Dziennikarska dociekliwość rzuca wyzwanie historykom

0
0
0
/

Zjawisko społeczno-polityczne w postaci kultu Marszałka Józefa Piłsudskiego oraz wpływ, jaki wywarło na dziesięciolecia istnienia Polski w obecnej, czy poprzedniej postaci, od lat kładzie się cieniem na świadomości historycznej i tożsamościowej Polaków. Można by zaryzykować stwierdzenie, że na stałe weszło do polskiej mentalności, a legenda została uznana za historyczną prawdę. Ma to swoje bezpośrednie konsekwencje w życiu społecznym i politycznym – niewielu podejmuje jakiekolwiek wysiłki, aby wyjść z tego cienia, stanąć z boku i krytycznym okiem spojrzeć na konsekwencje działań tego uznanego wielkim Polaka. Próbę taką, jako jeden z nielicznych, podejmuje Rafał Ziemkiewicz w książce „Złowrogi cień marszałka”. Skupia się jednak nie tyle na postaci samego Piłsudskiego, ile na cechach charakterystycznych jego mitu, starając się z lepszym czy gorszym skutkiem wyodrębnić, zdefiniować i przeanalizować konkretne procesy, które zaważyły na dziejach Polski. Ziemkiewicz rozprawia się w sposób dość brutalny ze sporem w kwestii Bitwy Warszawskiej, dotyczącym tego, czy to Józef Piłsudski, czy Rozwadowski był autorem tego zwycięstwa, przy czym z dokonanej przez niego analizy zadowoleni nie będą ani piewcy Piłsudskiego, ani jego krytycy. Zresztą cała zawarta w książce „Złowrogi cień marszałka” analiza nie będzie dla nich satysfakcjonująca, stanowi bowiem przysłowiowy „kij w mrowisko” przesądów, mitów, legend i przekłamań wynikających z prób naginania historii do własnych potrzeb. Można zaryzykować stwierdzenie, że dziennikarska dociekliwość wypowiada wojnę historykom, podchodząc do tematu z dużym dystansem emocjonalnym, ale też ironią i niekiedy upraszczaniem, spłycaniem omawianej problematyki. Ziemkiewicz – zupełnie słusznie - zwraca uwagę na pewne bardzo wygodne dla krzewicieli kultu marszałka okoliczności, m.in. na to, że nie ma wiarygodnych, szczegółowych źródeł zawierających plany Piłsudskiego, natomiast jego zamierzenia w różnych momentach życia trzeba mozolnie rekonstruować, czytając między wierszami różnych przemówień i rozkazów, ewentualnie polegać na relacjach z drugiej, czy trzeciej ręki, których wiarygodność może być jednak wątpliwa. Stąd zamiast rzetelnych relacji historycznych mamy najczęściej do czynienia z mitem Piłsudskiego, stworzonym w taki sposób, aby porywał Polaków. Ale i sam Ziemkiewicz też nieco urokom tego mitu ulega, jakkolwiek stara się być obiektywny. Nie oznacza to wcale, że Ziemkiewicza cechuje posiadanie prawdy absolutnej we wszystkim. Wiele przedstawionych przez niego teorii, aczkolwiek niezwykle interesujących i barwnie podanych, można traktować jedynie jako przyczynek do dyskusji. Kontrowersje budzić może przemilczenie przez Ziemkiewicza działalności masonerii w momentach, kiedy rzetelność wymagałaby, aby to uczynił. Masonerię wspomina Ziemkiewicz jako niegroźną organizację złożoną z mężczyzn odprawiających śmieszne rytuały. Co więcej posuwa się do stwierdzenia, że to nie masoneria rozciągnęła swoje macki nad piłsudczykami, ale piłsudczycy nad masonerią [sic!]. Niektóre z forsowanych przez Ziemkiewicza tez trącą delikatnie mówiąc niedorzecznością, jak chociażby ta, w której przekonuje on, że Piłsudski miał prawo po wydaniu rozkazu do ataku na bolszewików opuścić pole Bitwy Warszawskiej i udać się do kochanki, składając uprzednio dowództwo, i że mimo tego – jego zdaniem - wieniec zwycięstwa należy się jemu, nie zaś Rozwadowskiemu. Kontrowersyjnych tez jest w książce „Złowrogi cień marszałka” zdecydowanie więcej, a sama pozycja - napisana żywym, interesującym, chociaż miejscami „bulwarowym” językiem. Niemniej przełamuje narosłe latami stereotypy i chociażby pod tym względem jej wartość jest nieoceniona.

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną