Jarosław Kaczyński ma szczęście. Z taką opozycją można być spokojnym o słupki sondażowe. Wystarczy nic nie robić, tylko czekać spokojnie na samokompromitację posłów opozycji.
A tam śmieszność goni śmieszność. Idiotyczne okupowanie sali plenarnej Sejmu, protest, który nie wiadomo przeciwko czemu teraz się toczy. Ciągłe krzyki opozycji o łamaniu prawa podczas głosowania w sali Kolumnowej rozwiały się. Nagrania z monitoringu zostały udostępnione i każdy może sobie policzyć, czy w chwili glosowania było potrzebne quorum.
No i ten cyrk podczas protestu.
Miało być tak bohatersko. Będą swoich racji bronić do ostatniej kropli krwi. Poświęcą czas świąteczny, rodzinna Wigilię, świętowanie sylwestra i Nowego Roku, wszystko w imię idei. Tylko nie wiadomo jakiej. W obronie pajacowatych zachowań posła Szczerby? To za mało, aby tchnąć ducha w oćwoczałe umysły, tkwiących w Sejmie posłów opozycji. Same założenia tego protestu są kabaretowe. Okupowanie rotacyjne??? Przecież to jakiś absurd, prawdziwa groteska, której nie powstydziłby się Mrożek. Trochę sobie posiedzę w Sejmie, powygłupiam się z towarzyszami, potem skoczę do domu, odświeżę się, prześpię, wrócę do sali plenarnej, potem wyskoczę do fryzjerki, kosmetyczki, pójdę na zakupy. Istny cyrk, a nie protest. Doskonałe alibi, aby nic w domu nie robić podczas przygotowań świątecznych. Towarzysze wspomogą. Przyniosą jedzenie. Spędzimy Wigilię przy pasztecie, a na stole zamiast caritasowej świecy, zabłyśnie znicz. Po świętach rozproszy się nudę, robiąc niezliczone selfie, pobełkocze się, zapowiadając pogodę. Wokalistka Mucha rozproszy nudę swoim śpiewem i recytacją, stworzonych przez siebie potworków językowych. Posłanka Mucha ma na punkcie języka polskiego jakąś obsesję. Pamiętamy jej apele, gdy była ministrem sportu, aby mówić do niej pani ministra. Teraz tworzy rzekome neologizmy, zabawiając się słowem pucz. Miało być śmiesznie, a wyszło żałośnie. Może lepiej powiodłyby się występy taneczne. Joanna Mucha opleciona wokół kolumny sejmowej. Mogło być ciekawie.
A uwieńczeniem rotacyjnego protestu był romantyczny wypad do Portugalii Ryszarda Petru i jego zastępczyni. Rzeczywiście, po co siedzieć w ciemnej, niedogrzanej sali, kiedy można poszaleć w ciepłych krajach. Najśmieszniejsze, że o swoich planach wyjazdowych lider „Nowoczesnej” nie raczył powiadomić nikogo ze swojej partii. I wszystko rozlazło by się po kościach, tak jak poprzednie jego wojaże z posłanką Schmidt, gdyby nie feralna fotka z pokładu samolotu. Ktoś uwiecznił na zdjęciu zadumanego Petru i maślane spojrzenie, jakim obdarza go vice szefowa partii. W szeregach „Nowoczesnej” wybuchnął popłoch, nie mogli się skontaktować ze swoim guru i uciekli w mysie dziury. Jedynie przyłapana przez dziennikarzy posłanka Lubnauer dawała sprzeczne ze sobą informacje. Mówiąc w języku młodzieżowym – totalny obciach.
No cóż, kompromitacja goni kompromitację. Gdyby tak ich potrzymać jeszcze przez miesiąc w rotacyjnym proteście, po opozycji nie było by co zbierać.
Na dodatek, na światło dzienne wychodzi prawda o Mateuszu Kijowskim. Ten mąż stanu KOD-u utrzymywany jest ze składek i darowizn sympatyków ruchu. Pewnie, za swoją ciężką pracę musi być godziwie wynagradzany. Słynny, wiecznie bezrobotny alimenciarz przyzwyczajony jest do luksusów i do roli utrzymanka. No cóż, jakie autorytety, taki cyrk.
Tym tuzom moralnym wystarczy dać się wypowiedzieć, a będziemy mieć prawdziwy kabaret. W najnowszym numerze „Newsweeku” zbiorowy wywiad naszych artystów scenicznych. Już na okładce straszą nas groźne miny Jacka Poniedziałka, Macieja Stuhra, Mai Ostaszewskiej i Magdaleny Cieleckiej. I na dole dużą czcionką – Nie możemy milczeć. Dlaczego sceniczne autorytety nie mogą milczeć? Oni muszą protestować przeciwko niszczeniu Polski przez PiS. Taki mają moralny obowiązek.
A dalej jest coraz głupiej i coraz śmieszniej. Stuhr czuje się zaszczuty, bo ktoś wrzucił do jego ogrodu zużytą prezerwatywę. Cielecka boi się, że nie będzie mogła spać z tym, z kim chce. Wracając z demonstracji KOD czuła się zaszczuta w tramwaju niczym żydowskie dziecko podczas okupacji. Wiedziała, że jeden mężczyzna chce jej coś zrobić, ale jeszcze nie bardzo wie, co. Ostaszewska protestuje przeciwko „narastającej ksenofobii, galopującemu antysemityzmowi, homofonii i próbie zdeptania godności kobiet, odebrania im prawa o decydowaniu o sobie”. Nie warto już przytaczać dalszych ich bajdurzeń. Ta mała próbka wypowiedzi oddaje ich głębię umysłową.
No cóż, dobry aktor nie musi być mędrcem, tak jak powiedział wybitny reżyser Kazimierz Dejmek „aktor jest od grania, jak d… od s…” Ważne, aby luminarze naszych scen o tym pamiętali.
Iwona Galińska