300 tysięcy karpi domaga się przyśpieszenia Wigilii

0
0
0
/

Człowiek, albo jego namiastka (skoro nie sapiens, to może i nie homo?) okazuje się jednak głupszy, niż stworzenia które uważa jedynie za zwierzęta. Otóż wyobraźmy sobie, żeby 300 tys. amerykańskich indyków zrobiło przemarsz pod hasłem „Chcemy przyśpieszenia Święta Dziękczynienia”, albo 300 tys. karpi wychyliło się z wody z transparentem „Chcemy przyśpieszenia Wigilii”. Z przesłaniem – „Niech nas zabiją i zeżrą”. Niemożliwe? A wśród ludzi możliwe jak najbardziej.   Niedawno na apel „lewicowej” burmistrz Barcelony Ady Colau w stolicy Katalonii odbyła się manifestacja na rzecz „paktu społecznego w sprawie przyjmowania uchodźców”. Prowadzonej pod hasłem „Volem acolir” czyli po katalońsku „Chcemy przyjmować!”. I tak 300 tys. osób według organizatorów, a 180 tys. według policji, przeszło przez centrum Barcelony, żeby „oddać hołd 5 tys. uchodźców, którzy w ubiegłym roku nie dotarli do Europy, ponieważ utonęli w drodze”. - Politycy, niestety, nie reprezentują nas w sprawach imigracji do Europy – żaliła się w przemówieniu do uczestników manifestacji Colau. Również przewodnicząca Rady Prowincji Barcelony następna lewaczka Merce Conesa prosiła zebranych „mieszkańców Katalonii o większą aktywność w tej sprawie i większego zaangażowania Komisji Europejskiej w sprawę realizowania zobowiązań Hiszpanii ponieważ zobowiązała się ona wobec Unii Europejskiej dać schronienie od 2015 roku 16 tys. uchodźców przyjętych już przez inne kraje, ale dotąd przybyło ich zaledwie tysiąc stu”. I to wszystko dzieje się w Hiszpanii. Kraju, który przez 700 lat (od 718 do 1492 roku) prowadził trudną, żmudną i krwawą reconquistę, żeby wyzwolić ziemie półwyspu iberyjskiego z rąk muzułmanów. Dzisiaj sami szykują sobie zagładę! Bo jak inaczej można nazwać tendencje Hiszpanów (w tym przypadku Katalończyków), którzy chcą masowego napływu imigrantów? Jak odłożone na raty działanie samobójcze. Zwłaszcza teraz, kiedy już dokładnie widać jaki element ludzki Angela Merkel masowo wpuściła do Europy. Tak jest niestety na całym Zachodzie. Wystarczy popatrzeć na tłumy Niemców z transparentami, kiedy do ich kraju uderzyła pierwsza fala imigracyjnego tsunami, czy na tłumy Włochów wiwatujących w porcie Palermo na Sycylii, kiedy z pokładów ich okrętów wojennych schodzą tłumy przybyszów z całego Magrebu i czarnej Afryki wyłowione przez włoską marynarkę parę kilometrów od brzegów Libii. Czasami ze złamaniem prawa międzynarodowego na libijskich wodach terytorialnych. Wszystko po to, żeby się przypadkiem nie potopili w czasie „niebezpiecznej” podróży przez Morze Śródziemne. Ludzie, którzy tak ochoczo witają przyszłych biorców socjalu, z których pewien odsetek okaże się gwałcicielami, bandytami rabusiami, a nawet mordercami i terrorystami zamiast mózgów mają siano, albo trociny. Ponieważ nie można tego inaczej nazwać. Często to nawet nie jest ich wina. Przypominają owce, albo barany z "Folwarku zwierzęcego" Orwella skandujące „cztery nogi dobre dwie złe”. Tu tak samo „Imigranci dobrzy, fajni, kochani”. „Antyimigranci rasistowscy, ksenofobiczni, źli”. Z tymi ludźmi nie ma żadnej rozmowy, żadnej wymiany argumentów. Są zaprogramowani i uwarunkowani jak bohaterowie Orwella, czy Huxley'a. Żyjący w „Roku 1984”, czy „Nowym wspaniałym świecie”. Stąd lewicowe działaczki, nieinformujące policję, jak je imigranci zgwałcą, bo to zaszkodziłoby „sprawie”. Stąd ich koledzy z tych samych organizacji, którzy próbujący odwodzić od pomysłu zgłoszenia przestępstwa te z nich, które jednak chcą iść na policję. Z tych samych przyczyn. Z Europą Środkową i Wschodnią nie jest jeszcze tak źle. Polit-poprawnościowe me(n)dia przeważnie obcego (głównie niemieckiego) autoramentu, (choć przez dziesiątki lat wyróżniała się pod tym względem rzekomo rodzima „Wybiórcza”.) nie mają takiego wpływu na umysłowość ludzi jak na Zachodzie. Po prostu medialna tresura trwa o kilkadziesiąt lat krócej, niż na Zachodzie, a ludzie starsi widzieli już medialną papkę propagandową za poprzedniego systemu. Więc efekty skrajnego odmóżdżenia są o wiele rzadsze. I o ile na Zachodzie można zmobilizować na marsz kilkaset tysięcy miłośników agresywnych nierobów z III Świata, to w stolicy Polski można ich zebrać zaledwie kilkuset. Reprezentujących egzotyczny sojusz skrajnej lewicy, feministek i rozmaitych finansowanych przez Sorosa organizacji obrony praw bandyty, gwałciciela, nielegalnego imigranta i terrorysty działających na rzecz „społeczeństwa otwartego”. W owych grupach wierchuszka ma z tego kasę, a reszta to „pożyteczni idioci”, którzy dzisiaj popierają niekontrolowaną imigrację, tak jak kiedyś na Zachodzie sterowani przez KGB protestowali przeciwko amerykańskim wojskom w Europie i chcieli jednostronnego rozbrojenia nuklearnego Zachodu. I te nieliczne grupy chcą nam wraz z nowoczesną Targowicą, jaką jest jawna niemiecka agentura wpływu (PO, Nowoczesna, KOD) narzucić przymusową dyslokację stad roszczeniowych, agresywnych, przeważnie wyznających islam nierobów z III Świata. Których nie interesuje żadna uczciwa praca, tylko wygodne życie na koszt tubylców. Potrafiących spalić ośrodek dla uchodźców bo nie dostali budyniu czekoladowego, albo nie było zasięgu komórek. Od czasu do czasu można jeszcze kogoś zgwałcić, pobić, czy obrabować, bo „niewierny”to dla nich nie człowiek. A kobieta znajduje się w hierarchii ważności gdzieś pomiędzy kozą, a wielbłądem. Socjal z kolei to nie dar od społeczeństw, którymi pogardzają, tylko dżizja, a więc należny im podatek od niewiernych. To Allah daje pieniądze, a nie państwo polskie, niemieckie, czy szwedzkie. Cóż do lewackich głów te proste, logiczne informacje nigdy nie dotrą, dlatego karpie przed Wigilią i indyki przed Świętem Dziękczynienia są od nich mądrzejsze. Michał Miłosz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną