To opinia brata włoskiego przedsiębiorcy, który popełnił samobójstwo po tym, jak jego firmie zagroziło widmo likwidacji. - Camorra dałaby mu więcej czasu na spłacenie należności - stwierdził.

Eduardo De Falco, 38-letni właściciel pizzerii w Casalnuovo, w Neapolu, odebrał sobie życie po tym, jak Inspektorat Pracy nałożył na niego karę 2000 euro, na zapłacenie których miał zaledwie 24 godziny.

Włoch pozostawił żonę i trójkę dzieci. W ocenie służb kontrolnych zarówno małżonka, jak i dwie inne osoby pracujące w lokalu były zatrudnione nielegalnie. Włoscy przedsiębiorcy nie mają żadnych wątpliwości, że kara nie jest związana ze złamaniem prawa, ale szukaniem przez rząd pieniędzy w czasie kryzysu.

Nie tylko w Polsce zatem „królik” i „jego znajomi” zamiast wspierać drobne i średnie przedsiębiorstwa, uderzają w nie kolejnymi regulacjami, prowadzącymi wprost do likwidacji. Przeciągające się kontrole, kary i rozrastająca się do monstrualnych rozmiarów biurokracja to kaganiec, z którym wiele firm nie jest w stanie się uporać.

Wprawdzie reakcja polskich przedsiębiorców bywa najczęściej zdecydowanie mniej drastyczna, co zapewne wynika z faktu kilkusetletniego (z drobnymi przerwami) przebywania pod okupacją, niemniej jednak ich problemy wcale nie są mniejsze niż ich włoskich kolegów.
 

W zeszły wtorek około 60 tys. Włochów protestowało w centrum Rzymu, wzywając do intensyfikacji posunięć, mających na celu ocalenie milionów małych i średnich przedsiębiorstw, zatrudniających blisko połowę zdolnych do pracy Włochów. Szkoda, że podobne pikiety w Polsce nie gromadzą nawet tysiąca jej obywateli.
 

Karolina Maria Koter

fot. sxc.hu

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.