Urzędnik atakuje! Dostał już trzynastkę... a może i czternastkę... A uczciwy przedsiębiorca ucieka z kraju

0
0
0
/

W sieci pojawił się krótki opis sytuacji z pewnego sklepiku na Śląsku. Pracownicy ZUS, chcąc za wszelką cenę dowieść nieuczciwości przedsiębiorcy, niemal przyprawili go o śmierć.

 

Oto historia, jaka ukazała się na stronie „Najwyższego Czasu”:

 

„Do jednego z małych sklepów spożywczych w Wałbrzychu zawitała inspekcja z ZUS-u, aby skontrolować, czy chora od kilku miesięcy właścicielka obiektu handlowego rzeczywiście przebywa na zwolnieniu lekarskim. To była druga kontrola, gdyż wcześniej zastali właścicielkę chorą w domu.

 

Urzędnicy zaatakowali zatrudnione dwie ekspedientki, które nie chciały się zgodzić na to, by urzędnicy ZUS-u weszli na zaplecze, gdyż ich zdaniem nie mieli do tego prawa. Biurokraci nie dali za wygraną, zastraszali sprzedawczynie i nie zamierzali opuścić sklepu. Ponieważ ekspedientki nie chciały rozmawiać, pracownicy ZUS bez podstawy prawnej zawołali policję, co spotęgowało trudną sytuację. To spowodowało zagrożenie życia jednej z ekspedientek, gdyż w efekcie kontroli kobieta z nerwów dostała wysokiego ciśnienia i karetka na sygnale musiała ją odwieźć do szpitala.

 

Obecny na miejscu bezsilny właściciel sklepu po wylewie trzymał się za głowę, nie dowierzając co się dzieje. Policja, która nie miała nakazu wejścia do sklepu, nie widziała nic złego w działaniach urzędników i skontrolowała zaplecze, gdzie nie było właścicielki.

 

Teraz właściciele sklepu chcą wysłać skargę na urzędników, gdyż w wyniku działań urzędników doszło do zagrożenia życia ich pracownicy.

 

- Dla każdej złotówki biurokraci są w stanie zabić każdego przedsiębiorcę – skomentował jeden z wałbrzyskich przedsiębiorców, który był świadkiem zdarzenia.”

 

Ale to nie jedyna taka historia. Podobnych w sieci pojawia się co raz więcej. Na jednym z portali żali się właściciel jednoosobowej firmy, której ZUS zablokował możliwość prowadzenia w Polsce działalności gospodarczej ze względu na niespłacenie w terminie należności przez kontrahenta:

 

„Popadłem w małe problemy ze względu na długie terminy płatności moich kontrahentów (norma w tym kraju - VAT płacisz od wystawionej faktury, a nie od momentu wpływu środków na konto).

 

Dług wynosił około 30 tysięcy złotych przy obrotach w skali roku około 350 tys i zysku 100 tys. Blokada konta, co dla małej firmy oznacza zabójstwo. Nie mogę opłacić podwykonawców, więc wolę nawet nie podejmować biznesu.

 

Poprosiłem naczelnika o rozłożenie na raty. Równocześnie wpłaciłem część długu z innego konta, prywatnego. Niestety, nie zgodzili się, a konto, z którego dobrowolnie wpłaciłem środki (co lepsze - konto na którym mam kredyt hipoteczny) zostało zablokowane.

 

Efekt? Tydzień temu zawiesiłem firmę. Obroty z 350 tysięcy spadły do zera, podwykonawcy nie maja zleceń, a ja podatki już odprowadzam w Wielkiej Brytanii, gdzie wyemigrowałem do pracy, aby szybciej spłacić dług (jak wspomniałem wcześniej, wolałem nie prowadzić biznesu, aby nie zadłużać się u podwykonawców).

 

Liczyłem, że urząd zrozumie sytuację, jednak pozdrowił mnie środkowym palcem.”

 

Trudno nie podzielać rozgoryczenia przedsiębiorców. Dodajmy, że w Polsce to obecnie jedna z najpopularniejszych form zatrudnienia. W 2011 roku korzystało z niej ponad 1 mln 700 osób. Przy czym w ubiegłym roku upadło ponad tysiąc takich firm.

 

Wniosek może być taki: "chcesz być uczciwym przedsiębiorcą? Bądź nieuczciwy." Tyle tylko, że cel nie uświęca środków... Szukamy więc tego złotego.

 

Michał Polak

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną