Kto walczy z władzami Syrii

0
0
0
/

Pentagon właśnie przyznał a media, także polskie, raczyły odnotować, że tak zwana Wolna Armia Syrii praktycznie nie istnieje. Tak samo jak nie istnieje tam żadna „umiarkowana opozycja”. Istnieje za to sieć ekstremistycznych grup walczących przeciw rządowi Syrii tylko dzięki zewnętrznemu wsparciu.


Można było przecierać oczy ze zdumienia gdy tydzień temu „Gazeta Wyborcza” już samym tytułem swojego artykułu dzieliła rozterki Waszyngtonu, który „zachodzi w głowę: co się stało z syryjską armią powstańczą, której pomagamy?”. Z kolei we wtorek na drugim skrzydle medialnego głównego nurtu „Gazeta Polska Codziennie” z niedowierzaniem pytała innym tytułem „państwo Al-Kaidy na Bliskim Wschodzie?”.


W artykułach erupcja sensacji. „Jeśli konflikt będzie trwał Syria może się rozpaść” pisze Antoni Tyszka w „GPC” dodając za brytyjskim premierem, że stanowiłoby to groźbę dla innych część świata”. W dodatku „syryjska mniejszość chrześcijańska z niepokojem obserwuje wzrost znaczenia radykalnych sił islamistycznych wewnątrz sił rebelianckich”. Oskarżenia terrorystów pod adresem prezydenta Al-Asada o więzienie muzułmańskich kobiet Tyszka określa jako „rzekome”. Z kolei na łamach „GW” okazuje się, że nawet tyleż prozachodnia co wirtualna „Wolna Armia Syrii” posiada „amunicję niewiadomego pochodzenia”. Mariusz Zawadzki nagle odkrył, że „trójpodział syryjskiej opozycji - na bojowników świeckich, umiarkowanych muzułmańskich i radykalnych muzułmańskich - nie jest wcale jednoznaczny”, a także że amerykańskiej broni używają tak naprawdę dżihadyści, a wódz będącej w „całkowitej rozsypce” WAS „walczy” przebywając w Turcji.


A jeszcze niedawno „Gazeta Wyborcza” rozpisywała się o „prozachodniej opozycji” i „walce demokracji z dyktaturą”. Wszystkich przebił wszakże w gorące wrześniowe dni redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz, który namawiał USA do agresji przeciw Syryjskiej Republice Arabskiej a polskie władze do jej popierania. Nagle okazuje się że Baszar Al-Asad nie jest już głównym czarnym charakterem, że faktycznie walczą z nim wahabiccy fanatycy (a on z nimi) oraz że ci fundamentaliści stanowią zagrożenie dla całego regionu a nawet Europy. W przedziwny sposób mainstreamowi dziennikarze nie zdołali zauważyć, że islamiści zagrażają Syryjskiej Republice Arabskiej od kilkudziesięciu lat.


Partia Baas


Zmagania między Syryjską Republiką Arabską a muzułmańskim ekstremizmem trwają praktycznie już od jej zarania. Syria jaką znamy została stworzona przez Baas – Partię Socjalistycznego Odrodzenia Arabskiego. Partia ta powstała w Damaszku w 1947 r. Założona przez wywodzących się z klasy średniej intelektualistów wykształconych w paryskiej Sorbonie Zakiego Al-Arsuziego, Michela Aflaka i Salaha ad-Dina al-Bitara, reprezentowała stworzoną przez nich pod wpływem myśli europejskiej ideologię nowego arabskiego nacjonalizmu.


Ideologia Baas była oryginalną ideą upodmiotowienia Arabów będących dotąd poddanymi najpierw otomańskiego sułtana a po 1918 roku mocarstw europejskich. Miało się to dokonać poprzez ukształtowania jednego nowoczesnego narodu arabskiego, który miał powołać do życia jedną wielką arabską republikę wyrażającą jego interesy.


Jak niemal wszyscy antykolonialni bojownicy ideolodzy Baas wierzyli w to, że biedę i zacofanie będzie można pokonać poprzez aktywną rolę państwa w gospodarce. Miało ono zresztą prowadzić politykę ekonomiczną i socjalną w duchu egalitaryzmu, przełamywania barier klasowych, wyrównywania szans. Swój socjalizm arabscy działacze jednak określali jako antymaterialistyczny – podkreślali, że nie wierzą w słowa Marksa o tym iż to byt determinuje świadomość. Centralną kategorią pozostawała dla nich sfera kultury.


Co najważniejsze choć ideologia Baas doceniała rolę islamu w ukształtowaniu arabskiej tożsamości jednak zdecydowanie stała na stanowisku sekularnym, swobody religijnej dla różnych tradycyjnych wyznań Bliskiego Wschodu. Naród arabski postrzegany był jako wspólnota pochodzenia i podzielanej kultury nie zaś w kategoriach konfesyjnych. Dość wspomnieć, że z trójcy fundatorów ideologii i samej partii tylko Al-Bitar był muzułmaninem-sunnitą. Al-Arsuzi choć wywodził się z alawickiej rodziny deklarował się jako ateista, zaś Aflak był chrześcijaninem.


Partia Baas przejęła władzę w Syrii w 1963 r. po rozpadzie jej unii z Egiptem. Panarabski aspekt jej ideologii zdezaktualizował się więc stosunkowo szybko tym bardziej, że frakcyjne spory wewnątrz ruchu doprowadziły w 1966 r. do jego rozpadu na partię syryjską i iracką, od tej pory zawzięcie ze sobą konkurujące. Choć obie przejawiały nadal panarabskie aspiracje co przejawiało się przede wszystkim poprzez nieustępliwe stanowisko wobec Izraela oraz wspieranie określonych grup w ramach palestyńskiego ruchu oporu, to w zasadzie stały się narodowymi partiami swoich państw.


Po okresie sporów programowych i personalnych walk w ramach partii syryjskiej ostatecznie w 1970 r. bezkrwawo przejął władzę wieloletni członek Komitetu Wojskowych partii, oficer lotnictwa i ówczesny syryjski minister obrony Hafez Al-Asad, ojciec obecnego przywódcy kraju.


Walka z Bractwem Muzułmańskim


Hafez Al-Asad wycofał się z radykalnego kursu poprzednika Saleha Dżadida – wprowadzającego uprzednio kraj na drogę do ortodoksyjnego socjalizmu w stylu radzieckim, kontynuował jednak etatystyczny i socjalizujący kurs właściwy ideologii Baas. Ponieważ industrializacja kraju była dopiero w toku, partia odwoływała się i doszła do władzy przede wszystkim jako reprezentant wiejskich mas ludowych. Baas natychmiast wdrożyła program parcelacji latyfundiów dotychczasowej rodowej arystokracji i faktycznego dotowania produkcji rolnej co wydźwignęło z biedy miliony chłopów.


Spowodowało to długo żywioną wrogość dawnych elit wobec nowego porządku. Z dawnej sunnickiej arystokracji wywodzili się także klerycy tego najliczniejszego odłamu religii muzułmańskiej. Także w tym aspekcie tkwią korzenie napięcia między państwem syryjskim a stopniowo umacniającym się w Syrii wywodzącym się z Egiptu Bractwem Muzułmańskim, które skorzystało na krótkim okresie unii między obu państwami.


Dla fanatycznych Braci partia Baas była „bezbożną”. Jeszcze w 1964 wywołali oni rozruchy w mieście Hama atakując urzędy, biura i członków Baas. Choć armii udało się szybko stłumić bunt odkryto znaczne ilości uzbrojenia. Jak twierdzi znawca tematu Patrick Seale niedoszłą rebelię sponsorowały rządy Egiptu i Iraku, zaś inny badacz Syrii prof. Raymond Hinnebush podkreśla rolę dawnych wielkich właścicieli ziemskich i bogatych kupców, których interesy naruszyła polityka gospodarcza nowej władzy. Nie mieli oni żadnych innych możliwości mobilizacji mas miejskiej biedoty niż za pomocą haseł religijnych, dlatego poparli Bractwo. Charakterystyczne że rolnicy, także sunnici, pozostali spokojni.


Mimo, że Al-Asad również w tym aspekcie w odróżnieniu Dżadida zachowywał początkowo koncyliacyjne nastawienie – uczęszczał nawet na modlitwy do sunnickiego meczetu – już sam fakt wywodzenia się przywódcy państwa ze społeczności alawitów był dla ekstremistów kamieniem obrazy.


W latach 1976-1982 Bractwo Muzułmańskie toczyło w Syrii „Długą kampanię terroru” uderzając nie tylko w wojskowych, funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa czy członków partii Baas, ale także w cywilów w taki czy inny sposób nie pasujących do ich wizji idealnego społeczeństwa. Jej ofiarą padł rektor damasceńskiego uniwersytetu a nawet duchowni nie popierający ideologii Bractwa. Najkrwawszym zamachem był atak na szkołę artylerii w Aleppo w którym zginęło 83 kadetów. W mieście tym w latach 1979-1981 terroryści zabili ponad 300 osób. Ataki na przypadkowych alawitów nadały tej terrorystycznej kampanii typowo sekciarskiego charakteru. 26 czerwca 1980 r. sam prezydent Al-Asad cudem uniknął śmierci z rąk Braci Muzułmanów gdy obrzucono go granatami i ostrzelano.


Kulminacją działań Bractwa była rebelia w Hamie w lutym 1982 r. Armia spacyfikowała miasto. Tym razem rozprawa była bezwzględna. Memento dla władz na pewno stanowił fakt, że jednym z animatorów rewolty był Marwan Hadid zwolniony z więzienia po aresztowaniu w związku z jego udziałem w zaburzeniach z 1964 r. Niestety w czasie tłumienia rebelii zginęło wielu cywilów. Bractwo Muzułmańskie zostało wykorzenione z Syrii. Wbrew niektórym komentatorom, krwawe zamachy w Damaszku z 1986 r., które pociągnęły za sobą 204 ofiary śmiertelne, były raczej dziełem agentów Saddama Husajna a nie Braci.


Nowe otwarcie


Przejmując ster rządów w 2000 r. Baszar Al-Asad poluzował politykę wobec organizacji islamistycznych. Znacznie zelżała cenzura mediów a władze tolerowały przekaz o radykalnym charakterze, rozpowszechniany z pomocą rozwijającej się telewizji satelitarnej, internetu czy literatury wydawanej przez monarchie Zatoki. Zezwolono również na funkcjonowanie islamistycznych organizacji dobroczynnych.


Jednak już w połowie ubiegłej dekady zaczęło dochodzić do sporadycznych ataków ekstremistów na syryjskich funkcjonariuszy państwowych. Sytuacja poprawiła się po zawarciu nieoficjalnego porozumienia z władzami nowego Iraku o współpracy w zwalczaniu dżihadystów co nastąpiło prawdopodobnie w 2008 r. Wielu z aresztowanych w tym czasie ekstremistów pochodziło właśnie z kraju wschodniego sąsiada. W 2010 r. władze wprowadziły zakaz noszenia nikabu przez nauczycielki w szkołach.


Od samego początku obecnego syryjskiego kryzysu składały się nań działania antyrządowych bojówek o sekciarskim charakterze, jak chociażby wystąpienia przeciw alawitom w regionie Dżabal al-Akrad w prowincji Latakia. Już u zarania – w marcu 2011 r. – zaburzenia uliczne prowokowane były przez grupy gromadzące się wokół meczetów i używające fundamentalistycznej argumentacji. Duża część bojówek które od 2011 r. rozpoczęły walkę z władzami Syrii szybko więc wpadła w koleiny takwiryzmu – który oznacza ekskluzywne traktowanie wahabizmu jako jedynie uprawnionej interpretacji islamu i traktowanie wszystkich muzułmanów spoza jego kręgu jako niewiernych, przy czym szczególną agresję takwiryści wykazują wobec szyitów i alawitów.


Nietrudno przy tym zauważyć, że zmobilizowanie bojówkarzy przy pomocy i indoktrynowanie ich w duchu ekstremistycznej ideologii opartej na religii pozwala stworzyć prawdziwie fanatyczne ugrupowania bezwzględnie realizujące cele ich protektorów w konflikcie, który ma w sobie wszystkie cechy brudnej wojny. Znaczona jest ona morderstwami jeńców i cywilów, wypędzeniami „niewiernych”, terroryzowaniem populacji na zajętym terenie i rabowaniem jej, niszczeniem „pogańskich” miejsc kultu (ofiarą padło już wiele chrześcijańskich świątyń) i straceńczą miejską partyzantką. W istocie najbardziej zaciętymi w morderczej kampanii przeciw strukturom syryjskiego państwa okazały się najbardziej skrajne odłamy irackiej Al-Kaidy: Front Al-Nusra oraz „Islamskie Państwo Iraku i Lewantu”.


Nie znaczy to jednak, że przed ich gwałtowną ekspansją na terenie Syrii jaka dokonała się od wiosny tego roku, grupy walczące z syryjskim rządem miały charakter „umiarkowany” i „prozachodni” jak usiłowały nam to wmawiać media głównego nurtu, także polskie.


Cechą charakterystyczna początkowej fazy konfliktu było nagłe pojawienie się punktowych, lokalnych ognisk kryzysu. Poszczególne bojówki miały charakter lokalny i powoli formowały się w większe struktury. Fakt ten zresztą dodatkowo potwierdza pogląd syryjskich władz o znaczeniu zewnętrznej ingerencji w wybuch konfliktu. Z perspektywy 2,5 roku kryzysu widać wyraźnie, iż konsolidacja bojówek następowała wokół zagranicznych sponsorów-protektorów, a obserwowane w tym roku w lecie starcia między Dżabhat Al-Nusra czy IPIL a bojówkami Syryjskiego Islamskiego Frontu Wyzwolenia czy Syryjskiego Frontu Islamskiego można uznać za przejaw walki o wpływy między Arabią Saudyjską a angażującymi się do niedawna intensywnie w sprawy syryjskie Egiptem i Katarem.


Charakterystyczne, że wraz wycofaniem czynnika egipskiego po obaleniu władzy Bractwa Muzułmańskiego nad Nilem oraz wraz ze zmniejszeniem zaangażowania Kataru (o poufnych decyzjach katarskich władz informowała na początku tego miesiąca agencja Fars) nastąpił proces dalszej konsolidacji grup zbrojnych. Tym razem w poprzek kreowanej przez zachodnich polityków i media granicy oddzielającej rzekomo umiarkowanych od radykalnych islamistów. Dziś wszystkie te ugrupowania liczą już tylko na petrodolary Saudów.


Wolna armia której nie ma


Oczywiście USA i sojusznicy próbowali uporać się z tą sytuacją a może tylko maskować ją przed opinią publiczną, animując najpierw Narodową Radę Syryjską (od września 2011 r.) a potem Narodową Koalicję na rzecz Opozycji i Sił Rewolucyjnych (od listopada 2012) jako polityczną nadbudowę nad działającymi w Syrii antyrządowymi ugrupowaniami zbrojnymi. Działania te poniosły całkowite fiasko, czego dowodem było oficjalne wymówienie posłuszeństwa Narodowej Koalicji przez szereg ugrupowań SIFW w zeszłym miesiącu. Dżabhat Al-Nusra i IPIL nigdy jej nie uznawały. Co ciekawe jednak, gdy Amerykanie wciągnęli tę pierwszą na listę organizacji terrorystycznych, protestowali przeciw temu solidarnie reprezentanci wszystkich środowisk walczących z władzami Syrii.


Pentagon usiłował narzucić bojówkarzom całkowicie uległy sobie sztab, którym mieli być samozwańczy dowódcy „Wolnej Armii Syrii” proklamowanej w Turcji w czerwcu 2011 r. Jak twierdzi Aron Lund – autor poświęconej tematowi publikacji Szwedzkiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych z marca tego roku, sztab WAS od początku był bezpośrednio kontrolowany przez wywiad turecki. Ogromna większość oddziałów i dowódców używających nazwy „Wolnej Armii Syrii” nie zachowywała jednak żadnej formalnej czy operacyjnej więzi z jej „sztabem” w Turcji. Jego głównodowodzący pułkownik Riad Al-Asad „nie był zdolny do niczego więcej niż okazjonalnego przekazywania torby pieniędzy” bojówkarzom w Syrii – napisał Lund. Jak zaznaczył „Wolna Armia Syrii” nie była niczym więcej niż swoistym brandem, marką mającą zapewnić pozytywny pijar na zachodzie. W praktyce jako struktura nigdy nie istniała.


Jeszcze we wrześniu 2012 r. największe antyrządowe bojówki takie jak Brygady Al-Faruk (Homs), Liwa Al-Islam (Damaszek), Brygada Tawhid (Aleppo) zrezygnowały z tej marki formując oficjalnie Syryjski Islamski Front Wyzwolenia składający się łącznie z 20 organizacji, w większości o islamistycznym charakterze (Brygady Tawhid powiązane są wprost z Bractwem Muzułmańskim). Jeden z jego dowódców szejk Anas Airut nawoływał do wymordowania wszystkich alawitów. Cały SIFW znajdował się pod wpływem Mohammeda Surrura Zein El-Abidina salafickiego szejka. Koalicja ta była dominującą siłą po stronie przeciwników państwa syryjskiego do jesieni tego roku.


Pentagon próbował narzucić bojówkom swoje bezpośrednie zwierzchnictwo montując od początku 2012 r. przy pomocy syryjskich emigrantów („Syrian Support Group”) ciało o pokracznej nazwie Rada Wojskowa Rewolucyjnych Rad Wojskowych. Bez żadnych sukcesów. Z kolei stworzone we współpracy z Katarem we wrześniu zeszłego roku Połączone Dowództwo Rewolucyjnych Rad Wojskowych szybko popadło pod kontrolę działającego z Arabii Saudyjskiej salafickiego szejka Adnana Al-Arura i skończyło jako lokalne dowództwo bojówkarzy w rejonie Hamy. Porażkę poniosła także trzecia próba wraz z utworzeniem Połączonej Rady Dowództwa, która nigdy nie kontrolowała istotnej części zbrojnych ugrupowań w Syrii.


Wahabicki front przeciw Syrii


W czasie kluczowego okresu najbardziej nasilonych walk począwszy od maja tego roku swoje zwierzchnictwo nad kolejnymi operującymi w Syrii bojówkami błyskawicznie zaczęły przejmować rywalizujące skrzydła irackiej Al-Kaidy w postaci Dżabhat Al-Nusra i IPIL. Były one katalizatorem procesu ujawniania się prawdziwego charakteru ideologicznego grup toczących wojnę przeciw władzom w Damaszku.


Drugim biegunem ekstremizmu okazał się powstały rok temu jako konfederacja 11 salafickich ugrupowań, tak zwany Syryjski Front Islamski. W jego skład weszły wszystkie najważniejsze salafickie organizacje: Brygada Ahrar Al-Szam (zbliżona do egipskiego Bractwa Muzułmańskiego), Liwa Al-Hak, Harakt Al-Fajr Al-Islamija, Ansar Al-Szam czy odpowiedzialna za zamachy bombowe w Damaszku „Armia Islamu” (dawna Liwa Al-Islam). W manifeście z połowy stycznia tego roku SFI zadeklarował „walkę o państwo szariatu bez względu na koszty”.


Wbrew temu co usiłowały nam wtłaczać do głów media głównego nurtu te dwie kategorie bojówek nie różnią się bynajmniej stopniem ekstremizmu. Dotychczas dzielił je co najwyżej fakt, iż Syryjski Front Islamski bardziej korzystał ze wsparcia Bractwa Muzułmańskiego, bogatych szejków z Kuwejtu oraz Turcji, zaś Dżabhat Al-Nusra czy IPIL to po prostu terrorystyczny desant z Iraku, opłacany w większym stopniu przez saudyjski rząd i prywatnych „sponsorów” z ich Królestwa czy pomniejszych monarchii Zatoki. Wyczerpanie się tego źródła napięć (poprzez wycofanie się Egiptu i Kataru) sprawia że coraz mniej, poza personalnymi ambicjami, stoi na przeszkodzie do ich dalszej konsolidacji. W listopadzie do Syryjskiego Frontu Islamskiego dołączyły najważniejsze ugrupowania z przedstawianego jako „umiarkowanie islamistyczny” SIFW (w tym Brygada Al-Tawhid). Właśnie z niego wywodzi się przywódca proklamowanego w zeszłym mięsiącu „Islamskiego Frontu” Ahmed Issa Al-Szeikh (wcześniej głównodowodzący SIFW).


Charakter tak zwanej „syryjskiej opozycji” będącej niczym innym niż międzynarodówką ekstremistów, którzy mogli zorganizować w Syrii swój terrorystyczny dżihad tylko dzięki bezpośredniemu wsparciu Turcji, Arabii Saudyjskiej, swego czasu także Egiptu i Libii oraz dzięki politycznemu poparciu jakie cała ta konstelacja otrzymywała od USA i Izraela objawia się już dziś bardzo wyraźnie. W rzeczywistości bojówki walczące ze strukturami Syryjskiej Republiki Arabskiej zawsze takie były. Wpisują się w kontekst kilkudziesięciu lat konfliktu jaki to narodowe państwo musi toczyć z ekstremistycznym, międzynarodowym ruchem dżihadystycznym, wspieranym przez wrogie Syrii rządy arabskie i zachodnie.


Mediom głównego nurtu trudno dziś negować tę rzeczywistość. Fałsz ich dotychczasowego dyskursu w kwestii syryjskiej jest dziś oczywisty nawet dla przeciętnego obserwatora wydarzeń. Wydaje się jednak że zmiana tego dyskursu wynika przede wszystkim z politycznej przegranej antysyryjskiej koalicji i zbliżającej się, zapowiadanej kolejnymi porażkami na polu bitwy, militarnej klęski takwirystów. Straszną cenę ich działań, także medialnych kłamstw, ponoszą i jeszcze długo będą ponosić obywatele Syrii.

                                
Karol Kaźmierczak
fot. scxc.hu


© Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone. Jeśli koniecznie chcesz skopiować tekst do swojego serwisu skontaktuj się z redakcją.

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną