Jeśli oddamy śmierć

0
0
0
/

Święta zmartwychwstania – największe święto Kościoła Katolickiego. A Ty wciąż w tym samym miejscu… Mąż nie interesuje się Twoimi sprawami, albo żona wciąż tylko myśli o remontowaniu mieszkania, dzieci nieobecne przed tabletami, rodzice przed telewizorami niemal już non stop, ksiądz w parafii jakby w odległej galaktyce, te same kazania od lat, sąsiad i znajomi z pracy szydzą z uśmieszkiem, że czegoś tam szukasz w tej religijności, a to przecież wymysł jakiegoś kleru. I może nawet chciałbyś-abyś z kimś o tym wszystkim porozmawiać, ale proboszcz w Twojej parafii i tak Cię nie zrozumie, a wikary jeden z drugim ciągle gdzieś pędzą… O co w tym wszystkim chodzi? A do tego niby polityka prawicowa, a w systemie edukacji, jak były maszkary przed 1 listopada, tak są. Dzieci po Pierwszej Komunii Świętej stopniowo opuszczają Kościół, a do bierzmowania idą przymuszani buntownicy, a spośród Twoich znajomych kolejne rozwody za rozwodami. A Ty naprawdę chcesz po prostu aby było dobrze! …Tylko nie możesz się w tym wszystkim odnaleźć. Nie wiesz, co masz robić… Gdzie się wesprzeć… Kogo poradzić, z kim spróbować coś dobrego uczynić, a jak nawet próbujesz, to Cię gaszą… na różne sposoby… A teraz zobacz. Dokładnie w takim świecie umarł Jezus Chrystus. Pamiętasz? Lisy mają nory… ptaki gniazda, a Syn Człowieczy nie ma gdzie oprzeć głowy… Jezus Chrystus żył i umarł dokładnie właśnie w takim świecie. Nierządu, rozpusty, politycznych manipulacji, manifestacji demonizmu, cierpień, chorób, braku wiary, nijakości duchowej, faryzeizmu… Taką niedokończoną historię chce wlać nam w serca demon, abyśmy tylko do tego momentu i tak to właśnie widzieli. Ale to jest półprawda!!! Prawdą jest, że Jezus Chrystus żył i umarł dokładnie w takim właśnie świecie. W takim jaki był, jest i będzie. Ale to jeszcze nie jest cała prawda. Cała prawda bowiem brzmi: Jezus Chrystus żył, umarł w takim świecie i w dokładnie w takim świecie… zmartwychwstał!!! Dlatego właśnie dokładnie w tych okolicznościach, w których jesteśmy, możemy żyć i umierać z Miłości do tych którzy nas ranią, jednocześnie nieustannie prosząc na różne sposoby o wybaczenie tych, których my sami ranimy! Możemy mieć światło co do oddziałującej na nas pokusy, żeby myśleć, iż jesteśmy lepsi, bo to… czy tamto. Nie jesteśmy! Dla Boga po prostu każdy jest najlepszy! A życie ludzkie to nie wyścigi, ale dźwiganie siebie nawzajem, na różne sposoby. Nawet jeśli to dźwiganie oznacza odważne stawianie komuś granic. Albo pokornym przyjęciu granic, które ktoś postawił nam. Dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, zmartwychwstaniu dokładnie w naszym, chaotycznym, poplątanym świecie, wciąż mamy siłę poszukiwania wsparcia, którego potrzebujemy i znajdujemy dokładnie tego, czego potrzebujemy. Wszystko jest nam dane, abyśmy trwali. My nie możemy spowodować zmartwychwstania w żadnym człowieku. Przejście od śmierci do życia jest niepowtarzalną historią każdego człowieka, indywidualnie realizującą się w Jezusie Chrystusie. To co możemy robić, to odkrywać naszą własną śmierć i dawać ją Chrystusowi, a On w tej właśnie naszej wewnętrznej śmierci, wszystko czyni żywym! U każdego człowieka historia ta dzieje się w niepowtarzalny sposób, bo każdego z nas śmierć dotknęła przecież zupełnie inaczej. Gdy oddajemy Chrystusowi naszą własną śmierć, widzimy jakim pięknem jesteśmy otoczeni! Nie musimy wtedy zamęczać się obrazami upadków, ale prawdziwie zachwycać się powstaniami! Po prostu zaczniemy je zauważać. I dokładnie tam gdzie jesteśmy, zobaczymy zmartwychwstania, cuda i piękne historie! To będą te wszystkie drobne z pozoru sprawy, których nie zauważamy na pierwszy rzut oka, ale one są właśnie najmocniejsze. Zobaczymy cud kapłaństwa we własnej (!) parafii, zobaczymy świętą walkę o rodzinę na różnych przestrzeniach, zobaczymy jak kolega z pracy, który najbardziej szydzi z tego, że chodzimy do Kościoła, w ten szczególny sposób uśmiecha się właśnie do nas. Zobaczymy też cudowność zadań, jakie czekają na nas względem własnych dzieci! I będziemy mieć odwagę w najbardziej szarmancki sposób, zaproponować żonie, zamiast kolejnego remontu, romantyczną wyprawę tylko we dwoje na przykład… nad takie zwykłe pobliskie jezioro. Jeśli oddamy Chrystusowi naszą własną śmierć, którą to my właśnie realnie w sobie mamy, otrzymamy tak potężne tchnienie Miłości, że powstaniemy z martwych dokładnie tam, gdzie jesteśmy. We własnym mieszkaniu, we własnej parafii, pośród swoich najbliższych! I zobaczymy piękno Miłości, dokładnie w tych, którzy są obok nas, choćby to było najtrudniejsze dla nas do wytrzymania piękno, ale będzie to piękno! Bo zobaczymy je oczami Boga, to znaczy wzrokiem wieczności, który ma na pierwszym miejscu dla nas (!!!) Boży tron Miłości nieskończonej! Jeśli oddamy naszą śmierć Chrystusowi, zobaczymy jak własne najcięższe doświadczenia, mają tylko jeden horyzont, jeden cel – Królestwo Niebieskie. I nie inaczej. Alleluja!

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną