Niemcy instruują polskich dziennikarzy

0
0
0
/

Wczorajsze "Wiadomości" podały szokującą informację dotyczącą listu- instrukcji szefa koncernu Ringier Axel Springer autorstwa Marka Dekana. Zwraca się on do dziennikarzy zatrudnionych w tym koncernie z uwagami dotyczącymi reelekcji Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. Uświadamia swoim pracownikom o przegranej reputacji Polski „jako rzetelnego partnera UE”. Uważa, że prymitywne manipulacje rządu polskiego „przegrały z wartościami i rozsądkiem”.   Ubolewa nad rzekomym obrzucaniem błotem Unii przez populistów i kreowaniu negatywnego obrazu pogrążonej w kryzysie UE. Forsuje tezę o nieuchronnym dobrodziejstwie wdrożenia koncepcji różnych prędkości. W malowniczy sposób porównuje Unię do autostrady z pasem szybkiego i wolnego ruchu oraz strefą parkingów. I przestrzega, aby Polska nie znalazła się na którymś z nich. A dalej forsuje teorię o próbach wyprowadzenia Polski z szeregów Unii Europejskiej. I znowu ta sama retoryka uprawiana od czasu ostatniego szczytu brukselskiego o zbliżającym się Polixicie. Aby temu zapobiec i pokierować umysły zwłaszcza młodych Polaków na właściwe tory, światły Niemiec zaleca poprzez publikacje naprowadzenie zbłąkanych owieczek na jedynie słuszne tory polityki niemieckiej. Wypadek bez precedensu w tzw. polskiej prasie. Niemiec daje pouczenia polskim dziennikarzom, w jaki sposób mają kształtować jedynie słuszną politykę niemiecką. A Axel Springer jest grupą mającą w swoich rękach niemało tytułów prasowych , serwisów internetowych i portalu Onet. Do niego należą dziennik „Fakt”, „Newsweek Polska”, prasa sportowa, komputerowa, motoryzacyjna, miesięcznik biznesowy „Forbes”, kwartalnik „Pierwszy milion”. Koncern ma również 49proc. udziałów w wydawaniu „Dziennika Gazety Prawnej”. Skala oddziaływania ogromna, wziąwszy pod uwagę jedynie ”Fakt”, masowo kupowany przez Polaków. Na szczęście „Newsweek” dzięki Lisowi został tak kloacznie ukształtowany, że kupują go wyłącznie wielbiciele totalnej opozycji. Było do przewidzenia, że oddanie Niemcom prawie całej polskiej prasy nie przyniesie niczego dobrego. Ale we wczesnych latach 90-tych działano bezrefleksyjnie, ciesząc się, że na nasze rynki trafiają obce koncerny. W wyniku likwidacji peerelowskiego koncernu RSW Prasa ,jak muchy padały kolejne polskie tytuły. Na ich miejsce wkraczały periodyki niemieckie ze swoją linią programową, restrykcyjnym kodeksem pracy i wysokimi wynagrodzeniami. Nie zdawaliśmy sobie wówczas sprawy, że prasa tego typu ma za zadanie ogłupiać polskie społeczeństwo. Bo co by nie powiedzieć o prasie w latach PRLu to w sprawach społecznych stała na o wiele wyższym poziomie. Były tematy interwencyjne, celował w tym wszystkim reportaż, wywiady o pogłębionej treści. I nawet tak pogardzana wówczas przez wielu „Przyjaciółka” nie mogła się równać z kolorówkami niemieckimi. Sama wówczas pracowałam w powstającym tygodniku „Naj” i znam to wszystko od podszewki .Wydawca nie respektował wolnego czasu pracy dziennikarzy, każąc nam siedzieć w siedzibie redakcji osiem godzin, a przeważnie dłużej. Uświadomiono nam, że nasze zadanie to przygotowanie sieczki z życia gwiazd, porad i sensacyjnych wiadomości. Wydawaliśmy pismo przeznaczone, zdaniem wydawcy, dla mało rozgarniętych kobiet, które w drodze do pracy bezmyślnie przerzucają kartki kolorowego tygodnika. Gdy się zorientowałam w tym obłędzie, sama zrezygnowałam z tej „wspaniałej” pracy. I tak rynek wydawniczy polaryzował się w tym kierunku . Dzisiaj koncerny zagraniczne podzieliły się między sobą. Tzw. kolorówki to domena niemieckiego koncernu Bauer i szwajcarskiego Edipressu. Jak grzyby po deszczu mnożyły się i mnożą tytuły tygodników, które różnią się miedzy sobą jedynie nazwami, bo treści są we wszystkich bliźniaczo podobne. Z gry nie wypadł również niemiecki Gruner. A prasa regionalna została przejęta w ręce niemieckiej grupy Verlagsgruppe Passau. I tak niekontrolowany przez nikogo obcy kapitał medialny szarogęsi się na naszym podwórku od wielu lat. Trudno wymagać od nich jakiejkolwiek lojalności, skoro sami nie potrafiliśmy opracować i przestrzegać ważnych dla nas zasad. Obecnie doszło do takiego kuriozum, że Niemcy dyktują nam, właściwą dla nich linię pracy dziennikarskiej. Sami pozwalamy się zniewalać i służymy nie państwu polskiemu, ale naszym zachodnim sąsiadom. Ciekawe, kiedy przyjdzie czas opamiętania. Iwona Galińska

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną