyłanie z Rosji do Europy blisko 250 mld m3 gazu, podczas gdy import gazu przez UE z Rosji w 2014 roku wyniósł ok. 120 mld m3, czyli wykorzystane jest niecałe 50% tych możliwości.
Po oddaniu do użytku dwóch pierwszych nitek Nord Stream wykorzystanie przepustowości gazociągów przebiegających przez terytorium Ukrainy w 2014 roku gwałtownie spadło z 58% do 28%, podczas gdy wykorzystanie dwóch pierwszych nitek NS wzrosło z 36 do 60%, co oznacza, że głównym celem Nord Stream 2 będzie zwiększenie rosyjskich mocy przesyłowych.
W ten sposób dojdzie do całkowitej eliminacji przesyłu gazu przez Ukrainę i w konsekwencji odcięcie od rosyjskiego gazu Słowacji w 100% uzależnionej od tych dostaw, a w przyszłości także być może Polski poprzez ograniczenie dostaw gazociągiem Jamalskim.
Co więcej wykorzystanie obecne istniejącej infrastruktury LNG (gazu skroplonego) w UE wynosi zaledwie 25%, co oznacza, że aż 75% nie jest zagospodarowane a to w liczbach bezwzględnych to około 150 mld m3 gazu, a więc wyraźnie więcej niż import gazu z Rosji w 2014 roku (ok.120 mld m3).
W tej sytuacji rozbudowa infrastruktury przesyłowej z Rosji z punktu widzenia interesów UE jest zupełnie pozbawiona ekonomicznego sensu.
Nord Stream 2 jest więc przede wszystkim przedsięwzięciem politycznym rozsadzającym europejską politykę energetyczną, a nie - jak twierdzą Rosja i Niemcy - ekonomicznym, co potwierdza także porównanie kosztów jego realizacji wynoszących ok. 10 mld euro z kosztami modernizacji ukraińskiej sieci przesyłowej szacowanymi na 5 mld euro.
Mimo tych wszystkich argumentów o charakterze ekonomicznym i politycznym, prezydent Putin jest pewny, że Nord Stream 2 powstanie, bo ważni politycy niemieccy zakulisowo, ale także otwarcie na forum instytucji UE, bardzo silnie go wspierają.