Korytarz humanitarny i co dalej?

0
0
0
/

Rok temu powstał pomysł utworzenia korytarza humanitarnego dla ludności z ogarniętej wojną Syrii. Papież Franciszek bardzo dużą wagę przykładał do tego projektu, sygnowanego przez Caritas, Konferencję Episkopatu Polski oraz samego papieża Franciszka. Uchodźcy mieli być sprowadzani do kraju tranzytowego, jakim miała być Polska, a stąd kierowani do krajów Europy Zachodniej, głównie do Watykanu.   Dziś sprawa jakby rozeszła się po kościach. „Rzeczpospolita” pisze, że do premier Beaty Szydło trafił list od nuncjusza apostolskiego w Polsce Salvatore Penacchio interweniujący w tej sprawie. Asumpt do wysłania tego listu dali polscy samorządowcy, którzy podczas wizyty u papieża, mówili, że w swoich gminach są w stanie przyjąć uchodźców. Sama na moim piętrze mam za ścianą parę syryjskich chrześcijan, którzy taką drogą trafili do Polski i tutaj od ubiegłego lata mieszkają. Mam wiadomości z pierwszej ręki, jak taka pomoc wygląda. Starsze syryjskie małżeństwo przyjechało do nas z miasta „widma” Homs. Z niegdyś pięknego blisko milionowego ośrodka miejskiego, niemal nie pozostał dzisiaj ślad. Moi sąsiedzi to bardzo życzliwi, honorowi ludzie. A w ich życiu na co dzień obecna jest wiara chrześcijańska. Ona lekarz ginekolog, on farmaceuta. W Homs stracili wszystko. Piękny dom w ogrodzie, gabinet lekarski oraz apteka zostały zrównane z ziemią. Nie można ich już odbudować. Wszystkie oszczędności przeznaczyli na wyrwanie z tego piekła dwóch dorosłych synów, którym groziła śmierć, albo porwanie z rąk rebeliantów. Sami znaleźli się w Polsce w ośrodku dla emigrantów pod Warszawą. Nie mogli już wytrzymać strasznych warunków i szykan towarzyszy, opuścili ośrodek i w stanie skrajnego wyczerpania znaleźli się na szosie. Pasażer zatrzymanego przez nich samochodu zainteresował się ich losem. Para trafiła do Stowarzyszenia Sant Egidio. Jeden z jej uczestników oddał im swoje mieszkanie, które do tej pory wynajmował studentom. Na opłatę czynszu składają się członkowie Stowarzyszenia, tak jak na ubrania. Syryjczycy dostali status uchodźcy. Przez rok mają zapewniony zasiłek w wysokości 1600 zł na dwie osoby, opiekę medyczną i kurs języka polskiego. Małżeństwo syryjskie jest bardzo otwarte i wdzięczne naszemu krajowi za gościnę. Z wielkim zapałem przystąpili do nauki języka polskiego. Ale sam zapał nie wystarcza. Taka nauka języka, jaka zaproponowały im polskie władze to czysta kpina. Wiemy jak trudny i całkowicie odmienny, zbudowany na innych zasadach jest ich język. Dla Araba jest fizyczną niemożliwością nauczenie się przez rok języka polskiego. Kursy na które uczęszczają, odbywają się dwa razy w tygodniu. Są jedynymi Syryjczykami w grupie, składającej się głównie z Ukraińców, Rosjan. Niezależnie od stopnia zaawansowania, wszyscy zostali wrzuceni do jednego worka. Brak profesjonalnego sprzętu, słowników dopełnia reszty. Moi sąsiedzi na własna rękę poszukali jeszcze dodatkowych kursów prowadzonych przez instytucję pozarządową. I tak pomimo takich przeciwności, moi sąsiedzi robią duże postępy w nauce. „Kulawo” można się z nimi porozumieć. We wrześniu kończy im się termin uchodźcy, tracą zasiłek. Bezskutecznie szukają pracy. Wiedzą, że praca w ich zawodzie jest nierealna. Barierą jest zła znajomość języka polskiego i brak nostryfikacji dyplomów. Koszt jednej nostryfikacji jest bardzo wysoki. Pewną barierą jest także ich wiek. Nie są już tak fizycznie sprawni jak młodzi ludzie. Ale z determinacją szukają jakiegoś zajęcia, bo inaczej grozi im powrót do ciągle niespokojnej Syrii. Ona bardzo dobrze gotuje. Mogliby się sprawdzić jako opiekunowie dla ludzi starych, chorych. Widać, że nie wystarczy okazać dobre serce i wyrwać ofiary wojny z zagrożonego kraju. Trzeba im jeszcze dać możliwość życia w nowej ojczyźnie. A z tym jest u nas bardzo źle. UE ciągle nas poucza o konieczności przyjmowania imigrantów. Tylko nikt się nie zastanowi, jak oni mają żyć w Polsce, gdzie brakuje mieszkań, pracy, a potrzebna pomoc jest źle zorganizowana. Rację ma ksiądz prof. Waldemar Cisło dyrektor polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie, mówiąc o koniecznej pomocy dla Syryjczyków , ale tam na miejscu, a nie ściąganie ich na siłę do nas i potem pozostawienie własnemu losowi. Taka doraźna pomoc nie wykracza poza rok i graniczy z bezmyślnością. Iwona Galińska

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną