Do Polski przyjechał Jonathan Jeffes, doradca kobiet będących w tzw. ciąży kryzysowej, który prowadzi szkolenia dla wszystkich psychologów i psychiatrów, którzy chcą pomagać leczyć osoby dotknięte syndromem poaborcyjnym. Program leczenia, będący rodzajem terapii grupowej daje stuprocentową szansę wyjścia ze stanu po dokonaniu aborcji i jest kierowany zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn. Jego ogólne założenia Jeffes przedstawił podczas wtorkowego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu na rzecz Polityki i Kultury Prorodzinnej. - Aborcja jest bardziej rozpowszechniona, niż nam się może wydawać – mówił Jeffes, dodając, iż 97 proc. aborcji w świecie dokonuje się na życzenie. - Często kobiety podejmują decyzję o aborcji, ponieważ sądzą, że to rozwiąże ich problem – tłumaczył, zaznaczając, iż jest dokładnie odwrotnie. - W zeszłym roku, kiedy odwiedziłem Polskę, jeszcze przed przyjazdem dotarły do mnie informacje o czarnym proteście. I ja z początku nie zrozumiałem. Myślałem, że one protestują przeciwko aborcji. Ucieszyłem się, że w końcu mamy wielką grupę kobiet w tym kraju, które rozumieją problem. Rozumieją, że często aborcja jest narzędziem wykorzystywanym przez mężczyzn, aby kontrolować i wykorzystywać kobiety - dodał. - Często mężczyźni podejmują decyzję o aborcji, a kobieta zostaje z poczuciem winy i z konsekwencjami - podkreślał. Jonathan Jeffes zwrócił uwagę, że „aborcja generuje ogromny koszt dla społeczeństwa poprzez erozję wartości rodzinnych oraz psychiczne, psychologiczne problemy, również u mężczyzn”. Stąd też terapia kierowana jest również do tych ostatnich. - Uważam, że zjawisko aborcji odzwierciedla pewne uznane wartości w społeczeństwie i być może potrzeba czegoś więcej niż tylko przepis prawa, by zagwarantować, że nie dochodzi do tych wypadków. My byśmy chcieli, żeby aborcja była nie do pomyślenia dla kobiety i co ciekawe, być może najbardziej efektywnym sposobem uzyskania tego efektu, jest prowadzenie do uzdrowienia psychicznego kobiet i mężczyzn, którzy mają już to za sobą po to, aby prawda o aborcji była znana osobom, które są jeszcze przed tą decyzją – zaznaczył.