Marsz Niepodległości i medialny fantom

0
0
0
/

Marsz Niepodległości był wielką manifestacją wspólnotowości, dumy z polskości, wiary w Polskę i Polaków, nadziei na zmianę ich położenia. Można sądzić, że jako taki był po raz kolejny generatorem mocy dla tysięcy uczestniczących w nim społeczników do działań na kolejny rok.

 

Jednak równie niezbędny Marsz Niepodległości, jako medialny fantom, okazał się dla polskiego filistra, który konsumując medialny przekaz, znów mógł suflowanymi słowami zabrać głos w sprawach społeczno-politycznych, które zazwyczaj leżą poza widnokręgiem jego uwagi. Zżymając się na „plebs” mógł po raz kolejny podreperować swoje poczucie własnej wartości.


Jak było


Marsz zgromadził w tym roku jeszcze więcej uczestników niż w poprzednim co mogłem dobrze zaobserwować, stojąc bowiem na polowym stanowisku jednej z ekip telewizyjnych śledziłem go od czoła niemal po sam koniec. Oświadczenia organizatorów o 100 tysiącach maszerujących nie wyglądają w moich oczach na przesadzone. Była to największa manifestacja w jakiej uczestniczyłem. Stało się tak mimo mniejszej aktywności sympatyków Marszu w internecie oraz prób sabotowania go przez lidera największej partii opozycyjnej, który dzień wcześniej odradzał branie w nim udziału, wcześniej zwołując zgromadzenie w innym mieście. Oznacza to, że Marsz nie jest tylko przygodną demonstracją lecz wytworzył własny ruch społecznym świadomy idei które wyraża.


Wkrótce po rozpoczęciu swojej drogi uczestnicy Marszu stali się adresatami wyzwisk, obraźliwych gestów i kamieni rzucanych ze skłotu przy ulicy Skorupki. Straż Marszu starała się za wszelką cenę nie dopuścić do żadnego zwarcia. Strażników okazało się być jednak zbyt mało aby stworzyć efektywny kordon, większość z nich, pomnych ubiegłorocznych prowokacji, ustawiła się bowiem na czele pochodu. Wystarczyło kilku przeciwników lewaków pod skłotem aby ci z jego dachu rozpoczęli kanonadę niezliczoną liczbą ciężkich brukowych kostek a także koktajli Mołotowa, od których zajęły się dwa samochody. Sygnalizuje to, iż od dawna przygotowywali się do rozróby. Oczywiście taka demonstracja siły doprowadziła do eskalacji. Wzajemne obrzucanie się trwało przez dłuższy czas zanim na interwencję zdecydowała się policja. Sytuacja powtórzyła się na ulicy Wilczej gdzie punktem zapalnym był kolejny nielegalny lokal lewicowców.


Wszystko to działo się już wyraźnie poza sunącym pochodem. Charakterystyczne, że większość jego uczestników spokojnie przechodziła nie zwracając większej uwagi na starcia. Niesławna tęcza na Placu Zbawiciela paliła się tak szybko, że gdy skręcałem kilkaset metrów przed nią wraz z Marszem w ulicę Waryńskiego, został już tylko osmalony szkielet. Znajdowała się ona na tyle daleko, że maszerujący dowiadywali się o pożarze najczęściej ze swoich smartfonów i od znajomych. Inaczej niż w przypadku plastikowej budki koło rosyjskiej ambasady. Ta niestety znajdowała się przy trasie pochodu.


Właściwie najniebezpieczniejszą sytuację stworzyła decyzja magistratu o rozwiązaniu zgromadzenia, która do mnie dotarła dopiero kilkadziesiąt minut po jej wydaniu na ulicy Belwederskiej. Policja ścisnęła tam, na wysokości ambasady FR, znaczny tłum ludzi. Były kontuzje, ktoś niedaleko mnie skarżył się na złamaną nogę, prawdopodobnie spadł z wysokiego murku okalającego ulicę na którą weszła część uczestników Marszu. Mimo ścisku zrobiono miejsce dla sanitariuszy ze stojącej w pobliżu karetki. Całe szczęście organizator nie posłuchał fatalnej decyzji miejskich urzędników a policja odblokowała ulicę, dzięki czemu kolumna ludzi ruszyła naprzód.


Z Placu Na Rozdrożu znaczną część maszerujących skręciła na Agrykolę. Tam odbył się wiec. Krzysztof Bosak podsumował rok aktywności Ruchu Narodowego wypełnionego peregrynowaniem jego liderów po całej Polsce, merytorycznym Kongresem programowym i odbywającym się dzień wcześniej Antyszczytem Klimatycznym oraz bieżącym wydawaniem czterech pism. Prezes Młodzieży Wszechpolskiej Tomasz Pałasz nawoływał do dalszej codziennej aktywności i zawczasu demaskował niewiarygodność mediów głównego nurtu. Aleksander Krejckant – lider ONR wspominał o mechanizmach ekonomicznej eksploatacji Polski przez państwa Unii Europejskiej. Robert Winnicki przedstawiony jako „niekwestionowany przywódca”, w sposób specjalny dziękował kierownikom Straży Marszu. Wzywał z kolei do „marszu przez instytucje”. Bardzo znaczącym głosem było wystąpienie zagranicznego gościa – Gabora Vony lidera węgierskiego Jobbiku, który podkreślał przełomowość momentu w jakim znalazł się młody ruch społeczny. Vona wprost namawiał jego aktywistów do zaangażowania politycznego i startu w przyszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego.


Jak było w mediach


Podsumowując można stwierdzić, że zaburzeń było znacznie mniej niż w roku ubiegłym, uczestniczyło w nich znacznie mniej osób, w większości doszło do nich poza kolumną Marszu. Podobne było tylko to, że do eskalacji zachowań garstki amatorów mocniejszych wrażeń doprowadziła prowokacja ze strony lewackich aktywistów ze skłotu na ulicy Skorupki.


Skala niepokojów była więc znacznie mniejsza niż na niejednej związkowej akcji protestacyjnej jakie znamy z przeszłości. Jest także nieporównywalna z tym co dzieje się w innych krajach Unii Europejskiej takich jak Hiszpania, Grecja czy Francja, gdzie gniew ludu wobec elit wyraża się znacznie gwałtowniej i liczy się znacznie wyższymi liczbami rannych, aresztowanych i kwotami wyliczanych strat materialnych. Wszystko to wszakże nie prowadzi w naszym medialnym dyskursie do mieszania z błotem zagranicznych manifestantów i kwestionowania jakiejkolwiek sensowności motywów ich wystąpień. Jednak w ramach jakże żywotnej wśród systemowych dziennikarzy ojkofobii nie było żadnej wyrozumiałości dla polskich „oburzonych”.


Media oczywiście skoncentrowały się wyłącznie na marginalnych ale gwałtownych wydarzeniach. Zwęszyły okazję do zmobilizowania filisterstwa przeciw nowemu ruchowi społecznemu, który, co przyznaje w bieżącym tygodniowym magazynie Gazeta Wyborcza, przebojem wdarł się do świadomości polskiej młodzieży. A filister nie dość że w sprawach tak dla niego abstrakcyjnych jest kompletnie zewnątrzsterowny to jeszcze jak zawsze jest też zalękniony każdego ruchu, każdego choćby drgnięcia które burzy jego małą stabilizację. Będzie jak niepodległości bronił swojego kieratu w wielkomiejskiej firmie, 30-letniego kredytu i zakupionego zań dwupokojowego mieszkania jeśli tylko wzbudzić w nim przekonanie o uprzywilejowaniu i wyższości wobec „plebsu”. Toteż systemowe środki masowego przekazu natychmiast mu plebs wskazały i to środkami na tyle sugestywnymi aby czasem nie przyszło mu do głowy w cokolwiek wątpić.


I tak oto TVN twierdził, że „Marsz Niepodległości rozpoczął zamieszki”, Gazeta Wyborcza zaś mimo uwidocznionych na nagraniach wysiłków Straży Marszu z pełnym przekonaniem napisała o tym, że „nie ma informacji, by ktokolwiek z maszerujących próbował ich [zadymiarzy] powstrzymywać”. Według mediów zniszczona została cała Warszawa lub co najmniej „pół miasta”. Oczywiście mieszkańcy skłotu byli niespodziewającymi się niczego ofiarami, z pewnością koktajle Mołotowa same się zapaliły i rzuciły.


Młodzież olewa media…


…parafrazując dosadne powiedzenie. Medialna kampania wywołała humorystyczne efekty w postaci wtykania przez co poniektórych kwiatków w szkielet poległej tęczy, co prawda było ich niewiele i tylko do wysokości ramion – stanąć na palcach – na taki wysiłek, nawet dla idei, filister się nie zdobędzie. Równie niewiele uczestników zmobilizowała „antyfaszystowska” demonstracja pod skłotem 15 listopada. Różnica w zdolności do mobilizowania młodzieży między Ruchem Narodowym a mediami okazała się kolosalna. Nic dziwnego bo młodzież samoorganizując się, także we własne sieci informacyjne, zyskuje świadomość, stąd coraz powszechniejsze odrzucenie medialnego świata przedstawionego ze strony młodych.


To właśnie młodość stanowi o obiecującej perspektywie Ruchu Narodowego. Marsz Niepodległości zgromadził aktywną młodzież z całej Polski: od Gdańska po Zakopane i od Wrocławia po… Wilno. Jedno z otwierających przemówień wygłosiła bowiem właśnie polska działaczka z tego miasta.


Ruch Narodowy faktycznie stoi przed przełomem w którym zdecyduje czy z ruchu społecznego przemieni się wkrótce w siłę stricte polityczną. W ciągu kilku tygodni do Marszu Niepodległości struktury wojewódzkie składających się na Ruch organizacji mają w ogólnym głosowaniu podjąć decyzję czy weźmie on udział w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego. Będzie więc ciekawie. Czy dowiemy się o tym z mediów głównego nurtu? Wydawcy czołowego programu publicystycznego jednej z czołowych stacji telewizyjnych zadeklarowali w obecności Krzysztofa Bosaka, że już nie będą zapraszać do siebie narodowców. Tylko kogo to obchodzi.
                             

Karol Kaźmierczak

fot. Barbara Rode

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną