Majdan – solidarność do piekła

0
0
0
/

Niedawne zapowiedzi liderów proeuropejskiego protestu na Majdanie - powołania do życia wielomilionowego klonu polskiej „Solidarności” brutalnie weryfikuje życie.

 

 

Entuzjazm polskich mediów w relacjonowaniu wydarzeń ze stolicy Ukrainy wyraźnie osłabł. Powtórzyła się sytuacja, jak w 2004 roku w ramach tzw. „pomarańczowej rewolucji”. Podgrzewanie, graniczące z ekstazą, atmosfery a potem gwałtowne spuszczenie powietrza z napompowanego balona. Ostatnim akcentem wygaszanego na naszych ogniska aktywności europejsów na Ukrainie, momentalnie podchwyconego przez łykające bez zastanowienia lewicowe i patriotyczne atlantycko-prometejskie media, była zapowiedź powołania wielomilionowego ruchu społecznego. Takiego odpowiednika naszej narodowej solidarnościowej mobilizacji z sierpnia 1980 roku. Tam i u nas – w opozycji do panującej władzy.

 

Ale na tym analogia się kończy. Bowiem inspiratorzy z Ukrainy w niczym nie przypominają naszych robotników w waciakach, siedzących na płocie gdańskiej stoczni im. Lenina. To z reguły bardzo zamożni ludzie z liczonymi w milionach fortunach, których pochodzenie jest równie niejasne, co ich odpowiedników w „obozie niebieskich”. Ale nasza opinia publiczna, w ślad za dyrektywami z Brukseli, Waszyngtonu, czy Berlina „pierwszy ukradziony milion” (cytując za klasykiem Janem Krzysztofem Bieleckim z gdańskich aferałów) dzieli na mniej i bardziej śmierdzący. Pierwszy należy do „naszej” ikony uczciwości, patriotyzmu i europejskości – Julii Tymoszenko i jej współpracowników. Drugi – niezmiernie cuchnący – do rusofili od Janukowicza.

 

Kolejną przeszkodą jest narodowe, religijne i polityczne rozbicie na Ukrainie. W tym kraju, co czwarty mieszkaniec należy do jednej z licznych mniejszości narodowych. Tylko nieco ponad połowa posługuje się językiem ukraińskim, na co dzień. Większość gazet, w tym w stolicy – Kijowie – wychodzi w języku rosyjskim. Oprócz prawosławnych patriarchatu moskiewskiego, mamy odnogę kijowską. Do tego grekokatolików i ich rzymskich braci. Jeszcze bardziej pluralistycznie jest w polityce. Od dwudziestu pięciu lat mamy do czynienia z wojną klanów, potężnych grup wpływu, zwanych oligarchami. Przez ponad dziesięć lat od uzyskania niepodległości ich marionetką był - umieszczony na funkcji prezydenta – Leonid Kuczma. Potem wielki biznes postawił na „pomarańczowych”. Najbardziej zyskała na tym chyba, niezwykle majętna Julia Tymoszenko. Ale została ona wymieniona przez układ z Janukowiczem.

 

Apetyt na zaczepienie się na gigantyczne pieniądze po wyborach w 2015 roku na Ukrainie ma wielu. Obóz „pomarańczowych” ma nadzieję, że dostanie jeszcze jedną szansę na ugranie swojego, u boku oligarchów. Stąd mobilizacja i prężenie muskułów na Majdanie. Buńczuczne zapowiedzi ukraińskiej „Solidarności”. Przecież pod płaszczykiem walki o demokrację i Europę „ciemny lud to kupi”, a Bruksela pobłogosławi. A z porozumienia, tak jak nic nie było, nie będzie. Trudno było o jedność w 2004 roku. Swoje grała Tymoszenko, która szybko wykończyła Juszczenkę. A po korzystnym dla siebie, a nie dla Ukraińców, podpisaniu kontaktu gazowego z Rosją, dała się zamknąć. W roli męczennicy pozostaje do dziś. I nie powiedziała w polityce ostatniego słowa. Marzy jej się prezydentura. Podobnie jak nieoficjalnemu ambasadorowi niemieckich służb specjalnych na Ukrainę – ex bokserowi Kliczce, czy ultranaziście a jednocześnie przyjacielowi wielu polskich polityków – Tiahnybokowi ze Swobody.

 

Walka o miliardy jest dla nich wszystkich ważniejsza od, deklarowanej wyłącznie werbalnie, solidarności i współpracy. Oto kilka dni po zainicjowaniu ukraińskiej „Solidarności” dowiedzieliśmy się, że w przyszłorocznych wyborach głowy państwa opozycja pójdzie …. oddzielnie. Każdy z jej członów wystawi swojego kandydata. A współpraca będzie możliwa dopiero w drugiej turze. W ramach, jak to określił Andriej Jaceniuk „zjednoczonej drużyny”. To swoista aberracja i wyjątkowa gimnastyka słów i dowód jak życie brutalnie weryfikuje marzenia. Coś, co można by określić mianem „politycznej nietrzeźwości”.

 

Czy w takim stanie można zrobić coś z głową? Zwłaszcza, kiedy na najwyższy urząd namaszczana jest powoli juniorka Tymoszenko. I to wzrost zainteresowania jej ambicjami pompowanymi przez matkę, rozsadzi prawdopodobnie „pomarańczowych”. A Janukowicz, z tańszym gazem z Rosji i kilkudziesięcioma miliardami dolarów z Moskwy i Pekinu może spać raczej spokojnie. On nie musi robić zbyt dużo. Wystarczy, że pianę o „Solidarności” bić będzie opozycja. Z tej z której, jak napisał niezastąpiony w obiektywnym spojrzeniu na relacje polsko-ukraińskie ks. Isakowicz – będzie piekło.

 

Wanda Grudzień

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną