Utrwalacze Polski kolonialnej

0
0
0
/

W tematyce ekonomicznej nie jestem specjalistą, ale nie zdradzę żadnej tajemnicy państwowej, jeżeli powiem, że mało kto w tej Izbie w ogóle zna się na gospodarce – przyznała z rzadko spotykaną szczerością poseł Anna Maria Siarkowska podczas zeszłosobotniego spotkania z przedsiębiorcami. - Gdyby było inaczej, to nie rozwijali byśmy się w takim ślimaczym tempie – tłumaczyła. Otóż pozwolę sobie zgodzić się z panią poseł jedynie częściowo i to pewnie w tej mniejszej części. Przyczyną bowiem naszego słabego rozwoju jest nie tyle ekonomiczna ignorancja rządzących, chociaż i to pewnie też, ale przedkładanie przez kolejne rządy interesów „inwestorów zagranicznych” nad interesami polskimi. O tym, czy działo się to ze zwykłej, wspomnianej przez panią poseł Siarkowską ignorancji, czy też rzekomej ignorancji wspartej silnie konkretną ilością waluty, powinny wyjaśnić specjalnie powołane do tego służby. Obserwując jednak kolejne etapy rozgrabiania państwa polskiego trudno nie doszukiwać się tu teorii spiskowej. Nie ma sensu w tej chwili wyliczać „osiągnięć” kolejnych rządów w kwestii obniżania zarobków Polaków, dławienia polskiej przedsiębiorczości i wzrostu fiskalizmu, jako że fakty te są w zasadzie powszechne znane. Wskutek tych rozlicznych wysiłków mamy sytuację, w której Polacy pracują nie tyle na rozwój własnych rodzin, co na podatki, w większości skomplikowane, idiotyczne i – co podkreślają niektórzy politycy – niemoralne. Czy może być bowiem nazwany moralnym podatek dochodowy? Już nie mówię o istnieniu niskiego progu kwoty wolnej od podatku, co powoduje, że łupieni są najmniej zarabiający, ale opodatkowaniu tym podatkiem rent i emerytur, czyli świadczeń pochodzących ze składek wpłacanych z pensji podatnika już wcześniej opodatkowanej. Nie mówiąc już o tym, że jedyną korzyść z pobierania podatku dochodowego ma cała rzesza zatrudnionych w Urzędach Skarbowych urzędników, którzy bez tego po prostu musieliby znaleźć sobie inną pracę, odciążając tym samym Skarb Państwa. Pensje urzędników zajmujących się tym podatkiem sięgają rocznie 2 mld złotych! Jak słusznie zauważył poseł Jakub Kulesza, „podatek dochodowy absorbuje 80 proc. czasu skarbówki, a przynosi tylko 13 proc. dochodów budżetowych, z czego część jest po prostu przelewaniem z jednego naczynia do drugiego, ponieważ jest to opodatkowanie rent, emerytur i sektora budżetowego”. Wypełnianie PIT w skali całego kraju zabiera czas równy 16 tys. etatów, który to czas podatnik mógłby przeznaczyć np. na pracę. Sama wysyłka PIT kosztuje w skali kraju łącznie ok 40 mln zł. W ocenie Andrzeja Sadowskiego, prezydenta Centrum im. Adama Smitha „dzisiejszy system podatkowy jest znacznie gorszy niż za PRL, bo za PRL niewielu miało swoje teczki na policji politycznej, a dzisiejszy system podatkowy spowodował, że każdy ma swoją teczkę w Urzędzie Skarbowym i w przeciwieństwie do czasów PRL sam musi na siebie pisać donosy w postaci zeznania podatkowego”. Również w jego ocenie podatki w Polsce są nie tylko szkodliwe, ale głupie i niemoralne, nie mówiąc już o tym, że Polska jest chyba jedynym krajem, w którym zmiana interpretacji oraz samych przepisów podatkowych następuje co dwa dni, zatem jest to system wrogi wobec zwykłego obywatela. - Jeżeli w Polsce nastąpi zmiana systemu podatkowego, w tym obniżeniu ulegnie opodatkowanie pracy, to w dwa pokolenia jesteśmy w stanie przeskoczyć gospodarczo Niemcy, bo jesteśmy jednym z najbardziej przedsiębiorczych społeczeństw świata i najciężej pracującym – przewiduje Andrzej Sadowski. Co z tego, skoro ani premier Beata Szydło, ani minister Mateusz Morawiecki nie zamierzają wsłuchać się w ten głos rozsądku. Zatem mimo „dobrej zmiany” mamy w Polsce sytuację, w której – wbrew składanym obietnicom wyborczym – ciężar podatkowy spoczywa na drobnych przedsiębiorcach i zwykłych, często biednych obywatelach, natomiast potężne zagraniczne przedsiębiorstwa, poza nielicznymi wyjątkami, nie płacą podatków wcale. O wiele bardziej niż płacić podatki opłaca im się zatrudniać rzesze prawników i księgowych, którzy uzyskają taką interpretację przepisów, aby ich pracodawca wyłgał się z płacenia i wytransferował z Polski miliony. Co więcej, to właśnie te największe zagraniczne firmy, a nie polscy drobni przedsiębiorcy, mogą liczyć na dofinansowanie ze strony rządu z podatków płaconych przez wspomniane MSP. Nie chcę być złym prorokiem, ale wygląda na to, że istnieją niepisane wytyczne, iż polski sektor przedsiębiorstw należy wygasić i zastąpić je potężnymi, korporacyjnymi wytwórcami, którzy Polaków zatrudniać będą za nędzne grosze. Wszystko wskazuje na to, że tak bardzo oczekiwana przez Polaków „dobra zmiana” zamiast pracować na rozwój Polski i Polaków, utrwala kolonialny charakter naszego kraju względem zagranicznego kapitału. I naprawdę trudno zarzucić świetnemu skądinąd ekonomiście, Mateuszowi Morawieckiemu ignorancję. On na pewno zdaje sobie sprawę z tego, co robi... - Biedy nie da się zlikwidować ustawą – zauważyła poseł Siarkowska. Problem w tym, że wolności gospodarczej przywrócić ustawą również się nie da.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną