Karol Kaźmierczak: Ślepe oko rzekomych niepodległościowców

0
0
0
/

Przez lata pookrągłostołwe elity przyjmowały wasalną pozycję tak wobec Brukseli jak i Waszyngtonu. Jednak ujawnione właśnie kulisy ustanowienia ośrodka tortur CIA w Starych Kiejkutach ukazują czołowych polskich polityków jako niewiele różniących się od afrykańskich kacyków czy skorumpowanych watażków z karaibskich bananowych republik.

 

„W zimne dni początku 2003 roku, dwaj wyżsi oficerowie CIA przybyli do ambasady USA w Warszawie, aby odebrać parę dużych pudeł. Wewnątrz były wiązki gotówki o łącznej wartości 15 milionów dolarów, który przyleciały z Niemiec pocztą dyplomatyczną” – niczym scenariusz dobrego filmu sensacyjnego tak rozpoczyna się artykuł Adama Goldmana jaki ukazał się pięć dni temu na łamach „Washington Post”.


Jak opisuje Goldman amerykańscy agenci mieli się następnie spotkać się z zastępcą szefa Agencji Wywiadu pułkownikiem Andrzejem Derlatką i przekazać mu pakunki wraz zawartością, co miało być przypieczętowaniem umowy zawartej w „poprzednich tygodniach”.


Na mocy tej umowy Amerykanie otrzymali zgodę polskich władz na umieszczenie na terytorium naszego kraju tajnego więzienia, w którym mogliby obchodzić się z podejrzanymi o terroryzm, tak jak nie mogą się obchodzić w samych Stanach Zjednoczonych.


Obłuda Siwca i Millera


Rewelacje Goldmana mają być oparte na informacjach przekazanych mu anonimowo przez dawnych pracowników CIA. Jak twierdzi amerykański dziennikarz tajne więzienie na Mazurach było „pierwszym i najważniejszym spośród czarnych punktów” stworzonych po 11 września 2001 r. w ramach „wojny z terrorem” prowadzonej przez administrację Busha.


Jak komentował sprawę publicysta prestiżowego magazynu „Foreign Policy” – „Polska została przekupiona. Właściwie za niewiele”.


Niestety trudno nie przyznać mu racji, może poza tym że oskarżenie powinno być skierowane nie pod adresem Polski czy polskiego narodu lecz polityków, którzy przez lata ukrywali przed narodem prawdę i nawet teraz, w obliczu ujawnienia sprawy, nie potrafią z siebie wydusić żadnych osobistych wyjaśnień. Mało tego, do tej pory z ich słów przebija niewyrażane wprost przekonanie, że „tak było trzeba”.


Marek Siwiec, w 2003 r. roku szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i jeden z najbardziej wpływowych polityków rządzącego wówczas obozu polityczne, dziś jako polityk „wolnościowego” Twojego Ruchu sięga wyżyn obłudy gdy mówi: „Być może państwo polskie popełniło błąd; powinno się do tego błędu przyznać i obiecać, że nigdy się to nie powtórzy”. Spycha odpowiedzialność na państwo.


Zawsze uczono mnie, że Rzeczpospolita idzie od rzymskiego res publica – rzecz publiczna. Tajne konszachty ówczesnego prezydenta Kwaśniewskiego i premiera Millera z obcymi służbami wywiadowczymi z tak rozumianą Rzeczpospolitą nic wspólnego nie miały, tym bardziej że to co się działo w Starych Kiejkutach było łamaniem polskiego prawa. Wszak to polska prokuratura prowadzi od 2008 r. śledztwo w sprawie nielegalnych tajnych więzień. Według artykułu w „Washington Post” wydała ona nakazy aresztowania za kilkoma agentami CIA zamieszanymi w sprawę.


Prokuratura Apelacyjna w Krakowie potwierdziła także postawienie zarzutów „jednej osobie będącej funkcjonariuszem publicznym”. Wielu komentatorów przypuszcza, że może chodzić o Zbigniewa Siemiątkowskiego – bliskiego Leszkowi Millerowi polityka SLD, ostatniego szefa UOP, w 2003 r. szefa Agencji Wywiadu. O zarzutach przeciw niemu pisano zresztą jeszcze w marcu 2012 r. podobnie zresztą jak o konstytucyjnej odpowiedzialności byłego premiera z ramienia SLD.


Dziś Miller twierdzi, że o niczym nie wiedział, co zresztą jego zdaniem ma być czymś naturalnym i oczywistym – że szef rządu nie ma pojęcia o tak newralgicznych działaniach służb. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski w ogóle odmawia komentarzy w sprawie. Ten pierwszy nie omieszkał jednak wspomnieć o „potrzebach wojny z terroryzmem”.


Podobnie argumentował Henryk Wujec z kancelarii prezydenta Komorowskiego w czasie sobotniej dyskusji na falach Programu 3 Polskiego Radia mówiąc iż „Stany Zjednoczone zostały zaatakowane i rozpoczęły wojnę z terroryzmem” a także że „Amerykanie są sojusznikiem Polski. Oznacza to, że obowiązkiem Polski była pomoc Ameryce”.


PiS taki sam jak reszta
 

Niemal identycznych słów użył Mariusz Błaszczak szef parlamentarnego klubu PiS, który zastanawiał się dlaczego tylko w Polsce roztrząsa się tę sprawę, choć Amerykanie ulokowali swoje tajne bazy także w Rumunii i na Litwie. „Oni tego nie roztrząsają. Trzeba pamiętać, że wojna z terroryzmem nie została zakończona” mówił Błaszczak.


Wyjaśnienia sprawy domagał się Zbigniew Ziobro, co świadczy o złej pamięci dawnego polityka PiS – wszak w czasach gdy był ministrem sprawiedliwości w gabinecie Jarosława Kaczyńskiego sprawa tajnych więzień również była gorliwie tuszowana. Tymczasem jeszcze w 2008 r. do mediów wyciekły informacje, że co najmniej trzech ministrów rządu Kaczyńskiego widziało dokumenty związane z funkcjonowanie sal tortur CIA w Starych Kiejkutach.


Jarosław Kaczyński wielokrotnie sprzeciwiał się drążeniu tej sprawy. Postawę jego obozu w tej kwestii doskonale ilustrują informacje podane w 2010 r. przez „Dziennik Gazetę Prawną”. Według dziennika prezydent Lech Kaczyński ochronił swojego poprzednika Aleksandra Kwaśniewskiego przed odpowiedzialnością konstytucyjną w sprawie tajnych więzień.


W 2009 roku Jerzy Mierzewski z Wydziału V Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie wysłał do prezydenta Lecha Kaczyńskiego wniosek o zwolnienie Aleksandra Kwaśniewskiego z tajemnicy państwowej. Chciał on przesłuchać byłego prezydenta w sprawie jego rozmów z Leszkiem Millerem, podczas których miały pojawić się objęte klauzulą tajności informacje na temat współpracy wywiadu polskiego i amerykańskiego w
zakresie lądowań samolotów CIA na lotnisku w Szymanach, a także w sprawie więzienia w Kiejkutach osób podejrzewanych o terroryzm. Kaczyński wniosek Mierzewskiego odrzucił powołując się na polską rację stanu.


Muszę przyznać, że w przeciwieństwie do tragicznie zmarłego prezydenta a także jego brata nie uważam za rację stanu Polski wypełnianie wasalnej roli wobec imperialnej polityki Waszyngtonu.


Niestety, z perspektywy 13 lat widać wyraźnie, że „wojna z terroryzmem” okazała się zwykłym pretekstem dla unilateralnych działań zbrojnych mających jedynie umacniać ordynarną hegemonię USA. Działania te, szczególnie na Bliskim Wschodzie, przyniosły i nadal przynoszą opłakane skutki, także dla krajów Europejskich - tak w postaci zagrożenia ekstremizmem właśnie, który rzekomo miał być zwalczony, jak i presji migracyjnej.


Ile cynizmu kryło się za hasłem „wojny z terroryzmem” pokazuje otwarta agresja na Libię w 2011 r. i obecna wojna pośredników przeciw Syryjskiej Republice Arabskiej w których Pentagon okazał się obiektywnym sojusznikiem ekstremistów z Al-Kaidy. Właściwie nawet w USA mało kto używa już dziś tego skompromitowanego sformułowania.


Trudno wymienić jakiekolwiek polityczne korzyści jakie miałaby osiągnąć Polska ze swojej służebnej postawy wobec Waszyngtonu o czym zresztą pisałem niedawno na kanwie wyznań byłego amerykańskiego sekretarza stanu [ http://www.prawy.pl/z-kraju/4743-przestanmy-snic-american-dream ]


Obóz pół-niepodległościowy


Sprawa tajnych więzień pokazuje dobitnie wspólnotę poglądów całego politycznego establiszmentu na zagadnienia polityki zagranicznej. Wujec, Niesiołowski, Miller i Kaczyński mają w tej sprawie jeden pogląd – cicho siedzieć bo wujek Sam się zdenerwuje, a przecież bez niego ani rusz.


Jak przy okazji komentowania obecnej sytuacji na Ukrainie zauważył znany konserwatysta profesor Jacek Bartyzel pod względem przyswojenia ideologicznych miazmatów uzasadniających nasz kolonialny status wobec Waszyngtonu (na płaszczyźnie militarnej) i Berlina (na płaszczyźnie ekonomicznej) PiS niczym nie różni się od PO, a one obie do SLD. W istocie tak jest.


Szczególne słowa krytyki należą się więc tym, którzy sami sobie przyznają monopol na określenie „obóz niepodległościowy”. W sprawach zagrożeń naszej suwerenności są zadziwiająco ślepi na jedno oko – to zachodnie. Rozpisując się o zagrożeniach ze strony ekspansywnej polityki rosyjskiej milczą o dotkliwych skutkach niesuwerennego stanowiska elit Rzeczpospolitej wobec zachodnich ośrodków mocarstwowych i realnego zainstalowania Polski w ich struktury o neokolonialnym charakterze.


Wprost przeciwnie na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” Przemysław Żurawski vel Grajewski czy Jerzy Targalski ciągle nawołują do gorliwego wypełniania roli politycznego „proxy” Waszyngtonu. Nie grzeszący nigdy głębią przemyśleń Piotr Lisiewicz radzi wręcz Polakom aby w razie czego „dali się zabić” za „przynależność do zachodu” (swoją, Ukrainy?).


Cóż, ze względu na swoją połowiczną ślepotę towarzystwo to zasługuje raczej na miano obozu pół-niepodległościowego.


Karol Kaźmierczak
fot. prezydent.pl
 


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną