PiS chce wykończyć branżę, w której jesteśmy europejskim liderem

0
0
0
/

Dawniej PO a dzisiaj PiS próbuje zbić kapitał polityczny na zakazie hodowli zwierząt futerkowych. Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt, czyli „animalersi” z PiS, PO i Nowoczesnej ramię w ramię przygotowują projekt ustawy (mają skończyć do wakacji) uderzającą ludzi z branży hodowlanej (ok. 50 tys. osób może stracić pracę). A wszystko w imię ratowania zwierząt i promocji noszenia sztucznych futer. Konkurencja na rynku europejskim zapewne już zaciera ręce z radości. - Fermy zwierząt futerkowych są wyrzucane z krajów zachodnich i przenoszą swoją działalność w dużej mierze właśnie do Polski, i nie ma powodu, byśmy byli takim śmietnikiem Europy czy niechcianych hodowli, nie mówiąc już o tym, że te hodowle to jest jedna wielka męczarnia dla zwierząt - mówi Krzysztof Czabański z PiS i przekonuje, że mając dostęp do sztucznych substytutów futra nie ma potrzeby nękania zwierząt. Taka filozofia od początku tej kadencji przyświecała części posłów partii rządzącej. Najlepszy przykład pogardy dla tysięcy Polaków utrzymujących swoje rodziny z pracy przy hodowli zwierząt futerkowych dał poseł Marek Suski z PiS już październiku 2015 r., kiedy zdobył się na porównanie ferm do burdelów, a utrzymanie miejsc pracy pracowników tychże ferm do utrzymywania miejsc pracy prostytutek w domach publicznych! (wywiad dla Wsensie.pl) Do tego po raz kolejny okazuje się, że nie ma nic złego w hodowaniu świń i krów na mięso, koni do ujeżdżania, psów do tresury, a chomików tylko po to, by zasuwały w akwariach kręcąc się dla uciechy dziecięcego oka w plastykowych kółkach. To wszystko jest dopuszczalne i pewnie każdy z członków komisji zajada się karkówką w sejmowej restauracji. Za to trzymanie ferm norek amerykańskich, aby zrobić z ich skórek futro to już podobno szczyt bestialstwa. Tak… więc kiełbasy zapewne rosną na drzewach. Czyli po raz kolejny posłowie (może poza Kukiz’15, Republikanami i PSL) wspinają się na Himalaje lewackiej hipokryzji, a przy okazji po raz kolejny próbują zarżnąć rynek, który jest liderem w Europie (jesteśmy nr 2 ustępując jedynie Danii) i który daje tysiące miejsc pracy. A najdrastyczniejszym obrazkiem jest to, że często ci sami aktywiści gotowi oddać życie za lisy, szynszyle i norki paradują w manifestacjach domagających się liberalizacji prawa aborcyjnego… - Polscy hodowcy powinni dalej móc hodować zwierzęta na futra. To człowiek powinien decydować o tym czy nosi futra prawdziwe czy syntetyczne, a nie posłowie z takiej czy innej komisji. Ta branża przemysłu jest akurat bardzo dobrze rozwinięta w Polsce i konkurencyjna w Europie, więc duszenie jej to przejaw głupoty i zapewne uległości wobec lobbingu aktywistów walczących o prawa zwierząt - mówi Prawy.pl poseł Anna Maria Siarkowska z koła poselskiego Republikanie. Jeszcze mocniej wypowiedział się na ten temat Rafał Ziemkiewicz. - Jeżeli jakikolwiek poseł PiS podniesie rękę za tym idiotycznym pomysłem, żeby w Polsce zakazać hodowli zwierząt futerkowych, to następnym razem na wieś proszę jechać w kamizelkach widłoodpornych - stwierdził publicysta występując w TV Republika. - Zabija się miliony krów, świń, kur, kurom się jaja kradnie, krowy się doi, po prostu zlikwidujmy całe rolnictwo - ironizował Ziemkiewicz. Dla przypomnienia więc kilka danych, które powinni wziąć pod uwagę posłowie PiS zanim przyłożą rękę do dzieła podlizywania się Unii Europejskiej, ekologom i tzw. obrońcom praw zwierząt: 1. Polska jest obecnie drugim w Europie, po Danii, producentem naturalnych skór zwierząt futerkowych. 2. Gospodarstwa utrzymujące zwierzęta futerkowe dają zatrudnienie mieszkańcom terenów wiejskich w rejonach o bezrobociu strukturalnym (wsie po byłych PGR, słabe jakościowo gleby itd.), a to ok. 50 tys. osób. 3. Ogólna wartość polskiego eksportu wszystkich skór zwierzęcych surowych i wyprawionych w 2016 roku wyniosła blisko 2,4 miliarda zł z czego 1,3 miliarda zł to wartość eksportu surowych i wyprawionych skór futerkowych. 4. Fermy zwierząt futerkowych w sposób naturalny zagospodarowują w skali roku 600 tysięcy ton produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego. 5. O polskie futra walczą najwięksi światowi projektanci jak i domy mody, a gros produkcji jest eksportowane do Chin, Rosji, Kanady i USA. Łatwo jest przekonać ludzi do zakazu funkcjonowania hodowli zwierząt futerkowych pokazując zdjęcia norki zza krat ze smutnymi oczkami. Ale nie bądźmy hipokrytami. Świnki, które zjadamy też nie śmieją się do rozpuku podczas rzezi towarzyszącej hodowli zwierząt od tysięcy lat. Dlatego trzeba walczyć z sadyzmem wynikającym z ludzkiej głupoty i tego typu patologią w branży, ale nie z nią samą jako taką! Robert Wyrostkiewicz Fot. PZHiPZF

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną